"Wielkie brytyjskie wypieki". Do najsłynniejszego programu na Wyspach pierwszy Polak poszedł z planem. Wyjawił go dopiero przed finałem
Janusz z Sosnowca w jeden wieczór stał się bohaterem brytyjskiej telewizji. Gdy podał jurorom pewien polski przysmak, oniemieli. Po części pewnie dlatego, że nie spodziewali się w nim wódki.
30.11.2022 | aktual.: 30.11.2022 12:53
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Letnie słońce, zielona trawa, ptaki na drzewach a pośrodku tego krajobrazu wielki biały namiot i unoszący się w nim zapach ciast. Czy można sobie wyobrazić bardziej sielankową atmosferę? A jednak jest to arena, na której pod czujnym okiem kamer i srogich jurorów kilkanaście osób walczy na smak, zapach, konsystencję i najbardziej zniewalające dekoracje, jakich jeszcze nikt nie widział. Łapiecie się za głowy, pytając kogo obchodzi turniej cukierników-amatorów? "Wielkie brytyjskie wypieki" to hit z wielomilionową widownią. Nareszcie w programie pojawił się pierwszy uczestnik z Polski. I zrobił furorę.
Janusz, Simon i ich pies
Janusz ma 34 lata i pochodzi z Sosnowca, od 10 lat żyje na Wyspach. Mieszka razem ze swoim chłopakiem Simonem i ich jamnikiem Nigelem w Brighton. Na co dzień wdraża w szpitalach system, którym posługują się pielęgniarki przygotowujące pacjentów do operacji. Jak mówi, do pieczenia zainspirowała go mama, która piekła ciasta w każdą sobotę. Do "Wielkich wypieków" zgłosił go Simon, za każdym razem. Bo Janusz dopiero za trzecim podejściem dostał się do programu. Za to z jakim skutkiem! Pierwszy Polak w "Bake Off" (bo taki jest oryginalny tytuł serii) odpadł dopiero w półfinale, zajmując 4 miejsce. A święcił triumfy już od pierwszego odcinka i pierwszego wypieku. Ale od początku.
Do trzech razy...
- Aplikacja jest bardzo skomplikowana. Trzeba wypełnić bardzo szczegółowy formularz, wysłać zdjęcia, nagrać wideo... - wylicza Janusz. Rozmawiamy na Zoomie podczas jego przerwy na lunch. Wciąż pracuje w firmie, do której dołączył po zakończeniu zdjęć do programu. Jak długo jeszcze?
- Ciężko powiedzieć. Nikt nie wie, co przyniesie przyszłość - mówi z uśmiechem, który pokochały miliony widzów.
A miłość widzów "Wypieków" jest wręcz legendarna. Są tak przywiązani do show, które skupia się tylko na wypiekach, bez zbędnych zwrotów akcji, wyreżyserowanej rywalizacji, jakichkolwiek negatywnych emocji. Wśród tego "zwykli" ludzie: emerytki, nauczyciele, pielęgniarki, inżynierowie, studentki, wszyscy umorusani po uszy czekoladą i rumiani od zawrotnego tempa. Tylko zwróćcie uwagę na fartuch Janusza po całym dniu pieczenia!
Od pierwszego odcinka (Janusz go wygrał!), widzowie oceniali, że znajdzie się w finale. Pokochali go za szczerość, radość i niekwestionowany talent cukierniczy. Ale wróćmy do rekrutacji do programu, bo to istna droga przez mękę.
- 60 proc. pytań podczas castingu dotyczy pieczenia: jak często pieczesz? Jaki rodzaj ciast? Jakie są twoje ulubione wypieki? Jakie masz hobby poza pieczeniem, co robisz w pracy, co robisz, by odpocząć, jaka jest twoja sytuacja rodzinna? - wylicza nasz półfinalista.
Dopiero potem następuje rozmowa telefoniczna z producentem, trwa nawet 1,5 godziny! Brytyjczycy na poważnie biorą swój hitowy program i wiedzą, że jego największą siłą są uczestnicy. Ich wybór jest kluczowy. Po telefonie jest casting na Zoomie, gdzie pokazuje się swój wypiek - w tym roku miała to być rzeźba z ciastek. To nie wszystko: teraz przychodzi czas na trudne pytania.
- Technolog "gnębi" cię przez dobrą godzinę, zadając bardzo szczegółowe pytania. Musiałem dokładnie opisać, jak robi się ciasto parzone, jakie są proporcje i co zrobić, by nie było gumowate w środku. Grillowali mnie z temperatur, w jakiej temperaturze ma być czekolada, by ją idealnie temperować (czyli nadać jej blask - przyp. red.).
Po kolejnych etapach, telefonach, rozmowach i testach udało się - Janusz został uczestnikiem 13. edycji "Wielkich brytyjskich wypieków".
Jeden miesiąc, 24 jajka dziennie, setki kostek masła
Miesiąc przed startem zdjęć Janusz zostawił pierwszą pracę, dał znać w kolejnej, że tak szybko się tam nie pojawi (na szczęście w Wielkiej Brytanii KAŻDY zna i kocha "Wypieki", więc nikt nie zadawał więcej pytań) i zajął się przygotowaniami. Musiał założyć, że będzie w przynajmniej 9 odcinkach i obmyślić 18 przepisów do nich. Każdy z nich udoskonalić, powtórzyć kilkakrotnie i być pewnym, że zmieści się w wyznaczonym czasie.
- Co 3-4 dni zamawiałem po 40 kostek masła na wszystkie kremy i masy. Dziennie zużywałem po 24 jajka - relacjonuje swoje przygotowania. Nie mogłam nie spytać, kto za to zapłacił.
- "Bake Off" to bardzo dobra produkcja, płaci za każdy transport, hotel, posiłek, dają pieniądze na składniki, płacą za każdy odcinek, w którym występujesz. W ten sposób zarabiałem – mogłem płacić za rachunki, spłacać kredyt. Bo to jest program dostępny dla każdego, także dla ludzi bez oszczędności, którzy muszą zostawić pracę, by w nim wystąpić - słyszę w odpowiedzi.
Wszyscy uczestnicy, gdy zdjęcia już się zaczęły, musieli oczywiście zamieszkać w jednym miejscu, blisko planu.
- Trzeba wstać o 5 rano, przed 7 już zaczynamy piec, kończymy o 19. Trzeba iść wcześnie spać, bo jutro od nowa... Trzeci dzień był wolny, ale trzeba było przygotować się mentalnie na kolejny odcinek - wylicza Janusz. Nawet imprezy pożegnalne każdego z uczestników kończyły się bardzo szybko, bo... tak, tak - pobudka o 5 rano!
Wuzetka na sześć i na wskroś polski piernik
Pierwsze godziny Janusza w legendarnym namiocie to sukces. Uczestnicy mieli 2 godziny, by przygotować identyczne kawałki ciasta. Jego smak miał być kojarzony z czymś dla nich ważnym, a dekoracja - oczywiście - miała być ponadprzeciętna. Janusz wybrał naszą wuzetkę.
- W 2 godziny osiągnięcie tego wszystkiego jest niemożliwe, dlatego wybrałem wuzetkę. Wiedziałem, że wygląda świetnie bez skomplikowanej dekoracji. Ona była hitem, ale usłyszałem, że jest za dużo alkoholu. A uważam, że powinienem włożyć do nich jeszcze więcej, jako Polak - zapewnia mnie.
Przez kilkanaście edycji programu widzowie obserwowali zmagania cukierników z wypiekami włoskimi, szwedzkimi, niemieckimi, meksykańskimi... nigdy z polskimi! Czy Brytyjczycy nie znają naszej kuchni?
- To pojęcie o naszej kuchni w Anglii jest bardzo małe. Tu bardzo popularne są gotowe dania do kupna, więc znają pierogi. Ale niczego bardziej skomplikowanego.
Co zatem zaproponowałby jako zadanie cukiernicze?
- Sękacz! To niespotykany wypiek, który można zrobić w wielu smakach. Na pewno rogale Świętomarcińskie, bo ich nadzienie musi być przyprawione, ale dla Brytyjczyków to kompletna nowość, pewnie nigdy tego nie próbowali. I kulebiaki - snuje plany Janusz.
Był ambasadorem polskich smaków także wśród reszty utalentowanych uczestników. Co ich zaskoczyło i zachwyciło? Polska przyprawa do piernika. Jedna z konkurentek Janusza opuściła namiot z kilkoma paczkami, wiedząc, że nic nie podrobi tego smaku.
Każdy dzień pod namiotem to kilkanaście tortów, rolad, ciastka, kremy... Trudno nie zastanawiać się, co się z tymi wszystkimi słodyczami dzieje, gdy gasną reflektory.
- Dużo osób zabiera je od domu. Bo nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę, ile jest osób w namiocie z nami. Namiot tylko wygląda na pusty. Tak naprawdę są tam operatorzy, dźwiękowcy, producent, osoby biegające z brudnymi naczyniami i wymieniające je na czyste. Oni mogą sobie brać te wypieki do domu i to się rozchodzi w sekundę - tłumaczy mi Janusz.
Marzenie w kolorze tęczy
Pokonał tysiące kandydatów, znalazł się w legendarnym programie oglądanym przez miliony ludzi i doszedł aż do półfinału. Fani od pierwszego odcinka zasypywali go wyrazami wsparcia i miłości. Zadaję łatwe pytanie:
- To było twoje marzenie?
- Tak, oczywiście, tym bardziej że nie było jeszcze Polaka w "Wielkich brytyjskich wypiekach".
Idąc do programu Janusz miał plan. Ujawnił go dopiero, gdy odpadł przed samym finałem. Opublikował swoje zdjęcia z każdego z odcinków. Kolory jego koszulek ułożyły się w tęczę.
"Misja ukończona! Kocham bycie częścią tylu różnych społeczności. Dziękuję za miłość, zabawę i wsparcie przez ostatnich 9 tygodni" - napisał do widzów po opuszczeniu namiotu.
- To był dobry plan. Gdy jesteś w takim programie, to uważam, że trzeba zabrać głos. I wcale nie musiałem być w finale, by zrobić, to co chciałem. Pomyślałem, że chcę pokazać Polakom, że jest ok być gejem.
Zaglądam w sekcję komentarzy na Instagramie Janusza. Pozdrowienia i życzenia powodzenia od dawnych gwiazd programu, znajomych, widzów... Wśród nich powtarza się najczęściej: dziękuję za to, co zrobiłeś! Trzymam kciuki za dalszy sukces!
Niestety polscy widzowie jeszcze długo poczekają na tę edycję. Polski kanał BBC Lifetime emituje powtórki starych sezonów.
Basia Żelazko, dziennikarka Wirtualnej Polski