"The Family Stallone". Piękni, sławni, naciągnięci. Warto oglądać?
W ślad za innymi słynnymi rodzinami, które zdecydowały się wpuścić do swoich domów kamery na obraz i podobieństwo niesławnych Kardashianek, podążyła ostatnio familia Sylvestra Stallone'a. Efekt można oglądać na SkyShowtime.
02.10.2023 | aktual.: 02.10.2023 15:58
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Pierwsze, co zwraca uwagę widza nowego rodzinnego reality show, tym razem o rodzinie Stallone'a, to gładkie lico Sly’a i jego o ponad dwadzieścia lat młodszej żony Jennifer. Nie sposób oderwać oczu od ich ciał i twarzy w obawie, że coś zaraz pęknie lub puści. Owszem, komentarz ten jest dość płytki i niegodny pogłębionej recenzji programu, ale akurat w tym przypadku stanowi kwintesencję i rodzaj symbolu "The Family Stallone".
W tytule tym roi się bowiem od przykładów życia na pokaz, wiecznie na świeczniku, pod obserwacją fanów i paparazzich. Rodzina sprawia wrażenie idealnej, ale też ich codzienności nie zaprzątają przyziemne obowiązki jak sprzątanie, martwienie się o rachunki czy zakupy spożywcze. Na wszystko mają prosty sposób - załatwianie spraw pieniędzmi czy słynnym nazwiskiem.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Co dzieje się w programie? Sly kładzie ogromny nacisk na rodzinną wspólnotę i jak mantrę powtarza córkom frazesy o konieczności znajdowania czasu dla rodziny i bliskich, bo mają go zbyt mało. Jennifer radzi sobie z syndromem opuszczonego gniazda, płynąc z córkami wynajętą łodzią na ryby w malowniczych okolicznościach przyrody.
Trzy dorosłe latorośle: Sophia, Sistine i Scarlett zwykle mają problemy z chłopakami i z tym, kogo z rodziny Stallone zaprosić jako gościa do prowadzonego przez dwie starsze siostry profesjonalnie produkowanego podcastu. W ich rozmowach nie przebija się zazwyczaj żadna głębsza myśl czy troska.
Całe dnie zdają się spędzać na wymyślaniu niespodzianek z różnych okazji dla członków rodziny (a to urodzin, a to wyjazdu na studia), robieniu zakupów czy uczestniczeniu w imprezach. Zasada przedstawienia życia Sylvestra i jego bliskich jest podobna do tego, co znamy z "Rodziny Kardashianów", a więc "pokażmy problemy ludzi, którzy nie znają poważnych problemów". Ale może nie warto ani generalizować, ani banalizować takiego podejścia?
Wiadomo, nie każdy ma sławnego i bogatego ojca czy ciocię i nie mamy wpływu na własne pochodzenie. Szczytem hipokryzji jest jednak uznanie, że otrzymanie przez najmłodszą córkę Stallone’a rólki w jego najnowszym serialu "Tulsa King" to wyłącznie zasługa jej talentu i ciężkiej pracy, co twórcy "The Family Stallone" usilnie próbują przekazać.
Nikt nie odbiera Sly’owi, pochodzącego z otoczonej przed laty złą sławą nowojorskiej dzielnicy Hell’s Kitchen, jego statusu "self-made mana". Znana jest legenda początku jego kariery, kiedy niemal bez grosza przy duszy napisał scenariusz "Rocky’ego", a ten wywindował go na sam szczyt. Takie historie to sól amerykańskiej ziemi i mitu "od zera do bohatera", jednak od tamtych chwil minęło już blisko pół wieku, a nic nie trwa wiecznie.
W "The Family Stallone" Sly próbuje pokazać, że wciąż jest tym samym równym, rodzinnym gościem, któremu na niczym nie zależy tak bardzo, jak na szczęściu bliskich, i że fortuna nie zmieniła mu priorytetów. Kłopot w tym, że mądrości życiowe wygłasza z cygarem w dłoni w wartym miliony dolarów domu z basenem (jednym z kilku) albo na polu golfowym, utyskując, że pół roku musi spędzić w Oklahomie na planie serialu.
Zobacz także
Niczego nie można zarzucić elementom realizacyjnym tytułu, całość jest doskonale zmontowana, ułożona według konkretnych tematów, krótka i dynamiczna. Bohaterowie są piękni i znani, i choć może niewiele mają do powiedzenia o dzisiejszym świecie, każdy z widzów ma w swoim normalnym życiu aż nadto codzienności.
Nie tego przecież oczekujemy od podobnych produkcji. O ile zatem niczego odkrywczego nie dowiemy się z "The Family Stallone", serial może okazać się kolejną propozycją w stylu "guilty pleasure" tego jesiennego sezonu. Jego śledzenia trochę się wstydzimy, ale nie możemy oderwać oczu od urodziwych twarzy i bajecznych wnętrz. Taka rozrywka też jest potrzebna.
Gośćmi najnowszego odcinka "Clickbaitu" są Kamila Urzędowska (pięknie malowana Jagna z "Chłopów") oraz Jan Kidawa-Błoński (reżyser sequela kultowej "Różyczki"). Na tapet wzięliśmy też: "Kosa", "Horror Story", "Imago", "Freestyle", "Święto ognia" i "Tyle co nic", czyli najciekawsze filmy 48. festiwalu Polskich Filmów Fabularnych. Możesz nas słuchać na Spotify, w Google Podcasts, Open FM oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach.