Terapeuta Lego i trener korzystania z nocnika. Tak wygląda rodzicielstwo bogaczy
"Moje dzieci są dla mnie wszystkim" – przekonuje matka, która zatrudnia opiekunki, kucharzy, szofera i innych specjalistów zajmujących się trójką jej pociech. I nie ma wątpliwości, że inni rodzice też by tak robili, gdyby było ich na to stać.
02.11.2018 08:14
Nina Naustdal, jedna z bohaterek filmu dokumentalnego "Nadziani rodzice", nie ma wątpliwości, że każdy rodzic powinien opłacać szewca, który uszyje buty według projektu dziecka.
- Branie udziału w procesie projektowania to świetna zabawa. Poza tym jest to wyjątkowe, że ktoś robi buty specjalnie dla ciebie. Ostatnią parę mój syn nosił przez całe lato i nikt nie miał czegoś podobnego w Londynie, Monako i na południu Francji. Dzięki nim czuł się wyjątkowy. Zdecydowanie polecam to każdemu – cytuje słowa Naustadl "Daily Mail".
Matka dwóch córek w wieku 9 i 6 lat i 5-letniego chłopca od kilku lat prowadzi ekskluzywne butiki w Londynie. Jej mąż zarządza funduszem hedgingowym i zwykle przebywa za granicą. Dla Niny to żaden problem, bo zatrudnia Mo – szofera, który w przeszłości był zawodowym bokserem i gdy zajdzie taka potrzeba, "stanowi męski wzorzec dla trójki dzieci, gdy ich tata jest daleko od domu".
Oprócz Mo na liście płac znajduje się kilka opiekunek, korepetytorów, kucharz, a nawet terapeuta Lego. Człowiek, który – najkrócej rzecz ujmując – przychodzi co tydzień do domu Naustadlów i układa z 5-letnim Noah klocki. Nina zdecydowała się na taką "terapię" dla swojego syna, gdyż słyszała o badaniach, które wskazują na pozytywny wpływ zabawy klockami Lego na koncentrację dziecka.
Dokument "Nadziani rodzice" udowadnia, że terapeuta Lego to świetnie opłacany zawód z przyszłością, podobnie jak niania z przeszkoleniem wojskowym i znająca się na sztukach walki, korepetytor z doktoratem (dla kilkulatka) i nauczyciel korzystania z nocnika. Ten ostatni za przeprowadzenie "kursu" odzwyczajającego od pieluch inkasuje 2 tys. funtów (prawie 10 tys. zł).
Nina Naustdal zapytana o pieniądze, jakie wydaje na armię pomocników do dzieci, rozkłada ręce i odsyła do swojej asystentki. Ale podejrzewa, że roczne pensje to 200 tys. funtów (prawie 1 mln zł).
– Wiem, że pewnie daję swoim dzieciom więcej niż inni rodzice, np. moje córki mają już biżuterię z diamentami. Ale dbam o to, by były wdzięczne. I wiedzą, że są szczęściarzami – mówi bohaterka "Nadzianych rodziców", która w ramach wychowania zabrała swoje pociechy do Afryki i pokazała im dzieci, które nie mają tego, co one.
- Tak, jestem wybredna w kwestii bycia rodzicem i zajmuję się tylko tymi sprawami, na które mam ochotę. Ale co w tym złego? Myślę, że większość rodziców też by tak robiła, gdyby było ich na to stać – stwierdziła Nina Naustdal.
Jak pokazują "Nadziani rodzice", matka trójki dzieci i właścicielka siedmiu psów chihuahua noszących ubranka od Gucciego nie jest odosobniona w takim myśleniu. W filmie pojawia się ojciec, który przyznaje, że nigdy nie zmienił pieluchy.
Jest też nastoletnia Katya, która uczy się gry na skrzypcach pod okiem rosyjskiego wirtuoza. Choć sądząc po jej minie, najchętniej roztrzaskałaby swój instrument warty prawie 35 mln zł.