"Tak jest". Morozowski się nie hamował. Brutalne słowa o TVP w programie TVN24
W programie "Tak jest" goście Andrzeja Morozowskiego debatowali o zmianach w rządzie. Niespodziewanie rozmowa zeszła na TVP. Doszło do wymownej wymiany zdań, a widzowie mogli oglądać coraz bardziej rozbawionego prowadzącego.
26.10.2021 22:34
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Gośćmi programu TVN24 byli Sławomir Sierakowski z "Krytyki Politycznej" oraz prof. Waldemar Paruch, wykładowca UMCS, były szef rządowego Centrum Analiz Strategicznych, o którym kilka lat temu pisano, że jest mózgiem PiS. Tematem była wtorkowa rekonstrukcja. Goście nie szczędzili sobie wzajemnych uszczypliwości, a słowa prof. Parucha Sierakowski przyjmował z coraz bardziej rozbawioną miną. Podobnie zresztą jak Morozowski.
Jednak kulminacją trwającej ponad 17 min rozmowy był moment, kiedy pojawił się wątek autorytaryzmu w kontekście sześciu lat rządów PiS.
Sierakowski podał przykłady rankingów, m.in. wolności mediów, w których Polska "spadła o kilkadziesiąt miejsc w dół".
W odpowiedzi Paruch odparł, że widział szwedzkie badania na ten temat, jednak w jego ocenie nie można brać ich poważnie. W opinii instytutu w Sztokholmie miarą autorytaryzmu jest bowiem "nieuznawanie wolności społeczności LGBT". A to zdaniem profesora nie ma nic wspólnego z literaturą przedmiotu i jest dyskwalifikujące.
Tu wtrącił się Morozowski, stwierdzając, że przez autorytaryzm rozumie fakt, że prokuratura jest w rękach ministra sprawiedliwości, a sprawy przeciwko posłom koalicji rządzącej, także Jarosławowi Kaczyńskiemu, nie są podejmowane.
W tym miejscu pojawił się po raz kolejny w "Tak jest" wątek TVP. Diagnoza prowadzącego okazała się brutalna.
- Jeśli telewizja publiczna jest w rękach partii rządzącej i prowadzi taką politykę informacyjną, jaką prowadzi, to jest autorytaryzm - mówił Morozowski. - Uważamy, że początki autorytaryzmu są wtedy, kiedy co prawda wybory się odbywają, ale obywatel nie ma skąd powziąć wiedzy na temat wszystkich ważnych spraw, które o tych wyborach rozstrzygają.
Z kolei Sierakowski zadał pytanie profesorowi, kiedy obaj po raz ostatni razem siedzieli w studiu TVP i dlaczego ta rozmowa odbywa się właściwie w stacji prywatnej, a nie w telewizji publicznej.
W studiu nastała cisza, prof. Paruch odpadł, że przed pandemią na pewno, na co Sierakowski zdradził, że on w TVP był po raz ostatni sześć lat temu, a przedtem "zdarzało mu się dość często".
Mimo tego zdaniem prof. Parucha w chwili obecnej mamy pluralizm medialny.
- Moi studenci mogą włączyć telewizor i otrzymają trzy różne przekazy informacyjne. Mają możliwość wyboru, mają możliwość krytyki i identyfikacji z którymkolwiek z przekazów - wyliczał były szef rządowego CAS.
- Każda dostaje 2 mld od państwa? I każda jest własnością jednej partii? - dopytywał złośliwie Sierakowski.
Paruch stwierdził, że telewizje prywatne mają być spółkami, które zarabiają. Dodał też, że czeka na moment, kiedy media komercyjne uruchomią Teatr Telewizji.
- Może TVN by się pokusił o takie przedsięwzięcie, które z natury będzie przecież deficytowe. Na Teatrze Telewizji nie da się zarobić, a to jest widownia ok. 1 mln widzów - mówił prof. Paruch, najwyraźniej w ten sposób tłumacząc miliardowe dotacje dla telewizji Jacka Kurskiego.
Morozowski nie skomentował tych słów, jednak jego mina zdawała się mówić wszystko.