Ukraina nie jest bezpieczna, więc BBC uratuje Eurowizję. To nie będzie pierwszy raz
Już wiadomo, że prawdopodobnie Wielka Brytania po raz kolejny zorganizuje Eurowizję, chociaż w 2022 r. nie wygrała konkursu. Zrobili to reprezentanci Ukrainy - finał Eurowizji 2023 powinien odbyć się więc w Ukrainie. Jednak panująca w tym kraju wojna to nie jest sytuacja sprzyjająca organizacji imprezy muzycznej. Eurowizję uratuje kraj, który zajął drugie miejsce. Znowu!
Zaraz po tym, jak Ukraina wygrała Eurowizję 2022, pojawiły się głosy mówiące, że kolejny konkurs odbędzie się, zgodnie z tradycją, w zwycięskim państwie. Problem w tym, że gdy zespół Kalush Orchestra podbijał serca widzów i jurorów na scenie w Turynie, ich kraj był już od ponad dwóch miesięcy w stanie wojny z Rosją. Wojny, która dzieje się na sporym terenie Ukrainy. Nic więc dziwnego, że w czerwcu Europejska Unia Nadawców podjęła decyzję - Eurowizja 2023 zostanie zorganizowana prawdopodobnie przez stację BBC w Wielkiej Brytanii. Zaskakujące? Wbrew pozorom, to nie jest pierwszy raz. BBC już wcześniej ratowała Eurowizję. I to czterokrotnie.
"Tradycją jest, że kraj, z którego pochodzi zwycięzca Konkursu Piosenki Eurowizja, jest gospodarzem konkursu w kolejnym roku, chyba że nie pozwalają na to kryteria bezpieczeństwa. (...) Z uwagi na sytuację polityczną, EBU z głębokim żalem stwierdza, że kryteria bezpieczeństwa potrzebne do organizacji konkursu w Ukrainie nie mogą być spełnione przez tamtejszego nadawcę. (...) W związku z tą decyzją EBU podjęło rozmowy o organizacji konkursu w kraju, z którego pochodzi laureat drugiego miejsca w tegorocznym konkursie - z brytyjskim nadawcą BBC" - czytamy w komunikacie EBU.
Chwilę później w mediach społecznościowych stacji pojawił się komunikat potwierdzający rozmowy o Eurowizji 2023. Jeśli faktycznie kolejny finał odbędzie się w Wielkiej Brytanii, okaże się, że BBC znów uratuje Eurowizję. Tak jak w latach 60. i 70.
Wówczas w Europie nie było wojny, ale w krajach, które miały organizować wydarzenie, nie zawsze dobrze się działo. W 1960 r. finał Eurowizji odbył się w Londynie, a nie w którymś z holenderskich miast, bo Niderlandy nie było stać na finansowanie kosztownego widowiska. Wielka Brytania była drugim wyborem organizatorów, bo wtedy, tak jak w 2021 r., drugie miejsce należało do wykonawcy z Anglii.
Sytuacja powtórzyła się trzy lata później. Finał znów przygotowała BBC, chociaż powinna zająć się tym francuska telewizja. Powód? Brak środków finansowych. Organizacji zrzekły się też Monako (drugie miejsce w finale w 1962 r.) i Luksemburg (trzecie miejsce). Anglia podjęła wyzwanie. Nie po raz ostatni.
W 1971 r. Eurowizję wygrało Monako, ale kolejny finał znów organizowała stacja BBC, choć tym razem nie w Anglii, a w Szkocji. Monako odpuściło, bo w kraju nie było hali, która spełniałaby wymogi coraz bardziej spektakularnego konkursu.
Po dwóch latach europejscy wokaliści znów spotkali się w Wielkiej Brytanii. Finał Eurowizji 1974 odbył się w Brighton, a nie gdzieś w Luksemburgu. Kraj miał dobrą wymówkę znaną z poprzednich lat - brak pieniędzy. Ale tu nie ma się co dziwić, bo Luksemburg wygrał Eurowizję dwa razy z rzędu, więc imprezę musiałby organizować rok po roku.
Później finały odbywały się zgodnie z ustalonym porządkiem (poza 1980 r., gdy finał zorganizowano w Hadze, a nie w Izraelu, któremu - jak poprzednikom - brakło funduszy). Po ponad 20 latach, kiedy kolejne kraje z chęcią brały na siebie obowiązek (ale i przywilej) narzucony zwycięzcom, po raz kolejny doszło do zawirowań.
Ukraina, nawet jeśli chciałaby poddać się tradycji, nie byłaby w stanie udźwignąć ogromu zobowiązań. I chodzi nie tylko o pieniądze, które w tym kraju potrzebne są na inne ważne rzeczy, niekoniecznie na organizację imprezy muzycznej. Mowa też o bezpiecznym miejscu, gdzie wokaliści nie musieliby się obawiać o swoje życie. Póki co Ukraina nie jest w stanie tego zagwarantować nikomu, więc o finał znów będzie musiała zatroszczyć się BBC.