To była prawdziwa rewolucja. Ryby wylatywały przez okno
Magda Gessler tym razem zawitała do Szczecinka, by przeprowadzić rewolucję w tamtejszej restauracji. Emocje sięgały zenitu.
12.11.2020 | aktual.: 02.03.2022 08:59
Tym razem rewolucje dosięgły restauracji Zamek w Szczecinku. To 40-tysięczne miasto położone w województwie zachodniopomorskim. Nad jednym z tamtejszych jezior znajduje się Zamek Książąt Pomorskich, gdzie zlokalizowana jest restauracja, której od niedawna właścicielem jest Rafał.
Mężczyzna od kilkunastu lat zajmuje się gastronomią, jednak skupiał się do tej pory na barach szybkiej obsługi. W pewnym momencie postanowił przejąć znaną w okolicy restaurację. Jednak "Zamek" uchodził za miejsce dla elit. Rafał postanowił zostawić dotychczasowy zespół restauracji i tylko do kuchni wprowadził swojego przyjaciela Szymona. Niestety restauracja nie radzi sobie najlepiej. Dlatego wezwano na pomoc Magdę Gessler.
- Dziwny bon ton - pierdon, czego się mam spodziewać po restauracji tak udekorowanej na zamku? Myślę że drożyzny. Nie pachnie tu jedzeniem, co mnie bardzo niepokoi i nie zachęca. Na razie nie mam apetytu, zobaczymy, czy wstrząśnie mną karta.
Restauratorka zamówiła tatar, rosół królewski i… oględziny ryby. Okazało się, że "świeży" jesiotr leży w lodówce już czwarty dzień: - jakie faux pas na zamku! Niech to wyrzuci do śmieci i to natychmiast, albo ja przez okno! – powiedziała Gessler i faktycznie wyrzuciła rybę przez okno.
Zamiast jesiotra restauratorka zamówiła mrożonego sandacza.
Tatar Gessler oceniła słowem "masakra". Był mdły, a sos zaserwowany do niego tłusty. Do tego podano jej mrożone pieczywo, co z góry było skazane na porażkę.
- Królewski to on nie jest, raczej pomyjowaty. Zimny i bez smaku – skomentowała Gessler przyniesiony jej rosół.
Ale najgorzej wypadła ryba, którą restauratorka wypluła w serwetkę: - straszne, nie ma żadnego smaku. Kucharz chce, oglądał, ale nigdy dobrze nie jadł.
- W tej restauracji jest przerost formy nad treścią. Dania są przedekorowane i po prostu niesmaczne – podsumowała Gessler wizytę w Zamku.
Nazajutrz spotkała się z szefem, który przyznał, że oprócz restauracji prowadzi warsztat samochodowy.
Gessler narzekała, że właściciel nie stawia na lokalne potrawy: fantastyczne pieczywo i bogactwo jezior. Okazało się, że właściciel nie ma pojęcia o jedzeniu. Nie potrafił odpowiedzieć na podstawowe kulinarne pytania. Nie wiedział, z czego się robi barszcz ukraiński.
Później wzięła na rozmowę szefa kuchni: - dlaczego pan się poddał? Dlaczego pan się nie stara?! – pytała, a gdy ten nie odpowiadał, tylko patrzył na nią smutnym wzrokiem, wykrzyknęła: - Proszę się obudzić! – i chlusnęła w niego wodą.
Gdy się uspokoiła, zarządziła test rosołów. Każdy pracownik przygotował swoją wersję klasycznego dania. Najbardziej restauratorce zasmakował rosół Magdy, która jest pomocą kuchenną. Najmniej – ten szefa kuchni.
Przyszedł moment na prezentację pomysłu "rewolucji". Co tym razem wymyśliła znana restauratorka? – Zmienimy tę nudę w kolor, nowoczesne obrazy, cudowne kwiaty.
A menu? - Będzie tatar, będzie rosół z kołdunami, będzie jelenina duszona w prawdziwkach z kopytkami i będzie sandacz w bardzo delikatnym puree z zielonego groszku – wymieniała Gessler.
Lokal będzie się nazywać: Restauracja u Rumińskiego. - Jak będzie źle, to ludzie będą wiedzieli, kogo szukać – skomentowała wybór nazwy szefowa rewolucji.
Największy problem w przeprowadzeniu rewolucji Gessler widziała w przyjaźni Rafała z szefem kuchni Szymonem. Pracownicy powiedzieli jej, że szef słucha tylko swojego kolegi, który nie wie, co jest dobre dla restauracji. – Beznadziejne. Dawno takich dwóch typów nie widziałam – powiedziała Gessler do Szymona i Rafała.
Po rozmowie z restauratorką Rafał odsunął Szymona od pełnienia obowiązków szefa kuchni, a do pracy wrócił były kucharz Damian.
Podczas wspólnej pracy na kuchni okazało się, że między pracownikami są duże napięcia. Niektórzy próbowali rozkazywać, inni rzucali przekleństwami. W końcu Gessler nie wytrzymała i wszystkich postawiła do pionu krzykiem. Powiedziała, że wyciągnie konsekwencje i możliwe, że ktoś się pożegna z pracą nazajutrz.
Ostatecznie jednak nie zwolniła nikogo, ale poprosiła pracowników o to, by się pogodzili. Mianowała też dwóch szefów kuchni: Damiana i Szymona. A na koniec rozbiła właścicielowi jajko na głowie, bo kupił tanie jajka: - to jest ostatni raz, kiedy kupujesz szajs – powiedziała Gessler.
Magda Gessler powróciła do Szczecinka cztery tygodnie po rewolucji. Okazało się, że Damian nie został w pracy, a Szymon został jedynym szefem. W restauracji pomaga za to żona właściciela.
Okazało się jednak, że to nie wpłynęło na jakość dań. Tatar został oceniony jako "przepyszny", a Gessler nie dodała do niego nawet pieprzu. Rosół, polędwica z jelenia i sandacz również zostały ocenione jako pyszne.
- Ogólnie rzecz biorąc, jest bardzo dobrze. Rosół jest petarda. Tatar jest obłędny – mówiła Gessler do pracowników, doprowadzając tym samym właściciela do łez wzruszenia. – Szczerze polecam – powiedziała po wyjściu z restauracji.