Ultraprawicowa żona w domu rodziny o lewicowych poglądach. Show wymknęło się spod kontroli
Jedna rodzina codziennie modli się przed posiłkiem, druga ten posiłek musi najpierw wyszperać na śmietniku. Mięsożercy kontra wegetarianie. Wierzący kontra ateiści. I to w jednym programie? Po co? Żeby ktoś w końcu na wizji wylądował w szpitalu.
27.04.2018 | aktual.: 27.04.2018 10:55
Kiedy myślimy, że w telewizji widzieliśmy już wszystko, nagle pojawia się coś, co przekracza poziom absurdu i żenady. Bo trudno powiedzieć, co widzom po takich programach jak „Zamiana żon”, który emituje stacja TTV. Znany wszystkim format, w którym rodziny zamieniają się żonami, oglądaliśmy już w wielu wydaniach. Tym razem jednak show wymknęło się spod kontroli i zapowiadana rewolucja skończyła się w szpitalu.
Trudno się nawet dziwić, bo gdy zestawia się ze sobą tak skrajnie różne rodziny, tragedia niemal wisi w powietrzu. Ale oglądamy, bo przecież każdy lubi sobie czasem podnieść poziom adrenaliny, pośmiać się z kosmitów i nadziwić, że ktoś może tak żyć. Tyle że tym razem przekroczono wszystkie granice.
Bo Bóg tak chciał
I tak w ostatnim odcinku programu widzowie poznali rodzinę Kamili i Roberta. Ultraprawicowcy, którzy podkreślają swoją religijność na każdym kroku. Mówią, że codziennie rano czytają Ewangelię, modlą się przed każdym posiłkiem. Kamila zajmuje się domem i wychowuje dzieci. Robert pracuje w banku. Typowy pan domu, który rozdziela obowiązki, decyduje, co kto może kupić w sklepie i kontroluje każdy skrawek ich warszawskiego mieszkania. - Moja rodzina jest wyjątkowa właśnie przez to, że tworzymy ją sami, według własnego pomysłu – mówiła enigmatycznie Kamila.
Na całe życie muszą mieć plan. Mała Felicja wie, kiedy musi się obudzić, kiedy iść do toalety, wrócić z podwórka, kiedy musi uciąć sobie drzemkę, zjeść podwieczorek i o której zasnąć. Plan mają na wszystko. Na zakupy, na sprzątanie, na codzienne obowiązki. Jeśli któreś z dzieci nie wywiązuje się z obowiązków, dostaje karę – choć pan domu nazywa to raczej konsekwencjami. Przysiady, pompki, podpór przodem za odstępstwo od planu i nieposłuszeństwo. Ach, i do tego nauka w domu. Syn Kamili nie chodzi do szkoły, bo rodzice boją się, że w ten sposób przesiąknie złymi nawykami społeczeństwa.
Katolicy o żelaznych zasadach musieli skonfrontować się z rodziną z Gdańska. A tam pełna plejada osobowości, których żadne zasady się nie trzymają. Córka mówi delikatnie, że są otwarci, syn, że mogą nie robić nic i będzie super, ojciec w słowach nie przebiera i mówi wprost, że są rodziną lewacką. Michał jest pisarzem erotyki, Ula – jego żona - dba o dom i dobry nastrój, dorabia jako krawcowa. Zasady luźne jak ich ciuchy.
Już na samym początku Michał nie mógł się powtrzymać, by opowiedzieć przed kamerą, jak zabrał syna w jego 18. urodziny do Pragi, by razem mogli tam legalnie zapalić skręta. A to tylko kropelka w tym wolnym od zasad domu. Gdańszczanie praktykują freeganizm, znaczy zbierają jedzenie na śmietnikach wystawionych za sklepami. Michał na działkę za miastem, gdzie spędza noce i większość czasu pisze erotyki. Pracy na etat sobie nie wyobraża, bo to by go wykończyło. Razem z żoną nie kryje, że w swoim małżeństwie przeszli przez wszystkie etapy, więc i się zdradzali.
I tak Kamila spakowała do walizki Ewangelię, Ula książkę o życiu bez mięsa. Pojechały dokonywać rewolucji. Jedna w Gdańsku, druga w Warszawie. - Długo z mężem zastanawialiśmy się, dlaczego mamy wziąć udział w tym programie. Wierzymy, że Bóg chciał, żebyśmy byli na tym miejscu, a nie innym – mówiła jeszcze przed wyjazdem Kamila.
Jak zwierzęta
Bardzo łatwo można było przewidzieć, że ta zamiana nie skończy się dobrze. Ale dla producentów to przecież manna z nieba. Kamila już po kilku minutach spędzonych ze swoją nową rodziną stwierdziła, że ojciec daje złe wzorce, dzieci nie mają żadnych zasad i nie uczą się posłuszeństwa. Nawet nie zdążyła wygodnie usiąść na kanapie. I z każdą minutą programu było gorzej i gorzej.
Michał powtarzał, że boi się „faszyzmu” Kamili. Jego żona po poznaniu Roberta była z kolei przekonana, że trafiła do jakiejś sekty religijnej. Kamila i Robert nie byli w stanie ani przez chwilę pomyśleć, że ktoś może w ogóle żyć inaczej niż oni. Ula nawet na zakupach z Robertem dowiedziała się, że dzieci nie mogą bawić się zabawkami, które w jakiś sposób „promują magię”, bo to grzech. Poszło o zabawkę z motywem jednorożca. Robert nie potrafił wyjaśnić, czym kolorowy konik może zniszczyć kruchy światopogląd jego dzieci, ale postawił na swoim.
Cały program skupił się jednak wokół Kamili. Ta, gdy przeczytała co pikantniejsze fragmenty erotyków pisanych przez Michała, miała już dość.
- Patrząc na to, jaką książkę napisałeś, dla mnie jesteś niewyżyty seksualnie i dlatego to jest chore. Zaczęłam się bać, z kim jestem w domu. Powiem ci, że od razu miałam co do ciebie takie przeczucia. Ja się teraz po tobie mogę spodziewać wszystkiego. Nie mogę czuć się bezpiecznie w pokoju, w którym jestem, bez klucza. Nie wiem, co tym możesz mi zrobić w nocy – powiedziała, a pewnie wielu widzów przecierało oczy ze zdumienia.
Sugerowała przecież, że mogłaby zostać w każdej chwili zgwałcona lub skrzywdzona w jakiś inny sposób. I tak „zwykłe” show przerodziło się w dramat.
- Wybacz mi, jesteś nienormalna. Mówisz ohydne, wstrętne rzeczy. Dziewczyno, traktujesz nas jak zwierzęta – skomentował sytuację zszokowany Michał.
A Kamila brnęła dalej ze łzami w oczach: - Aż mnie brzuch zaczął boleć. Ja jestem w ciąży!
- Zawsze wiedziałam, że są tacy ludzie, takie spaczenia. Ale nigdy nie pomyślałam, że będę tak blisko czegoś takiego. Raczej stronię od takich zboczeń, takich wariatów. Uważam, że to jest chore – tłumaczyła potem.
Podobno produkcja nie wiedziała, że Kamila jest przy nadziei. Wyjaśniała, że nie chciała być specjalnie traktowana. Jeszcze tej samej nocy źle się poczuła, krwawiła. Poprosiła Michała, by zawiózł ją do szpitala, bo „może jeszcze nie jest za późno”. Rewolucja szybko się skończyła. Nie doszło do wprowadzenia zmian w życiu rodzin, choć Michał nawet odhaczył kilka punktów z listy Kamili, która do końca programu została w hotelu.
Po wszystkim rodziny usiadły razem przy stole, pokłóciły się, Robert wypunktował to, co w Michale najgorsze w mocnych słowach i tyle. Ani jedni, ani drudzy nie mieli zamiaru zmieniać czegokolwiek w swoim życiu. Show, które teoretycznie w zamiarze ma pokazywać dwa różne światy i je jakoś zbliżać, po raz kolejny serwuje tanią rozrywkę bazującą na jednym, prostym schemacie. Wrzućmy do jednej klatki agresywne zwierzęta i czekajmy, aż się pogryzą. Tworzenie patologicznych sytuacji przed kamerą – przykład modelowy. Bo co jeszcze mogło się stać? Kamila mogła jeszcze tylko stracić dziecko.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl