Tak Adele poznała Dwayne’a Johnsona. Tego wieczoru nie zapomni
Adele triumfowała podczas tegorocznej gali Grammy. Ale prestiżowa nagroda nie była jedynym powodem do radości. To był dla piosenkarki wieczór pełen niespodzianek. Jedna z nich szczególnie ją rozbroiła.
Któż nie chciałby osobiście poznać słynnego The Rocka? To w końcu jeden z najsympatyczniejszych ekranowych twardzieli. I chociaż brzmi to jak oksymoron, to fakty są takie, że określenie "ulubieniec widzów" pasuje do niego doskonale. The Rock zbudował swoją pozycję na niezaprzeczalnym uroku osobistym i dużym poczuciu humoru.
Jak się okazuje, robi niemałe wrażenie także na gwiazdach i w branży rozrywkowej ma spore grono fanów. Należy do nich zdecydowanie Adele, o czym poinformował podczas gali Grammy prowadzący, komik Trevor Noah. We właściwym dla siebie stylu zapowiadał nominowanych, rzucając żarty pod ich adresem, bądź sypiąc niespodziankami jak z rękawa.
Szczególną przygotował specjalnie dla Adele. Kiedy opowiadał o jej słabości do Johnsona, wypalił nagle, widząc rozbawioną minę wokalistki: - Słyszałem, że nigdy nie poznałaś go osobiście, a bardzo byś chciała?
- Cóż, niestety Dwayne’a Johnsona nie ma tutaj z nami, ale zaprosiliśmy jegomościa imieniem The Rock! - dodał, a obok zaskoczonej Adele błyskawicznie pojawił się aktor.
Zarówno Adele, jak i The Rock nie kryli radości ze spotkania, ale to nie był koniec niespodzianek. Johnson pojawił się na Grammy nieprzypadkowo - był jednym z wręczających nagrody. Ale "zupełnym przypadkiem" wręczał statuetkę właśnie "nowej najlepszej przyjaciółce".
Adele otrzymała Grammy za "najlepsze wykonanie solo piosenki pop", za utwór "Easy on Me". Nagrodę zadedykowała synowi Angelo. Niewątpliwie kolejna statuetka w jej kolekcji to powód do dumy, ale sądząc po reakcjach Adele, piosenkarka ma zdecydowanie więcej powodów, by nazwać ten wieczór niezapomnianym.