Tadeusz Sznuk odsłonił kulisy "Jednego z dziesięciu". "Pytania i odpowiedzi przechodzą cały łańcuch kontroli"
"Jeden z dziesięciu" jest ewenementem w polskiej telewizji. Od 24 lat niezmiennie przyciąga widzów przed telewizory, dostarczając im i wiedzy, i rozrywki. W najnowszym wywiadzie prezenter wyjawił, w czym tkwi sekret sukcesu teleturnieju.
- Program trzeba robić porządnie. A porządnie to znaczy starać się, by główna treść programu zainteresowała odbiorców. Inne dzwonki, gwizdki i migocące światełka tego nie zastąpią – stwierdził stanowczo w rozmowie z „Super Expressem”.
Trzeba przyznać, że teleturniej od lat cieszy się mianem jednego z najlepszych i najbardziej merytorycznych. Nic dziwnego, jak wyjawił Tadeusz Sznuk, program cały czas jest przygotowywany z pieczołowitością. Wszystko jednak po to, by pierwsze skrzypce grali w nim nie prowadzący, ale uczestnicy. - W takim programie, jak „Jeden z dziesięciu”, ta treść – to przekazywana, niby mimochodem, wiedza. A głównymi aktorami spektaklu są nasi goście – uczestnicy programu. To oni tworzą dramaturgię, doprowadzają do niespodziewanych zdarzeń. Dzięki nim przed ekranami zasiadają i ci, których interesują pytania (a także odpowiedzi), i ci, którzy lubią oglądać tortury, jakim poddaję uczestników zabawy – dodał w wywiadzie.
Sznuk telewizyjną przygodę z kultowym programem rozpoczął w 1994 roku. To niewątpliwie imponujący wynik! Mało który program widnieje w ramówce stacji przez tyle lat, ciesząc się niesłabnącą popularnością wśród widzów. Gospodarz teleturnieju w rozmowie z tabloidem zdradził sekret sukcesu „Jednego z dziesięciu”. Rzetelność i szczerość – to najlepszy sposób, by zdobyć wierność widowni.
- Szanujemy widzów. W takim programie, gdzie pada mnóstwo pytań (około setki w każdym odcinku) i to pytań „otwartych”, z reguły bez odpowiedzi do wyboru, łatwo o wątpliwość, różnicę zdań. Różne źródła podają różne odpowiedzi. I jeśli przypadkowo zdarzy się niedokładność z naszej strony – nie kryjemy tego, prostujemy pomyłkę, a jeśli uchybienie skrzywdziło uczestnika – staramy się to zrekompensować. Żeby takich sytuacji unikać, pytania i odpowiedzi przechodzą cały łańcuch kontroli. Autor, przyjmujący pytania, kontroler, prowadzący… A mimo wszystko zdarza się, że wydawałoby się oczywista pomyłka – umyka uwadze wszystkich - tłumaczył prezenter.
Tadeusz Sznuk przyznał, że siła programu tkwi w tym, że jest w nim miejsce dla wszystkich. Twórcy programu starają się nie szufladkować i nie dyskryminować uczestników. Jedynym kryterium, które pozwala na udział w teleturnieju jest wiedza.
- Nie unikamy gości trapionych niesprawnościami. Uroda też nie stanowi kryterium. Jeżeli gracz przeszedł eliminacje i jest w stanie usłyszeć pytania (w tym pomagamy) i odpowiadać na nie – zapraszamy go do studia. Ze względu na niewidomych uczestników – nie używamy w pytaniach obrazów. To wszystko powoduje, że cieszymy się dość liczną widownią – podsumował gospodarz „Jednego z dziesięciu”.