Narkotyki, seks, przemoc. "W Polsce takiego serialu jeszcze nie było"
Serial "#BringBackAlice" podzielił widzów HBO Max. W rozmowie z WP Sebastian Dela i Jowita Budnik zastanawiają się dlaczego. - To jest poszukiwanie, zabawa formą, robienie czegoś, czego jeszcze w Polsce nie było - mówi Budnik.
07.05.2023 | aktual.: 07.05.2023 16:59
Karolina Stankiewicz: Waszych bohaterów łączy dość nietypowa relacja. Czy możecie o niej opowiedzieć coś więcej?
Jowita Budnik: To jest relacja poboczna, ale rzeczywiście ma dość specyficzną dynamikę. Para tych bohaterów jest związana konfliktem. Na początku mają duży dystans do siebie, bo postać, którą gra Sebastian, czyli serialowy Tomek, to nie jest grzeczny chłopak, a pani inspektor jest bardzo solidną policjantką, więc co sobie myśli na jego temat, to sobie myśli. Ale mają też wspólne interesy. Okazuje się, że przypuszczenia, które Tomek ma, powoli zaczynają się potwierdzać, pewne tropy się łączą. Myślę, że rozwój tej relacji jest nieunikniony i ona oczywiście ewoluuje. Od takiej bardzo na nie, do... no, to się okaże.
Sebastian Dela: Wydaje mi się, że to są postacie, które trochę nie mogą żyć bez siebie. Na samym początku to jest dość szorstka relacja, taka bardzo zawodowa, ale ona rzeczywiście ewoluuje. Niestety niewiele więcej możemy zdradzić.
W tym serialu bohaterowie sporo imprezują. A jak wyglądała praca na planie? Impreza czy ciężka praca?
Sebastian: Momentami to była świetna zabawa, cudowna przygoda, genialne nowe doświadczenia, ale było też bardzo intensywnie emocjonalnie, ponieważ to trudna produkcja. Mieliśmy dużo nocnych zdjęć, co rozbija zegar biologiczny i rytm dnia, więc bywało bardzo ciężko. Ale było też cudownie.
Jowita: Niestety granie imprez nie polega na imprezowaniu. To są wielogodzinne, często nocne zdjęcia, nieskończona liczba powtórzeń, bo przy takich scenach jest często bardzo szybki montaż. Potem to wygląda jak niesamowita impreza, ale w rzeczywistości to są dwie, trzy noce ciężkiej roboty.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jowito, jak się gra w ekipie tylu młodych aktorów?
Jowita: Świetnie. Nie miałam ze wszystkimi kontaktu w pracy, głównie spotykałam się z Sebastianem i trochę z Heleną. Z większością młodych bohaterów zetknęłam się tylko w grupowych scenach. Natomiast ich wiek nie ma najmniejszego znaczenia. To są ludzie, którzy są doskonale przygotowani, nie czułam żadnej różnicy między nimi a moimi utytułowanymi i doświadczonymi kolegami. Ale to chyba też wynika z tego, że ja zapominam czasem, ile mam lat. Bardzo dobrze się czułam w tej ekipie, a oni też nie tworzyli dystansu, więc jakoś się odnaleźliśmy.
Oglądając na ten serial, rodzice nastolatków mogliby się złapać za głowę, widząc, co te dzieciaki wyprawiają.
Budnik: Jestem matką nastolatek, więc oglądałam go, mając z tyłu głowy pytanie, czy to jest serial, który moje dzieci też mogą obejrzeć. Starsza córka na pewno, młodsza - nie wiem. Ale to jest pewien wykreowany świat. On jest bardzo barwny, mocno pojechany. Nie uważam, że to jest realne pokazanie, jak imprezuje współczesna młodzież. Jednak opowiadamy o pewnym typie ludzi. Nie wszystkie dzieciaki mają jachty, nie wszystkie stać na rodzaj imprezowania z nieograniczonymi funduszami, kiedy mogą kupić dowolną ilość alkoholu, narkotyków czy czegoś jeszcze innego. Oczywiście to nie znaczy, że się łudzę, że używki nie są obecne w życiu młodych ludzi. Natomiast nasz serial nie jest dokumentem, a wręcz jest dosyć barwnie wykreowany. Ten świat specjalnie tak wygląda, żeby był atrakcyjny dla widzów. Ale rozumiem rodziców, którzy nie będą chcieli, by ich dzieci obejrzały ten serial. I mimo, że z jednej strony może wyglądać jak apoteoza takiego nieskrępowanego życia, z drugiej strony uważam, że to jest serial, który ma pewien morał, bo dowiadujemy się, czym grożą takie zabawy. To nie są rzeczy bez konsekwencji.
