PublicystykaTYLKO W WP. Michał Fajbusiewicz: "Dowiedziałem się, że będę miał podłożoną bombę pod samochodem" [WYWIAD]

TYLKO W WP. Michał Fajbusiewicz: "Dowiedziałem się, że będę miał podłożoną bombę pod samochodem" [WYWIAD]

Legendarny "Magazyn kryminalny 997" wraca na antenę. W rozmowie z WP Michał Fajbusiewicz zdradza fenomen tego programu, a także opowiada o niebezpieczeństwach, na które jest narażony. Czy Polacy znów pomogą w rozwikłaniu kryminalnych zagadek?

TYLKO W WP. Michał Fajbusiewicz: "Dowiedziałem się, że będę miał podłożoną bombę pod samochodem" [WYWIAD]
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe
Michał Dziedzic

06.10.2017 | aktual.: 06.10.2017 18:53

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Michał Dziedzic, Wirtualna Polska: Jak zapatruje się pan na powrót po 7 latach? Spodziewał się pan tego?
Michał Fajbusiewicz: Absolutnie nie, to była dla mnie bardzo zaskakująca propozycja ze strony kierownictwa TVP2. Padła w maju i na początku nawet nie byłem przekonany, czy to ma jakiś sens, już parę lat byłem w małej stacji Polsat Play, miałem niedużą, ale stałą widownię. Ale kiedy się pojawiła się ta propozycja, doszedłem do wniosku, że to jest właściwie końcówka mojej kariery, jakieś nowe wyzwanie i warto się w tym wyzwaniu sprawdzić. Dlatego podjąłem się tej próby. Tym bardziej, że stworzono nam zupełni inne warunki niż przez ostatnie lata, zaoferowano wielkie nowoczesne studio. I z tego skorzystaliśmy, chociaż nie odbyło się bez problemów.

To znaczy?
Był bardzo krótki czas przygotowania, problemy techniczne oraz organizacyjne. Zupełnie inaczej się pracuje z prywatną stacją niż z wielką państwową korporacją. Były stawiane wymogi, którym nie mogliśmy początkowo sprostać. Trzeba było zebrać nowe grono współpracowników. Wystartowaliśmy z programem z ponad miesięcznym opóźnieniem. To jest żywa materia. Często musimy mieć zgodę na to, żeby opublikować jakieś personalia czy wygląd osób, które pokazujemy. Czasem ludzie się rozmyślają, zmieniają zdanie. Wczoraj na prośbę policji musiałem zupełnie zmienić program, bo w sprawie, którą chciałem omówić, coś się nagle zmieniło po 20 latach.

A co pan myśli o formie tego programu, będzie ona po tylu latach atrakcyjna dla widza?
Program jest ten sam, ale nie taki sam. Zobaczymy po kilku tygodniach, jaki będzie jego odbiór. Ja np. pierwszego odcinka swojego programu nie obejrzałem, bo była taka wichura, że nie było prądu. Nawet zebrałem się z gronem przyjaciół, żeby go zobaczyć, bo powrót po 7 latach to jednak duże wydarzenie w moim życiu. Ale się nie udało. Pierwszy raz mi się coś takiego zdarzyło, jak pracuję prawie 40 lat.

W jaki sposób rozwój technologii, internetu wpłynie na formułę "Magazynu kryminalnego 997"?
Od kiedy tylko pojawiła się taka możliwość, mieliśmy łączność z telewidzami i wszystkie ponad 3000 spraw, którymi się zajmowaliśmy, można było sobie w internecie odtworzyć. Akurat w tej sprawie wiele się nie zmieni. Będzie za to nowy sposób filmowania, nowe rubryki, ale trzon formatu pozostanie bez zmian.

Kiedyś pokazywane w programie symulacje zbrodni wywoływały duże emocje, czy dziś boi się pan konkurencji paradokumentów?
Nie uważam tego za konkurencję. Oczywiście wszystko, co zabiera widownię, jest konkurencją, ale nie ma co porównywać programu, który jest dramatem do rozrywki. To nie ma sensu. To jakby porównywać koncert symfoniczny do muzyki disco polo. Można tylko powiedzieć, że disco polo słucha parędziesiąt razy więcej ludzi niż muzyki symfonicznej. Ja pokazuję życie, chodzi u nas o wykrycie sprawy, a tam chodzi tylko o pustą rozrywkę. To jest zrobione tylko po to, żeby ludzi przestraszyć i podniecić, zrobić show.

