TYLKO U NAS! Andrzej Rosiewicz o swoim występie dla Trumpa: "Chciałem być głośnym obciachem i udało się!"
06.07.2017 14:06, aktual.: 06.07.2017 16:37
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
W studiu "Pytania na śniadanie" pojawił się Andrzej Rosiewicz, który zaśpiewał piosenkę specjalnie skomponowaną na przyjazd amerykańskiego prezydenta w Polsce. Artysta w rozmowie z nami zdradził, jak wyglądały przygotowania do występu i co powiedziałby Donaldowi Trumpowi, gdyby spotkał się z nim twarzą w twarz.
Wideo ze śpiewającym Andrzejem Rosiewiczem na cześć Donalda Trumpa zostało już okrzyknięte hitem internetu. Postanowiliśmy skontaktować się z artystą i wypytać go o kulisy słynnego już nagrania. Okazało się, że źródła inspiracji należy doszukiwać się już w latach 80.
- Jak były jakieś duże wydarzenia historyczne np. wizyta Gorbaczowa w 1988 roku, to ja go rok wcześniej obserwowałem. To był rewolucjonista, który doprowadził razem z papieżem i Reganem do rozmontowania Związku Radzieckiego. Nie podejmuję decyzji pochopnie. Dopiero, jak cały Zachód piał z zachwytu na temat Gorbaczowa, napisałem: "Michaił, Michaił, eta piesnia dlia tiebia". Za to, żeby te reformy doprowadził do końca. I tak też się stało. Potem były jeszcze inne wydarzenia, o których nie chcę wspominać, a ostatnio wybory w Ameryce. Obserwowałem najpierw, jaki jest Donald Trump. Na początku mi się nie bardzo podobał. Mówili zresztą, że te dwie kandydatury to jak wybór między dżumą a cholerą. Ja też uważałem, że ci kandydaci nie są tacy, jak na prezydenta Ameryki przystało, ale potem Donald Trump zaczął mi się coraz bardziej podobać. Lubię wtedy zabierać głos w formie piosenki. W związku z tym zacząłem robić ileś tam piosenek, szkiców i udało mi się skończyć dwie piosenki: "Sing and jump for Donald Trump" i "Melanie", o jego pięknej żonie Słowence - powiedział Rosiewicz w rozmowie z WP Teleshow.
Plan był ambitny. Wokalista chciał wystąpić przed amerykańską parą prezydencką i osobiście zaprezentować im swoje piosenki. Tak się jednak nie stało.
- Miałem nawet zamiar wystąpić dla niego na żywo - tak jak dla Gorbaczowa. Miała być kolacja z parą prezydencką w przeddzień jego wystąpienia w Polsce. Wtedy byłoby to fajne, zwłaszcza, że wiedziałem, że artyści amerykańscy nie bardzo chcą dla niego występować. A on mi się podoba, więc napisałem o nim pozytywnie. Niektórzy internauci nie zrozumieli tego przekazu. Ja tam śpiewam: "They say he is a hero of Robert De Niro" ("Mówią, że Trump jest bohaterem dla Roberta De Niro"), ale wiedziałem, że on nienawidzi Trumpa. To jest ironia! Ale ci, co tego słuchają, to angielskiego nie znają? W tekście jest wiele wypowiedzi, których ludzie nie rozumieją. Ale tacy też muszą istnieć. Donald Trump, jako inteligentny i dowcipny facet, na pewno by to zrozumiał. Jednak jako że on za późno przyleciał do Polski, to nie udało się zorganizować tego występu. Natomiast piękna liryczna piosenka "Melanie", no cóż, zabrakło organizatorom trochę wyobraźni. Ja wizję artystyczną mam, a oni nie bardzo. Jak Pierwsza Dama Melania i Pierwsza Dama Agata Kornhauser były w Centrum Nauki Kopernik, to byłoby świetnym pomysłem, gdyby Andrzej Rosiewicz przebrany za Kopernika nagle sam zaśpiewał w tym muzeum piosenkę dla Melanii. Byłoby znowu artystyczno-polityczne wydarzenie. To muszą być ludzie, którzy spotkają się z Andrzejem Rosiewiczem, porozmawiają, jak ten pomysł musi wyjść. Ale niestety, tam często brakuje artystycznej duszy.
