"Tajemnice miłości". TVN promuje nowy program. Ten paradokument mocno was zaskoczy
"Tajemnice miłości" to nowy paradokument TVN. Widzieliśmy pierwszy odcinek i nie kryjemy zaskoczenia. W błędzie jest ten, kto liczył na powtórkę "Ukrytej prawdy" czy "Szpitala". Czego można się spodziewać po nowości TVN?
Sezon na miłość wciąż trwa. Trudno nie zauważyć wyraźnego od jakiegoś czasu trendu na formaty osadzone wokół tego tematu. Telewizyjni eksperci łączą uczestników w małżeńskie pary w "Ślubie od pierwszego wejrzenia", przebojowi single szukają miłości w "Hotelu Paradise", a jeszcze nie tak dawno swojej drugiej połówki w reality show "40 kontra 20" szukał popularny tancerz i wicemister Polski 2019. Wygląda więc na to, że miłość jest teraz w cenie i doskonale wiedzą o tym twórcy telewizyjnej oferty. To dlatego stacja TVN postawiła na kolejną produkcję z miłością w tytule.
Serial "Tajemnice miłości" zadebiutował na antenie 1 września. Ma wypełniać popołudniowe pasmo w dni powszednie i jest kolejnym paradokumentem stacji, emitowanym zresztą między dwiema innymi produkcjami tego typu: "Szpitalem" i "Ukrytą prawdą".
Według zapowiedzi twórców "Tajemnic miłości" na ekranie "widzowie spotykają zarówno małżeństwa, jak i pary będące w nieformalnych związkach, kochanków oraz singli, których 'od zakochania dzieli jeden krok'. Każda historia ma też drugie dno - tytułową tajemnicę, czyli zwrot akcji, który wychodzi na jaw pod koniec odcinka i 'odmienia życie wszystkich par'".
W błędzie jest jednak ten, kto sądzi, że jest to wierna kopia wymienionych wcześniej programów, różniąca się wyłącznie tematyką. Śmiało można powiedzieć, że "Tajemnice miłości" to nowa jakość, jeśli chodzi o paradokumenty. Serial bez wątpienia jest lepiej zrealizowany, aktorzy i dialogi nie uwierają tak bardzo, jak w przypadku wymienionych wcześniej formatów.
Jak zdradził zresztą w rozmowie z portalem Wirtualne Media przedstawiciel producenta "Tajemnic miłości", serial został przygotowany "w oparciu o najlepsze doświadczenia z 'Ukrytej prawdy'''. I widać, że wyciągnięto wnioski z mankamentów formatu.
Na tym kończą się jednak zalety serialu. Bo choć oprawa i wykonanie nie rażą tak bardzo, to już w samej treści i przekazie nie widać progresu. W premierowym odcinku poznaliśmy 24-letnią Amelię, która była o krok od idealnego, jak jej się wydawało, życia. Historię poznajemy z perspektywy głównej bohaterki, która jest zarazem jej narratorem. Krótko mówiąc, wygląda na to, że dziewczyna złapała Pana Boga za nogi. Zaręczona z zakochanym w niej do szaleństwa chłopaku z bogatej rodziny szykuje się do wystawnego ślubu.
"Kiedyś robił mi naszyjniki z jarzębiny, teraz woli te od najlepszego jubilera w mieście" - wyznaje bohaterka, rozbawiając po raz pierwszy, choć nie ostatni w tym odcinku. Na jej drodze, co oczywiście nie jest żadnym zaskoczeniem, staje tajemniczy nieznajomy, który ratuje ją z opresji.
Tak zaczyna się fabuła, w której nie brakuje zwrotów akcji, dylematów bohaterki i... kompletnie odrealnionych sytuacji. Takich jak ta, gdy narzeczeni dostają od rodziców w prezencie ślubnym 400-metrowy dom w centrum Warszawy z gosposią w pakiecie!
Ta wyjątkowo przerysowana wizja idealnego życia bohaterki ma zapewne jeszcze bardziej uwydatnić rozterki, jakie przeżywa, ale poza nimi na ekranie widać też miłosne uniesienia Amelii z nieznajomym. I to dosłownie. Wszystkie miłosne sceny zrealizowano jednak w granicach dobrego smaku i wytycznych dostosowanych do pory emisji.
Zastanawiając się nad tym, jak najlepiej opisać "Tajemnice miłości" i to, czego się można po nich spodziewać, do głowy przychodzi tylko jedno określenie: telewizyjny Harlequin. Nie da się bowiem ukryć, że nowy paradokument TVN to produkcja skierowana głównie do kobiet, utrzymana w stylu wspomnianej serii kobiecych romansów.
Nowy paradokumentalny serial TVN z pewnością na plus zaskoczy formą i wykonaniem, zwłaszcza w porównaniu do innych produkcji tego typu. Jednak znacznie mniej w niej elementów dokumentu, a więcej opery mydlanej czy komedii romantycznej. Z pewnością nie jest to propozycja dla ambitnego widza, ale tego raczej nikt się po "Tajemnicach miłości" nie spodziewał.