Ostatnie głośne kryminalne sprawy, jak np. śmierć Magdy Żuk, Polacy zaczęli rozwiązywać na własną rękę, w internecie. Skąd takie zawzięcie?
Internet stworzył teraz takie możliwości, których kiedyś nie było. Myślę, że ludzie zawsze interesowali się tymi kwestiami, ale nie mogli tego egzemplifikować. Ja akurat nie jestem wielkim zwolennikiem internetu, bo jest w nim za dużo chamstwa. Dobrze, że ludzie chcą szukać zabójców, ale stawianie zarzutów czy podejrzewanie kogoś, nie mając na to dowodów, burzy jakiś ład społeczny. Jest to bardzo ważny kanał z tym, że ma więcej wad niż zalet. Jest więcej przestępstw internetowych niż pożytku z przekazywanych przez internautów informacji. Są specjalne wydziały w każdej komendzie wojewódzkiej, które zajmują się cyberprzestępczością. Jest to absolutnie powszechne. To bardzo rzadkie, żeby kogoś dotknęło zabójstwo, natomiast przestępczość internetowa dotyka właściwie wszystkich. Jeżeli chodzi o sferę spraw kryminalnych, to więcej jest strat niż pożytku.

Na fali afer kryminalnych zaczęły wypływać też gwiazdy. Detektywem, który mocno lansuje się przy okazji rozwiązywanych spraw, jest choćby Krzysztof Rutkowski.
Wolałbym się nie wypowiadać na temat tego pana.

Chciałem widzieć, co myśli o tym zjawisku najpopularniejszy dziennikarz śledczy.
Bardziej czuję się reżyserem niż dziennikarzem śledczym. Wiem, że co prawda to lepiej brzmi i właśnie w takiej szufladzie jestem prawie 40 lat, ale ja żadnych śledztw nie prowadzę, nikogo nie szukam, nikogo też nie złapałem. To jest trochę określenie na wyrost, ale przyjmuję je z dobrodziejstwem inwentarza. Na pewno w tej dziedzinie jestem najpopularniejszą postacią, ale to wynika z tego, że od ponad 30 lat byłem na antenie telewizji. Był taki okres, kiedy rzeczywiście oglądało mnie pól Polski, w szczytowym momencie 18 mln osób, więc znają mnie całe pokolenia. A czy ta popularność teraz powróci? To się okaże.

Czy ze względu na poruszane w programie tematy, czuł się pan kiedyś w niebezpieczeństwie?
Przed laty zadzwonili do mnie z biura kryminalnego komendy głównej, żebym odstąpił od pokazywania pewnego tematu, bo jest na mnie wyrok i nie są w stanie zapewnić mi bezpieczeństwa. Dowiedziałem się, że najpewniej będę miał podłożoną bombę pod samochód, albo jakiś strzelec na mnie zapoluje. Pamiętam, że wtedy przez dwa miesiące sprawdzałem lusterkiem, czy pod moim samochodem nie ma bomby. To było w czasie wojny gangów, paranoja. Niedawno też prowadziłem program wspólnie z Justyną Poznańską i odwiedziła nas pani, która była funkcjonariuszem więziennym. Wspominała bohatera mojego programu, który przeze mnie odsiadywał dłuższy wyrok. Powiedziała, że Leon P. w więzieniu cały czas ćwiczy na siłowni i mówi, że jak wyjdzie, to rozliczy się z Fajbusiewiczem.

Zgłosił pan to na prokuraturę? Kiedy Leon P. kończy odsiadywać wyrok?
Przyznam się, że jeszcze tego nie zgłosiłem. Rozmawiałem z tą kobietą wiosną, a wtedy miał kończyć odsiadkę za kilka miesięcy. Możliwe, że już wyszedł. To, co robię, wiąże się z pewnym ryzykiem. Gdyby moja mama żyła, pewnie by mi zabroniła się w takie rzeczy mieszać. Dla mnie istotne jest to, że poprzez program możemy ludzi informować i ostrzec przed niebezpieczeństwem. Ta praca ma pewną misję.

Po 7 latach na antenę powrócił "Magazyn Kryminalny 997". Prowadzi go Michał Fajbusiewicz, który poszukuje niewykrytych sprawców przestępstw i kryminialistów ściganych listami gończymi. Program można oglądać w czwartki o godz. 22:40 na antenie TVP2. Tutaj przeczytasz recenzję premierowego odcinka "Magazynu Kryminalnego 997".

Źródło artykułu:WP Teleshow
michał fajbusiewicztvppublicystyka
Komentarze (94)