Sebastian: Ja się zgadzam z Jowitą. Oczywiście to nie jest serial oparty na faktach, ale jest to kreacja, nasza wyobraźnia na temat tego, jak bawi się współczesna młodzież. Żeby to było bardziej atrakcyjne dla widza, zawsze trzeba troszeczkę podkręcić. Tutaj weszliśmy w jakąś konwencję, ale nie chcemy nikogo przekonywać, że tak właśnie wygląda współczesna młodzież. No bo - nie oszukujmy się - takich ludzi czy szkół w Polsce zazwyczaj nie ma. Trochę bawią mnie te komentarze dotyczące "#BringBackAlice", że to tak nie jest w życiu. No nie jest i o to chodzi, żeby nie było. Właśnie po to robimy filmy, żeby trochę oderwać się od prawdziwego życia.
#BringBackAlice | oficjalny zwiastun | HBO Max
Tomek, w którego się wcielasz, nie należy do tego świata, co pozostali nastoletni bohaterowie. Znów grasz łysego chłopaka z bloku.
Sebastian: Zagrałem raz syna prawników i muszę przyznać, że to mi się podobało. Super jest zagrać nie po warunkach. Wiem, że mam takie cechy, jakie mam, wystarczy zgolić mi włosy i już, ale chciałbym spróbować czegoś innego. Mam nadzieję, że ktoś we mnie uwierzy. Powtarzałem już niejeden raz i wierzę, że to się spełni: chcę zagrać romantyka-szachistę. Kocham szachy, a romantyczny chciałbym być.
Jowita: Widziałam te szachy na planie, cały czas było jechane między ujęciami z kolegami w aplikacjach.
Sebastian: Bo ja jestem z Wieliczki, stamtąd pochodzi mistrz Polski Jan Krzysztof-Duda, więc patriotyzm lokalny nakazuje mi grać w szachy.
Co sądzicie o pierwszych opiniach na temat serialu?
Jowita: Do mnie dotarły głównie pytania od znajomych, którzy mówili, że się wkręcili w serial i czekają na kolejne odcinki. Byli bardzo zawiedzeni, kiedy się dowiedzieli, że odcinki będą ukazywać się co tydzień, bo w dzisiejszych czasach ludziom trudno czekać, są przyzwyczajeni, że siadają i oglądają na raz cały sezon. Czytam też recenzje i one są różne. Niektóre są entuzjastyczne, w innych jest narzekanie, że serial nie jest realistyczny. Nie jestem przeciwniczką realizmu w kinie czy w serialu, wręcz przeciwnie, ale są przecież różne gatunki. Twórcy "#BringBackAlice" otwarcie mówią: to jest poszukiwanie, zabawa formą, robienie czegoś, czego jeszcze w Polsce nie było. Nie jest to paradokumentala opowieść. Natomiast jestem przekonana, że to jest serial, który będzie miał swoją widownię i to taką , która odnajdzie w nim to, co nas wszystkich urzekło. Kiedy po raz pierwszy zobaczyłam nasze serialowe "dzieciaki" w grupie, zobaczyłam ich energię, to jak są wystylizowani, pomyślałam: "Ja bym chciała coś takiego oglądać". Byłam ciekawa tych bohaterów.
Sebastian: Największą wagę przykładam do opinii moich najbliższych, a reszta... jeszcze nie urodził się taki, co by wszystkim dogodził. Nasz serial na pewno będzie miał swoich zwolenników i przeciwników
Myślę, że oczekiwania wobec tego serialu były spore, no bo w końcu polski serial dla nastolatków, porównywany do "Euforii"...
Sebastian: Zastanawiam się nad tymi porównaniami do "Euforii". Czy chodzi tylko o kolorystykę?
Jowita: Jest taka tendencja, że wszystko musimy do czegoś przyrównać, zaszufladkować. Kiedyś wzięłam udział w filmie, o którym wszyscy mówili, że jest "skandynawski", bo miał szare, mokre kolory i przygnębiający klimat. A przecież zdjęcia realizowaliśmy w Polsce w listopadzie, no to jak miało być? Jak coś jest barwne i z młodymi ludźmi, to też szukamy analogii.
Sebastian: Poza tym, że jest to serial o młodzieży i ma takie a nie inne kolory, to jest to zupełnie inna historia. A ja mam szczęście do robienia rzeczy nowych w Polsce. Udało mi się zrobić "W lesie dziś nie zaśnie nikt", który był określany jako pierwszy polski slasher, a teraz pierwszy polski serial o młodzieży. Bardzo się cieszę, że polscy twórcy próbują nowych rzeczy, bo przecież mamy cudownych twórców, wspaniałych fachowców w swojej dziedzinie.
Rozmawiała Karolina Stankiewicz, dziennikarka Wirtualnej Polski