Tadeusz Sznuk kończy 76 lat. Pilot, inżynier i niedoszły tajny informator. Tego nie wiedzieliście o słynnym prowadzącym
Tadeusz Sznuk to bez wątpienia fenomen. I nie tylko dlatego, że nieprzerwanie od 25 lat prowadzi w TVP teleturniej "Jeden z dziesięciu". Trzeba naprawdę dużo złej woli, aby powiedzieć o nim coś złego. Sznuk uchodzi bowiem za postać kultową i co ważniejsze – wciąż uwielbianą.
Spokojne życie inżyniera
Tadeusz Sznuk ukończył Wydział Elektroniki Politechniki Warszawskiej, choć już jako 15-latek rozpoczął współpracę z Radiostacją Harcerską.
Czemu nie poszedł na dziennikarstwo? W jednym z wywiadów przyznał, że życie inżyniera jest spokojniejsze, a prawa Ohma nie zmieni żadna dyrektywa. Po dyplomie pracował 10 lat w zawodzie, jednak mikrofon wygrał.
W 1969 r. związał się z Polskim Radiem – najpierw z Trójką, a potem z Programem 1. Współtworzył dwie kultowe audycje: "Sygnały Dnia" oraz "Lato z Radiem", która przyniosła mu niemałą popularność.
W latach 70. w każdą niedzielę można było go usłyszeć w "Muzykalnym detektywie", gdzie do muzyki rockowej Sznuk czytał krótkie kryminały.
Z tego okresu pochodzi zdjęcie, które na początku 2018 r. trafiło na Facebooka "Jeden z dziesięciu". Wśród komentarzy pojawiło się nawet porównanie do młodego DiCaprio.
Miły głos w obozie koncentracyjnym
Z Polskim Radiem pożegnał się w 2007 r. Sznuk padł ofiarą czystki, kiedy szefem rozgłośni został Krzysztof Czabański.
– Tadeusz Sznuk pracował w stacji w okresie stanu wojennego, a wtedy praca w mediach była czymś mało pochlebnym – tłumaczył swoją decyzję Czabański.
Z kolei jeden członków zarządu stacji tak komentował zasadność jego zwolnienia:
- Jak się puści w obozie koncentracyjnym miły głos, to też się z nim ludzie zżyją.
Od Opola do "Jednego z dziesięciu"
Jednak najważniejszą datą w jego karierze jest 3 czerwca 1994 r. To wtedy wyemitowano pierwszy odcinek "Jeden z dziesięciu".
Sznuk od samego początku porwał telewidzów swoim ciepłym głosem, opanowaniem, klasą oraz niebywałą wiedzą. Jego komentarze i dowcipy na stałe wpisały się do nadwiślańskiej popkultury. Niejednokrotnie stały się też hitem sieci.
"Jeden z dziesięciu" okazało się fenomenem nie tylko ze względu na prowadzącego. To najdłużej emitowany teleturniej w polskiej telewizji. Niewątpliwie zasługa w tym właśnie gospodarza programu.
Dla porównania brytyjski format "Fifteen to One", na którym opiera się polska wersja, wprawdzie był nadawany od 1988 r., ale zdjęto go z anteny w 2003 r.
"Chciałeś do polityki, to masz"
Dziś mało kto pamięta, ale Sznuk miał też polityczne aspiracje. Jako jeden z wielu próbował wykorzystać zmianę ustrojową i walczył o miejsce w Senacie.
*- W 1989 r, chciałem zostać senatorem - z poparciem moich radiowych kolegów (i z techniki, i z programu). Byłem najstarszy w grupie, więc na mnie wypadło. Ale ten krok był podyktowany zupełną nieznajomością świata polityki. Bóg łaskaw, przepadłem w tych wyborach. Po czym kierownik redakcji wysłał mnie na Wiejską na kilkanaście lat jako sprawozdawcę sejmowego, mówiąc: "Chciałeś do polityki, to masz". Utwierdziłem się w mniemaniu, że miałem szczęście, że w tym nie ugrzęzłem *– śmiał się na łamach "Tele Tygodnia".
Tajny współpracownik o ps. "Arat"
W 2005 r. nazwisko Sznuka znalazło się na tzw. "liście Wildsteina". Był to spis katalogowy IPN ze 160 tys. nazwiskami funkcjonariuszy i agentów SB oraz osób wytypowanych do współpracy.
IPN twierdził, że Sznuk był zarejestrowany jako TW o ps. "Arat". Do jego zadań miało należeć m.in. "udzielanie informacji na temat sytuacji w Komitecie RTV".
W 2006 r. Sznuk pozwał IPN i zażądał przeprosin za "bezprawne pomówienie o współpracę z organami bezpieczeństwa".
*- Zdaniem Instytutu byłem tajnym współpracownikiem, miałem pseudonim i spotykałem się z oficerami. Była to dla mnie zupełna nowość i zarazem taki szok, że wyobraża pan sobie chyba, iż na następne dwa lata odebrało mi spokój i sen *– mówił w rozmowie z Pawłem Piotrowiczem.
We wrześniu 2008 r. Sąd Apelacyjny w Warszawie przyznał dziennikarzowi rację. IPN musiało przeprosić.
Reportaż wcieleniowy, czyli sztuka latania
Sznuk to nie tylko pan z telewizora i jeden z najbardziej rozpoznawanych głosów w mediach. Obok mikrofonu jego największą pasją jest latanie. Dziennikarz jest nie tylko licencjonowanym pilotem, ale także komentatorem imprez i pokazów lotniczych.
Skąd wzięła się pasja do skrzydeł? W jednym z wywiadów Sznuk zdradził, że jako młody reporter pracował nad materiałem o lotnictwie. Postanowił zbadać środowisko od środka i dzięki znajomościom dostał się na doszkalanie w Kętrzynie. Efektem tego jest licencja pilotażu.
Dziś Sznuk siada za sterami od wielkiego dzwonu. Częściej można usłyszeć jego głos komentujący podniebne akrobacje.
Mistrz mowy polskiej
W 2002 r. został wybranym jednym z trzech Mistrzów Mowy Polskiej. Na pytanie, dlaczego tak wielu pracowników radia zostaje wyróżnionych tym tytułem, odpowiedział: