Wiemy, co stało się z dziewczynkami z "Nasz nowy dom". Ich matka zmarła chwilę po nagraniu
Program prowadzony przez Katarzynę Dowobor często opowiada o historiach bardzo trudnych. Jednak ten odcinek reality show "Nasz nowy dom" okazał się szczególnie bolesny. Chwilę po nagraniu jego bohaterka umarła. Kobieta osierociła dwie córeczki. Zapytaliśmy o ich dalsze losy.
Polsat przypomniał 148. odcinek programu "Nasz nowy dom", który został zrealizowany w 2019 roku. Jeszcze przed emisją odcinka jego bohaterka zmarła. Katarzyna Dowbor wraz z brygadą pomagała w remoncie schorowanej matce dwóch córeczek z Gliwic. W życiu pani Justyny wszystko się zawaliło. Straciła zdrowie, a wraz z nim rozpadło się jej małżeństwo. Została z córeczkami.
Za pieniądze otrzymane po sprzedaży małżeńskiej własności kupiła mieszkanie, gdzie chciała zamieszkać z córkami. Mimo zawziętości, nie mogła samodzielnie go wyremontować. Musiała korzystać z gościnności własnych rodziców, u których miała pokój na dwa łóżka.
Kobieta już czwarty rok zmagała się ze złośliwym nowotworem. Przeszła przez chemioterapię, radioterapię, mastektomię. Jednak choroba wróciła "z przytupem". Choć ciągle chodziła do pracy, nie była w stanie wziąć kredytu na naprawę ani udźwignąć samodzielnie gruntownego remontu, co początkowo zamierzała.
Jednak już przy pierwszych próbach okazało się, że tapety schodzą razem z tynkami, instalacja elektryczna jest w tragicznym stanie, nie mówiąc o rurach kanalizacyjnych. Nawet profesjonalna ekipa stwierdziła, że w tym lokalu łatwiej pewne rzeczy zburzyć, niż łatać.
Ekipie programu "Nasz nowy dom" udało się jednak dokonać niemożliwego. Ale pani Justyna cieszyła się wyremontowanym mieszkaniem zaledwie dwa miesiące. Zmarła jeszcze przed emisją programu.
Co stało się z córkami pani Justyny z "Nasz nowy dom"?
Ponieważ pod tekstem przypominającym tę smutną historię pojawiło się wiele pytań o los osieroconych młodszych bohaterek programu, postanowiliśmy skontaktować się z twórczyniami reality show "Nasz nowy dom" i zapytać o dalszą historię dzieci pani Justyny: 12-letniej wówczas Wiktorii oraz trzy lata młodszej Amelki.
Po tym, jak rak przedwcześnie zabrał ich mamę, prowadząca program Katarzyna Dowbor wyznała: "Tyle miłości dawała swoim córeczkom... Będziemy o niej pamiętać". Pytana dziś o tamten odcinek, od razu odpowiedziała:
- Oczywiście pamiętam panią Justynę i jej córeczki. Interesowałam się ich losem.
Dowbor nie chciała jednak naruszać niczyjej prywatności, dodała więc tylko uspokajająco.
- Dziewczynki mają opiekę rodziny, która jednak nie chciała brać udziału w nagraniu i tym bardziej nie chce, byśmy mówili o niej teraz - skwitowała.
Producentka programu Olga Toporowska także mocno przeżyła tragiczne losy swojej bohaterki.
- Wszystkich nas ta historia bardzo poruszyła – wspomina. - Rok temu, przed świętami, kontaktowaliśmy się z rodziną dziewczynek. Jedynie co mogę przekazać, to uspokoić, że córeczki pani Justyny są pod opieką psychologa i rodziny.