Wokalista nie zamierzał jednak odpuścić. Chciał zrobić wszystko co w jego mocy, aby wystąpić przed prezydencką parą i pokazać światu specjalnie skomponowane na tę okazję piosenki.
- Pomyślałem, że trzeba spróbować załatwić występ dla pana prezydenta Trumpa z żoną. Udałem się do pana Waszczykowskiego, ministra spraw zagranicznych, który zachował się jak elegancki młodzieniec i zaprosił mnie na rozmowę. Powiedział mi o napiętym grafiku Trumpa i że już nie da się zorganizować występu, ale mówi, że może w telewizji można by puścić? I wtedy Jan Parys, prawa ręka ministra, zadzwonił do Marcina Wolskiego, a on do mnie. I udało się. Dostałem pół godziny czasu w studiu "Pytania na śniadanie". Udało nam się to szybko nakręcić. Nie tak profesjonalnie, jak to powinno być zrobione. Co niektórzy internauci zarzucają właśnie ten brak profesjonalizmu, ale ja jestem bardzo zdolnym amatorem, w tej sprawie profesjonalnym. Wiele lat dawałem na to dowodów, tylko czasem warunki są takie, jak widać. Andrzej Rosiewicz nie ma warunków, czasu, żeby zrobić to tak, jak powinno być. To powinna być duża grupa baletowa, a tak to jedną dziewczynę udało się dorwać, która z tymi pomponami skakała. Uważałem jednak, że lepiej coś zrobić, niż nic nie robić. Jak piszą w internecie, że obciach, to ja wtedy mówię: dziękuję internautom, że zabrali głos, chciałem być głośnym obciachem i udało się! - dodał.
Wielu widzów z pewnością zastanawiało się, jak wyglądały przygotowania do występu, który dziś bije rekordy popularności w internecie. Okazało się, że prób prawie nie było, a show, jakie zaprezentował, nie spełniło jego oczekiwań. Rosiewicz jednak się nie załamuje i już planuje spotkanie z Donaldem Trumpem w Białym Domu.
- W przeddzień krótka próba i już. Fred Astaire, taki cudowny tancerz, ile on prób poświęcał na to, żeby wystąpić! Warunków nie było na to, żeby Andrzej Rosiewicz rozwinął skrzydła i pokazał, co potrafi. (…) Taki mi jeszcze pomysł fajny wpadł. Rozwinę jeszcze te tematy o Trumpie i Melanie, bo jestem anglojęzyczny, czyli mogę pisać, mówić i rozśmieszać po angielsku. Początkowo to chciałem dać show w Białym Domu dla Donalda Trumpa. Dotarcie do niego, to byłaby wielka sprawa. Ale w przyszłym roku może nasz prezydent poleci tam i wtedy przygotuję prawdziwe show. Może wystartujemy z czymś w Białym Domu. Gdybym się spotkał z Trumpem, to miałbym przygotowane takie dwie sytuacje. Kupiłem sobie amerykański krawat ze Statuą Wolności. Stanąłbym przed nim i powiedział tak: "Panie prezydencie, cieszę się bardzo, że mogę jako Polak patrzeć na pana bez wiz". Druga sytuacja byłaby następująca. Trump bardzo nie lubi Obamy, więc powiedziałbym ironicznie: "Panie prezydencie, Obama w swojej kampanii wyborczej miał słowo "change", czyli "zmiana". I pan jest tą dobrą zmianą, o której marzył Barrack Obama. Pan jest tym spełnieniem jego snów" - podsumował w rozmowie z WP Teleshow.
Zobacz także: Andrzej Rosiewicz śpiewa dla Donalda Trumpa
Tu pobierzesz za darmo aplikację Program TV:
src="https://d.wpimg.pl/1031600158-1003293454/aplikacja.png"/> src="https://d.wpimg.pl/457701298--1013396447/aplikacja.png"/>