To był Sylwester Zakopanego, a nie Kurskiego
Sylwester z TVP na Równi Krupowej w Zakopanem zaskoczył nawet nas. Byliśmy na miejscu z kamerą Wirtualnej Polski i nie śmiemy kwestionować wyników oglądalności koncertu. A widziało go miliony Polaków. Zakopane naprawdę dało radę i udowodniło, że można się bawić bez podziałów.
Ostatnie godziny 2017 roku to był czas ciężkiej pracy. Ta noc minimalnie poprawia moją opinię o Polakach. Przepytaliśmy prawie 100 osób, które bawiły się w sylwestrową noc w Zakopanem. Nie napotkaliśmy nikogo, kto przed kamerą umacniałby polityczne podziały, okazało się, że potrafimy zawiesić broń. Nasi rozmówcy wysyłali dobrą energię, cieszyli się z imprezy w grupie, razem, podkreślali, że to zabawa dla wszystkich, nie tylko dla Polaków, nie narzekali na korki, na wywindowane ceny w zimowej stolicy Polski, nawet wstawieni nie obrzucali nas błotem, tylko szukali pozytywów, choć były powody, by grzmieć.
Czy jest się z czego cieszyć, skoro poziom artystyczny Sylwestra Marzeń z Dwójką schlebiał masowym gustom, a na scenie disco polo szło za rękę z mizernym popem? Pewnie nie. Cieszą za to wypowiedzi ludzi, którzy mówili nam do kamery: "Ja disco polo nie lubię, ale jestem tolerancyjny, niech będzie coś dla każdego". Nawet kiedy braliśmy imprezowiczów pod włos, nie dali się sprowokować. Warto więc spojrzeć na to wydarzenie z perspektywy społecznej, oderwanej od artystycznej.
Okazało się, że w Zakopanem podziały na prawaków, lewaków, zwolenników i przeciwników władzy nie obowiązywały. O północy, kiedy wystrzeliły fajerwerki - w tym roku o wiele skromniejsze, niż w latach poprzednich, co ucieszyło przeciwników strzelania, ale trochę rozczarowało fanów pirotechnicznych pokazów - szampany poszły w ruch. Butelki wędrowały z rąk do rąk, bez pytania, z jakiej opcji jest stojący obok chłopak czy dziewczyna.
Najczęściej w naszych rozmowach powracało przekonanie o wyjątkowości sylwestrowej nocy. "Dziś można”, "To wyjątkowa noc w roku”, "Dziś mogę wydać więcej, zaszaleć bardziej niż zwykle” - mówili nasi rozmówcy. I chociaż w korkach przyszło im czekać długie godziny, ceny pokojów i jedzenia w Zakopanem skutecznie uszczupliły ich budżet, a w perspektywie mieli męczący powrót, nie wycofali się z uczestnictwa w zakopiańskiej imprezie. 31 grudnia nie obowiązywały ani podziały, ani ograniczenia. Tej nocy każdy mógł poczuć się jak król.
Ważne jest także to, w jaki sposób nasi rozmówcy podchodzili do imprezy na Równi Krupowej. Wielokrotnie mówiono po prostu o sylwestrze w Zakopanem. Mimo oficjalnej nazwy, ludzie nie stawiają znaku równości pomiędzy Dwójką, TVP, Jackiem Kurskim i niedzielnym wydarzeniem. Najbardziej z marką utożsamiane jest miasto. Zakopane może więc tylko cieszyć się z kontraktu z publicznym nadawcą. Najwięcej na tym zyskuje.
O ciepłym przyjęciu mówili nam do kamery także obcokrajowcy, których - choć przecież na scenie pojawili się głównie nadwiślańscy artyści, śpiewający po polsku - było sporo. Małżeństwo Turków zachwycało się energią i żywotnością Polaków, młody Grek do Zakopanego przyjechał za miłością, z którą sylwestra na Równi Krupowej spędził już po raz drugi, para Rumunów przyjechała na południe Polski z dwójką dzieci i wspólnie podrygiwali w rytm kolejnych utworów, a 50-letni Węgier, choć nie rozumiał słowa po polsku próbował nucić śpiewane przez artystów kawałki. Wszyscy zwracali naszą uwagę na to, że czują się ciepło przyjęci przez Polaków i mają poczucie absolutnego bezpieczeństwa.
Choć trzeba powiedzieć, że ta kwestia była akurat często dyskutowana, bo na teren Równi Krupowej można było dostać się z plecakiem wypełnionym czymkolwiek. Ciężkie butelki z szampanami i nie tylko były swobodnie wnoszone przed niemal samą scenę. Najbardziej bulwersowała obecność fajerwerków, które ludzie odpalali w środku tłumu.
Przez całą noc nie napotkaliśmy agresywnych zachowań, choć dość śmiało zaczepialiśmy imprezowiczów, prosząc o wypowiedzi. Nawet kiedy na imprezie więcej było pijanych osób, niż trzeźwych, podchodzono do nas z uśmiechem. Tak samo jak do rzeczywistości. 31 grudnia padł chyba rekord upadków ludzi w błocie, na które reagowano śmiechem, a nie przekleństwami i złorzeczeniem.
I właśnie dlatego warto było do Zakopanego pojechać. Nawet jeśli zaproponowani przez TVP artyści nie wpisują się w zakres słuchanej przez nas muzyki, to jednak imprezowicze zrobili swoje i pokazali, że z podzielonej do granic Polski polityka może ulecieć, a atmosfera zjednoczenia wciąż może u nas zagościć. To był apolityczny Sylwester. Nawet kiedy jeden z naszych rozmówców żartował, że chciałby rzucić śnieżką w Jacka Kurskiego, nie dostał od ludzi owacji, nikt go też nie zlinczował. Reakcją był jedynie oczyszczający śmiech.