TYLKO U NAS. Tadla komentuje napiętą sytuację z Kretem: "Nie potrafię milczeć!"
W rozmowie z nami dziennikarka wyznała, że nie zamierza dłużej milczeć. W końcu skomentowała zachowanie Kreta. - Czasem się człowiekowi po prostu ulewa - powiedziała.
Mimo że Kret i Tadla nie są już parą, wciąż są na siebie skazani, ponieważ pracują w tej samej stacji. Ostatnio zasiedli przy jednym stole w programie informacyjnym. Rozmowa dotyczyła pierścionka zaręczynowego Joanny Krupy, który kosztował fortunę. Beata Tadla zaczęła zerkać wówczas na swoje ręce i tym samym wyprowadziła Kreta z równowagi.
- A co ty tak pokazujesz? - zapytał pogodynek i dodał do współprowadzącego - Ona miała jeden pierścionek, ale się jej rozpadł.
- Wszystko się kiedyś rozpada - skwitowała Tadla.
Z celnej riposty dziennikarki śmiało się wielu internautów. Niezrażony upokorzeniem Kret postanowił jednak dokładniej wyjaśnić poruszoną na wizji kwestię. Okazuje się, że mężczyzna nigdy nie podarował zaręczynowego pierścionka Tadli. Wręczył jej jedynie pamiątkę z wyprawy w góry Golan w Syrii. Jak twierdzi, był to arabski pierścień złożony z pięciu elementów.
- Dowiedziałem się z tabloidów, że zażyczyłem sobie zwrotu pierścionka zaręczynowego - mówi w rozmowie z "Super Expressem". - Tylko przede wszystkim nie było nigdy pierścionka zaręczynowego. Ja o nic nie prosiłem i nie życzyłem sobie żadnego zwrotu. (...) My z Beatą mamy takie same arabskie pierścionki, które się rozkładają i trzeba je umiejętnie złożyć. I Beacie się rozpadł ten pierścionek. Rozpadł się jej w "Tańcu z gwiazdami", spadł jej z palca i się rozpadł. Tyle... - tłumaczył prezenter w tabloidzie.
W rozmowie z WP Gwiazdy Beata Tadla wyznała, co sądzi o całej tej sytuacji.
- Nie chcę komentować, ani z niczego się tłumaczyć. Czasem się człowiekowi po prostu ulewa. Ja niczego nie kalkuluję. Nie patrzę, czy coś mi się opłaca wizerunkowo - czy nie, bo jestem spontaniczna. Nie mizdrzę się, nie kombinuję, nie jestem też częścią żadnej PR-owej układanki, nikt nie steruje moim życiem i nikomu nie zamierzam tego steru przekazywać. Nie prowokuję żadnych sytuacji, one się po prostu dzieją. Jeśli coś wychodzi, to wychodzi reaktywnie, a nie aktywnie z mojej strony. Ja ostatnio przechodzę wielki test. Nie dziwię się, że media mnie obserwują, bo nigdy nie zamykałam im drogi do mojego życia, taka ich rola i ja to rozumiem. Ale wiadomo - łatwiej uśmiechać się z okładki i opowiadać o szczęściu, niż publicznie mierzyć z nieszczęściem. Więc obchodzę temat, jak tylko mogę, z dystansem, uśmiechem, bo to moja tarcza. Mówi się, że jesteśmy kowalami swojego losu, ale nie na wszystko mamy wpływ. Czasami coś od zewnątrz nas zaatakuje i wtedy już od nas samych zależy, jak sobie z tym poradzimy. Niektóre rzeczy nas wzmacniają. Program, który współtworzę, a także "Taniec z gwiazdami" - pozwoliły mi się otworzyć. Zawsze pracowałam w ciasnym garniturze ograniczeń. Teraz mam większą śmiałość, choć oczywiście pamiętam o odpowiedzialności za słowa, bo one mają swoje konsekwencje. Jeśli będę musiała je ponieść, to poniosę, ale wezwana do odpowiedzi - milczeć nie potrafię. Taka natura - podsumowała dziennikarka.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.