Wiktor Bater nie żyje. Jako pierwszy poinformował o katastrofie smoleńskiej
Dziennikarz 10 kwietnia 2010 r. oczekiwał w Katyniu na przylot prezydenta Lecha Kaczyńskiego i delegacji rządowej. Jako pierwszy otrzymał informację o katastrofie lotniczej Tu-154 i poinformował o niej Polaków.
09.04.2020 | aktual.: 09.04.2020 16:29
Wiktor Bater zmarł 7 kwietnia. Miał 53 lata. Był jednym z najbardziej cenionych korespondentów wojennych. Od 1994 r. relacjonował wydarzenia z Rosji dla Polskiego Radia, TVN, TVP, Polsatu, tygodnika "Wprost", Radia ZET.
10 kwietnia 2020 r. minie 10 lat od katastrofy smoleńskiej, o której dziennikarz jako pierwszy doniósł na antenie Polsat News. W rozmowie z WP z Magdą Mieśnik w 2017 r. wspominał okoliczności tej tragedii.
- O 8:45 zadzwonił do mnie jeden z dyplomatów z polskiego MSZ, który był w delegacji oczekującej na naszą delegację na lotnisku Siewiernyj w Smoleńsku. Powiedział tylko: "Wiktor, jeżeli czekasz na prezydenta, to się nie doczekasz" - powiedział Wiktor Bater.
Dziennikarz zadzwonił do jednego z dyplomatów obecnych na lotnisku w Smoleńsku. Jego zdenerwowanie dało mu do myślenia, że nie chodzi tylko o awarię samolotu.
W drodze na lotnisko reporter usłyszał: "Wiktor, nie ma co zbierać. Samolot się rozbił". - Prowadziłem samochód i nie mogłem z nim rozmawiać, przekazałem telefon koleżance. Dyplomata powiedział jej, że samolot jest kompletnie roztrzaskany, wokół są porozwalane szczątki. Chwilę później z taką relacją na żywo wszedłem na antenę telewizji - powiedział WP Bater.
Wiktor Bater zapamiętał widok gęstej mgły, unoszącego się dymu i karetek jadących bez sygnału. Pomyślał wtedy, że wszyscy pasażerowie musieli zginąć, nie było kogo ratować.
Kilka godzin później na miejscu tragedii zjawili się polscy politycy, w tym brat prezydenta Lecha Kaczyńskiego.
- Byli w ogromnym szoku. Nie dawało się z nikim normalnie porozmawiać. Poruszali się jak zombie. Widać było, że prezes Kaczyński jest w fatalnym stanie i najprawdopodobniej na silnych lekach, co w tej sytuacji było naturalne. Po tym, jak zidentyfikował ciało brata, przyszedł do pobliskiego hotelu na herbatę - wspominał.
Dziennikarz twierdził, że był to jeden z najtrudniejszych dni w jego karierze. W ostatnim czasie miał problemy ze znalezieniem pracy.