TYLKO W WP: Nowy serial Netfliksa kręcony w Poznaniu? W obsadzie Polacy!
26.08.2019 11:08, aktual.: 26.08.2019 13:12
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
W Poznaniu zakończyły się zdjęcia do pilota amerykańskiego serialu "No Second Chances", który na początku przyszłego roku trafi najprawdopodobniej na platformę Netflix. W ekipie są również Polacy. W jednej z ważnych ról zobaczymy aktora z "Gry o tron".
Serial ma być thrillerem medyczno-szpiegowskim. - Ma wartką akcję, w scenariuszu dużo się dzieje, jest dużo dynamicznych ujęć, które zapowiadają, że powstanie angażująca opowieść - mówi mi jedna z osób z ekipy. - Akcja dzieje się w Pradze, którą Poznań udaje. Kręciliśmy w malowniczych lokalizacjach, ale głównie we wnętrzach - w winiarni, w dawnej zajezdni tramwajowej czy w klubie Pod Minogą. Jeden dzień zdjęciowy mieliśmy też w Komornikach pod Poznaniem - dodaje.
Dlaczego postawiono na Poznań? - Ze względu na ofertę miasta, które dysponuje sztabem specjalistów, malowniczymi lokacjami i studiem w Komornikach. Dużo można zrobić na miejscu, bez konieczności przenoszenia ekipy z miejsca na miejsce - tłumaczy.
Fabuła ma skupiać się na środowisku lekarzy, które ma zostać odmalowane wiarygodnie. - Na planie twórcy zapewniali nas, że ich intencją jest pokazanie faktycznych problemów lekarzy. Scenariusz daje okazję nie tylko do zadania pytania o moralność i etykę, ale też o wyrzuty sumienia, znieczulicę na śmierć czy chęć ugrania czegoś dla siebie na zdrowiu innych. To oczywiście wątki, które pobrzmiewają w tle, bo fabuła na pierwszym planie nakierowana jest na akcję - zapewnia źródło.
Głównym bohaterem jest doktor Tseng, w którego wciela się Czech Daniel Mavrov. To postać, która musi zmierzyć się z własną przeszłością, ułożyć się sama ze sobą, naprawić swoje błędy albo je przepracować. - To nie jest lekarz, jakiego znamy z polskich telenowel. Zdecydowanie bliżej mu do ludzi pokroju doktora House’a. Ma w sobie ból, mrok, tajemnicę. Nie da się za nim nie iść - dodaje.
Obok Mavrova zobaczymy też Otto Sinclaira z Panamy, Alexandra Nabiulina z Rosji, a także Polaków - Pawła Sakowskiego, Ilonę Janyst i Marcelinę Bożek. O Sakowskim zrobiło się głośno za sprawą "Gry o tron”. Polak zagrał lorda Hornwooda, jednego z chorążych Starków. Mogliśmy go oglądać w scenie oblężenia zamku Winterfell, która uchodzi za jedną z najbardziej spektakularnych w finałowym sezonie.
- Paweł gra Jeffa, postać bardzo ważną z punktu widzenia fabuły. Pojawia się na początku i na końcu odcinka, spaja go, jest takim łącznikiem. To na pewno nie będzie epizod jak w "Grze o tron” - informuje źródło.
Polakowi partneruje Marcelina Bożek, która poza rolami w spektaklach Teatru Nowego w Krakowie i English Theater Berlin ma na koncie główną rolę w niemiecko-amerykańskiej produkcji filmowej "No Zou No Die” w reżyserii Tau Tau. Sakowski wrzucił na Instagram ich wspólne zdjęcia z planu.
Jeśli zaś chodzi o samą fabułę, to odpowiedzialna za produkcję po stronie polskiej firma Sowa Marketing opisuje ją tak:
Ścigani przez nieznanych wrogów czterej lekarze pod przywództwem tajemniczego doktora Tsenga są zmuszeni rozwiązywać rozstrzygające o życiu i śmierci zagadki. Wciągający dramat medyczny "No Second Chances” przedstawia sprawdzone przez profesjonalistów scenariusze. Uczcie się medycyny i bawcie się serialem, w którym toczy się gra o dużą stawkę, opartym na powieści amerykańskiego edukatora medycznego i twórcy YouTube'owego J. T. Madicusa.
"No Second Chances” nadzoruje amerykański producent Jason T. Madicus, po stronie polskiej za kierowanie produkcją odpowiada Damian Ratajczyk. Reżyseruje również Polak Gabriel Rodak, dla którego jest to debiut fabularny. Twórca jest absolwentem uczelni w Poznaniu i Hiszpanii. Scenarzysta Nathan Thomas jest Nowozelandczykiem. Za zdjęcia odpowiedzialni są poznaniacy Mikołaj Grudziński i Mateusz Nowak. Scenografia to dzieło Mateusza Płóciennika.
Na razie nie wiadomo, kiedy miałaby odbyć się premiera. Nie ma też pewności, która z platform wyemituje serial, choć na planie jak mantra powracała nazwa Netflix. - Wiem, że twórcy prowadzą zaawansowane rozmowy z Netfliksem, który ma być zainteresowany produkcją. Na tym etapie wiem jedynie, że w opcję wchodzi tak samo serial, jak i film fabularny. My kręciliśmy tak, żeby materiał można było rozbić na odcinki, ale i stworzyć z nich filmową całość. Przekonamy się o tym pewnie niebawem, bo produkcja jest na takim etapie, że z powodzeniem gotowe dzieło moglibyśmy oglądać na początku przyszłego roku. Wiem, że Netflix bardzo chwalił poziom realizacyjny, a dla nich to podstawowy wyznacznik. Ekipa raczej na to się nastawia - dodaje nasz informator.