"Wielka woda". Kulisy polskiego hitu Netfliksa. Szczęka opada
Netflix opublikował nagranie z planu serialu "Wielka woda", na którym widać, w jaki sposób stworzono scenografię naśladującą ulicę Wrocławia. Skala tego przedsięwzięcia robi ogromne wrażenie.
12.10.2022 | aktual.: 12.10.2022 17:55
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
"Wielka woda" to sześcioodcinkowy serial, którego akcja rozgrywa się w lipcu 1997 r., kiedy do Wrocławia zbliża się wielka fala powodziowa. Produkcja jest rzecz jasna inspirowana prawdziwymi wydarzeniami, czyli powodzią tysiąclecia. "Wielka woda", którą można oglądać od 5 października w serwisie Netflix, od czasu swojej premiery zbiera świetne opinie zarówno dziennikarzy, jak i widzów.
Wielkie wrażenie robią przede wszystkim scenografia i efekty specjalne, szczególnie oddanie zalanej wodą ulicy Wrocławia. Podczas wrocławskiej premiery serialu scenograf Marek Warszewski opowiedział co niego, jak udało się im stworzyć tak wiarygodny plan filmowy.
- Zbudowaliśmy jedną ulicę, która byłą kopią konkretnej ulicy, Więckowskiego, a potem ją zmienialiśmy jeszcze między zdjęciami. W postprodukcji zmienialiśmy też elewacje, aby to wszystko poszerzyć − zdradził.
Zobacz: Za kulisami scenografii serialu Netflixa - "Wielka woda"
Teraz za sprawą nagrania z planu, które Netflix opublikował w sieci, możemy dowiedzieć się, jak dokładnie to wyglądało. Już ujęcia z drona pokazują, jak zaskakująco duża była to konstrukcja.
- Już mi się zdarzały projekty, w których budowaliśmy bardzo duże dekoracje, ale tu dochodzi ten element wody, to robi największe wrażenie. Potrzebowaliśmy bardzo dużego basenu. Samo budowanie trwało gdzieś w granicach ośmiu tygodni - mówi Warszewski. - Wymyśliliśmy metodę na budowanie basenów w budynkach, aby nie obciążać stropów. To wszystko musi być superszczelne, dobrze przygotowane - wyjaśnił.
- Marek bardzo długo myślał nad tym, jak ten dekor zbudować, aby woda go nie zniszczyła, aby wiatr tego nie poprzewracał - chwalił reżyser serialu Jan Holoubek.
Scenograf przyznał, że wyzwaniem było to, czego nigdy nie robiłem na taką skalę − kopiowanie rzeczywistości jeden do jeden.
- Bo każda plama, każde okno, każdy element dekoracji typu rolety, zasłony w oknach, kwiaty w doniczkach, toczka w toczkę udało nam się odtworzyć, więc wrażenie, mam nadzieję, będzie bardzo dobre - stwierdził.
I rzeczywiście, efekt końcowy wprawia w zdumienie.
"Ogromne wrażenie robią też zdjęcia zalanego Wrocławia, wykonane przez Bartłomieja Kaczmarka, będące połączeniem prawdziwych ujęć miasta z realistycznie odtworzoną scenerią w hali zdjęciowej przepełnionej wodą. Trudno wyobrazić sobie, aby jakakolwiek polska telewizja podjęła się tak pracochłonnego i kosztownego przedsięwzięcia" - pisze w swojej recenzji dziennikarka Wirtualnej Polski Marta Ossowska.