"Mare z Easttown": tajemnice nie zostały w rodzinie. Na taki finał zasługiwali widzowie
"Mare z Easttown" zapisuje się na liście hitów HBO ostatnich miesięcy. Widzowie wkręcili się w kryminalną zagadkę do tego stopnia, że podczas finałowego odcinka strona HBO padła. Nic dziwnego. Twórcy zaserwowali dwa potężne zwroty akcji. Uwaga, zdradzamy szczegóły fabuły i finału.
31.05.2021 18:54
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Przewidywania dziennikarzy się potwierdziły. "Mare z Easttown" z główną rolą niesamowicie utalentowanej Kate Winslet okazał się globalnym hitem, a HBO kolejny raz udowodniło, że ma wyjątkowy dryg do tworzenia kryminalnych zagadek z rodzinnymi dramatami w tle. "Mare z Easttown" zajmuje zasłużone miejsce na liście hitów, na której to od miesięcy wpisane są już seriale "True Detective", "Wielkie kłamstewka" i "Od nowa".
Zainteresowanie serialem rosło z tygodnia na tydzień. Z ostatnich udostępnionych danych wynika, że przedostatni odcinek "Mare" oglądały w sumie 2 mln widzów, dzięki czemu serial uplasował się na szczycie produkcji HBO na całe 3 tygodnie. Można się spodziewać, że finałowy odcinek przyciągnął jeszcze większą rzeszę widzów. Użytkownicy Twittera rozpętali nawet małą burzę w niedzielę 30 maja, gdy platforma miała udostępnić ten upragniony finał. Strona giganta była dla części internautów niedostępna. Serwery nie wytrzymały.
Zero zdziwienia, bo to, co pokazano w finałowym odcinku, to prawdziwy popis umiejętności scenopisarskich twórców. A także dowód na to, że Kate Winslet zostanie przy najbliższej okazji obsypana nagrodami za swoje aktorskie wyczyny. Jeśli mielibyśmy przyznawać nominacje dla najlepszych aktorek, to dostałaby ją także Julianne Nicholson (grająca Lorie Ross). Finał to przede wszystkim emocjonalny rollercoaster dla jej postaci.
Twórcy zgrabnie przeprowadzili widzów przez najważniejsze wątki, ale to nie był spacerek po parku. W pierwszych kilku minutach dowiedzieliśmy się, że nasz ostateczny podejrzany o zabójstwo – Billy – nie popełnił wcale zbrodni na Erin. Mordercą miał być jego brat – John, za co zdążył pójść siedzieć, zanim minęło pierwsze 15 minut odcinka. I już było wiadomo, że czeka nas jeszcze drugie trzęsienie.
Za morderstwem stało dziecko. Ryan Ross, syn Johna i Lorie, który zorientował się, że ojciec romansuje z 20 lat młodszą dziewczyną i kolejny raz rozbija rodzinę. Czy widzowie podejrzewali, że to on popełnił zbrodnię? Tak. Podobnie jak podejrzewali babcię, księdza, drugiego księdza, córkę Mare, byłego męża Mare, a nawet kochanka Mare.
- Od razu zrozumieliśmy, że to dramat kryminalny ze świetną historią i zwrotami akcji, które sprawią, że z odcinka na odcinek kto inny będzie podejrzany – komentuje Nora Skinner z HBO. – Ale ten serial zawiera też historię dramatu jednej społeczności. To skomplikowana historia o grupie osób, które łączą dramatyczne wydarzenia – punktuje.
To, za co twórcom należy się największe uznanie to to, jak połączyli tę zagadkę "kto zabił?" ze społecznie ważnymi wątkami: doświadczeniem śmierci bliskiego, radzeniem sobie z żałobą, z traumą, pracą nad rodzinnymi problemami, które mają wpływ na kilka pokoleń.
Dawno nikt tak dobrze nie pokazał, jak kluczowa dla poradzenia sobie ze śmiercią bliskiego może być terapia, pomoc psychologa. Scena, w której Helen (doskonała Jean Smart) przyznaje, że wybaczyła sobie to, jak zachowywała się w stosunku do małej Mare, ściskała za serce.
Nie bardziej niż ta, w której Mare decyduje się na konfrontację z Lorie, która właśnie straciła kolejnego członka rodziny, a potem ich drugie ekranowe spotkanie – gdy Kate zjawia się po czasie w jej domu. Mistrzostwo.
Finał był pięknym ukłonem dla widzów. Dla takich mogą płonąć serwery.