W TVP Info wspomniano o dziadku Tuska. "Paskowy" zareagował błyskawicznie
W TVP Info powróciła głośna sprawa z "dziadkiem z Wehrmachtu". Gdy tylko zaproszony polityk na antenie programu #Jedziemy wspomniał o wykorzystaniu tego wątku w dawnej kampanii wyborczej, osoba odpowiedzialna za tworzenie pasków informacyjnych w mgnieniu oka wrzuciła na ekran napis o tym, że dziadek Tuska służył w Wehrmachcie.
07.04.2021 | aktual.: 07.04.2021 11:06
Senator Jan Filip Libicki z Polskiego Stronnictwa Ludowego został zaproszony do środowego wydania programu #Jedziemy, którego prowadzącym jest Michał Rachoń. Polityk wypowiedział się m.in. na temat głośnych szczepień w Rzeszowie. Komentatorzy zwracają uwagę na to, że w tym mieście wkrótce mają odbyć się wybory prezydenckie, co może tłumaczyć nagłe przyśpieszenie w szczepieniach.
Libicki powiedział, że z racji bycia długoletnim członkiem Prawa i Sprawiedliwości, wie doskonale, do czego jest w stanie posunąć się ta partia w kampanii wyborczej. Stąd nie wyklucza, że sprawa w Rzeszowie, gdzie sporo ludzi ma szczepić się bez kolejności, to ruch mający na celu przekonanie wyborców do zagłosowania na kandydata władzy.
Rachoń odparł, że tego typu stwierdzenia są zagrywką na pograniczu faulu. Libicki w kontrze przywołał wydarzenia z 2005 r. Wtedy właśnie polityk został posłem PiS. W tym samym roku do partii dołączył Jacek Kurski. – Wybuchła wtedy słynna sprawa tzw. dziadkiem z Wehrmachtu, która była czystym pomówieniem – powiedział.
Prowadzacy szybko spytał, gdzie tu pomówienie z dziadkiem Donalda Tuska. Kurski 16 lat temu twierdził, że Józef Tusk miał zgłosić się na ochotnika do Wehrmachtu. O ile mężczyzna, który wcześniej był więźniem obozu koncentracyjnego KL Stutthof, rzeczywiście był w niemieckiej armii, to jednak nie jako ochotnik - wcielono go na siłę. Potem uciekł do polskiego wojska walczącego na Zachodzie.
Gdy tylko wspomniano o Tusku, pracownik TVP Info natychmiast wrzucił na ekran czerwony pasek z napisem: "Dziadek Donalda Tuska służył w Wehrmachcie". Libicki dodał, że "cała ta sprawa została użyta tylko po to, by pokazać, ze PO i Tusk są wyrazicielami jakichś niemieckich wpływów w Polsce". Uznał to za haniebne. Rachoń wciąż dodawał, że fakty są święte, ale jak widać wolał pominąć informacje, które nie pasowały do jego interpretacji.