Przed śmiercią wysłał niepokojącego SMS‑a. Nowe fakty wychodzą na jaw
Informacja o zaginięciu Zbigniewa O. zaskoczyła niemal wszystkich, którzy go znali. Po kilku dniach poszukiwać w końcu odnaleziono zwłoki uczestnika teleturniejów. Na jaw wychodzą nowe, tragiczne fakty.
27.03.2021 08:52
50-letni Zbigniew O. był uczestnikiem wielu popularnych telewizyjnych teleturniejów. Widzowie mogą go kojarzyć z udziału w "Jeden z dziesięciu" czy "Va banque". Mężczyzna miał ogromną wiedzę - był przy tym bardzo skromny, nie wywyższał się.
22 marca zgłoszono zaginięcie mężczyzny. Policję powiadomił szef, który był zaniepokojony wiadomością, którą otrzymał. Z telefonu Zbigniewa O. wysłano SMS-a o treści: "Kończę pracę, nikt mnie więcej nie zobaczy". Zdezorientowany przełożony i koledzy zaginionego powiadomili służby i rozpoczęły się poszukiwania.
Dzień po otrzymaniu tajemniczego SMS-a, strażacy weszli do mieszkania pana Zbigniewa. Okazało się, że wszędzie była krew, a na stole leżały dokumenty zaginionego, jego telefon oraz karty kredytowe. Dwa dni po przeszukaniu mieszkania pewien mężczyzna skojarzył sprawę zaginięcia 50-latka z tym, co zobaczył w poniedziałek 22 marca, kiedy prowadził samochód.
Zobacz także: Hubert Urbański o kulisach nowego sezonu "Milionerów"
Tajemnicza śmierć uczestnika teleturniejów
Okazało się, że mieszkaniec Jaworzna zauważył stojącego w zakrwawionej bluzie mężczyznę. Okazało się, że to był poszukiwany Zbigniew O. Kierowca zaproponował mężczyźnie pomoc, ale ten odmówił.
Funkcjonariusze udali się w miejsce, które wskazał im kierowca. Tam odnaleźli ciało 50-latka. Nie wiadomo, w jakich okolicznościach zginął Zbigniew O. Policja nie wyklucza samobójstwa ani morderstwa. - Rozważamy różne okoliczności, od śmierci samobójczej po zabójstwo - wyjaśnił Jacek Nowicki, prokurator rejonowy w Jaworznie. Co więcej, biegły zauważył płytkie rany cięte podczas oględzin zwłok. -  Lekarz uznał, że rany nie musiały krwawić, gdy opuszczał mieszkanie - dodał prokurator.
Skąd zatem wzięły się ślady krwi w mieszkaniu pana Zbigniewa O.? Jak 50-latek dotarł do miejsca, które oddalone jest od jego mieszkania o kilkanaście kilometrów, a w którym znaleziono jego zwłoki? To stara się ustalić policja.