Minęło 19 lat. Teraz Makowieckiego trudno rozpoznać
Tomasz Makowiecki był prawdziwym objawieniem pierwszej edycji "Idola", który po programie mówił szczerze o ciemnych stronach tego projektu. Przez wiele lat stronił od mediów i skupiał się na muzyce, ale telewizyjny show-biznes cały czas się o niego upominał. Osiem lat po wydaniu ostatniej płyty wrócił do telewizji z nowym singlem.
Makowiecki miał zaledwie 19 lat, kiedy wziął udział w legendarnym talent show dla wokalistów – "Idolu". Był rok 2002 i choć buntowniczy romantyk zajął dopiero piąte miejsce (wygrała Alicja Janosz), to spełniło się jego marzenie o karierze muzyka.
- Kiedy kończył się "Idol", zyskałem popularność, otworzyło się wiele drzwi i skorzystałem z tego, ale nie wiem, czy byłem gotowy na to, co mnie spotka. Podpisałem z wytwórnią kontrakt na kilka płyt. Z jednej strony była to szansa. Z drugiej - kajdany. Zakończyłem ten etap. Odzyskałem wolność - mówił po latach na łamach magazynu "Maleman".
W 2002 r. Makowiecki nagrał debiutancki album "Makowiecki Band". Muzyk stanął także na czele zespołu sygnowanego tą samą nazwą. W 2005 r. ukazał się kolejny krążek formacji pt. "Piosenki na nie". Dwa lata później wokalista wydał płytę "Ostatnie wspólne chwile" pod swoim imieniem i nazwiskiem i tym samym rozpoczął solową karierę.
W 2008 r. o Makowieckim zrobiło się głośno w kontekście małżeństwa z Reni Jusis. Muzyk później narzekał, że telewizyjny show-biznes cały czas się o niego upominał (cztery razy odrzucał zaproszenie do "Tańca z Gwiazdami") i wcale nie zabiegał o popularność. Kolejna jego płyta ukazała się w 2013 r. ("Moizm"). Tomasz Makowiecki unikał blasku fleszy przez długie lata.
W 2019 r. mimowolnie znalazł się w centrum uwagi przez rozwód z Reni Jusis. Ale do telewizji z własnej woli przyszedł dopiero teraz. Wszystko za sprawą nowego singla "Bardziej niż zwykle", który wykonał w studiu "Dzień Dobry TVN".
Tomasz Makowiecki - Bardziej niż zwykle (Official Video)
Makowiecki opowiadał, że ta piosenka powstawała praktycznie przez 5 lat. - Leżała w szufladzie i któregoś dnia po prostu do niej wróciłem. Przy wsparciu Michała Wiraszki z zespołu Muchy nabrała ostatecznego kształtu – tłumaczył Makowiecki, który nie ukrywał, że pandemia pokrzyżowała mu wszystkie plany.
- Wszystko się wywróciło do góry nogami, przewartościowało. Moje plany legły w gruzach. Wtedy zacząłem składać tę płytę – wyznał Tomasz Makowiecki.