RozrywkaSylwester marzeń czy koszmarów? Jak żyje się w Zakopanem w tę jedną noc w roku?

Sylwester marzeń czy koszmarów? Jak żyje się w Zakopanem w tę jedną noc w roku?

Prezes TVP miał powody do świętowania końcówki roku. "Jego" Sylwester w Zakopanem okazał się komercyjnym hitem. Aż 7 milionów widzów wybrało stację w ostatnią noc roku. Brzmi jak marzenie. Sęk w tym, że także tłumy zjechały się do polskiej stolicy Tatr. A to już dla mieszkańców małego miasta było istnym koszmarem.

Sylwester marzeń czy koszmarów? Jak żyje się w Zakopanem w tę jedną noc w roku?
Źródło zdjęć: © ONS.pl
Basia Żelazko

05.01.2018 | aktual.: 06.01.2018 18:00

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Teraz burmistrz Zakopanego przeprosił mieszkańców za wszelkie niedogodności, z jakimi zmierzyli się pod koniec roku. Ostatnią noc w polskiej stolicy Tatr dla Wirtualnej Polski relacjonował Artur Zaborski, który mówi w rozmowie ze mną: "To naprawdę było totalne przesilenie".

Basia Żelazko: Pochodzisz z Podhala, więc pewnie widziałeś nie raz taki "najazd" turystów?

Artur Zaborski: Tak, ale nie pamiętam, kiedy ostatnio Zakopane było tak oblężone To, co wydarzyło się w sylwestrową noc, było porównywalne do takich wydarzeń jak skoki podczas "małyszomanii", czy przyjazd papieża. To naprawdę było totalne przesilenie, ludzi było tyle, że wydawałoby się, że nic nie powinno funkcjonować prawidłowo, żadne skrzyżowanie czy inne elementy infrastruktury.

A funkcjonowało?

Trzeba sobie szczerze powiedzieć, że jeśli chodzi o organizację tej imprezy przez miasto, to było to naprawdę przyzwoicie zrobione. Wszystkie ulice, skrzyżowania, miejsca komunikacyjne, które znajdowały się w pobliżu Równi Krupowej (tam odbywały się koncerty - przyp B.Ż.), działały prawidłowo. Wszędzie byli policjanci, którzy kierowali ruchem. Regularnie przyjeżdżały śmieciarki. Była potężna ilość toi-toiów, adekwatna do skali imprezy, więc nie było do nich długich kolejek. Za to do sklepów monopolowych ustawiały się tłumy, furorę robili nielegalni sprzedawcy szampana - butelka "igristoje" kosztowała nawet 50zł na "czarnym rynku".

Część mieszkańców złożyła skargę do zakopiańskiego magistratu. Pewnie życie w takim miejscu potrafi być uciążliwe?

Mieszkańcy Zakopanego stale zgłaszają ze im bardziej masowa jest impreza, tym bardziej oni są pokrzywdzeni. Faktycznie jest im coraz trudniej znaleźć miejsca, gdzie ceny nie są wywindowane przez obecność turystów. Natomiast poziom hałasu i utrudnienia komunikacyjne są sprawa tak oczywistą, że nie ma się co nad nią rozwodzić. Ale ciekawe jest to, że w Zakopanem zaczyna rodzić się nowy trend. Mieszkańcy miasta patrzą na rzeczywistość w nowoczesny sposób i biorą urlop na czas takich wydarzeń czy ferii zimowych Warszawy, by wtedy stąd wyjechać.

Pewnie ktoś, kto tu mieszka, a nie tylko bawi się, nie chce się godzić z tym, że miejskie imprezy zawsze łączą się z takimi incydentami.

Incydenty na pewno się zdarzyły ale to co, należy zaznaczyć, to to, że impreza organizowana przez TVP nie działa się na terenie całego miasta. I jeśli porównamy to, co działo się na Równi Krupowej z tym, co było na Krupówkach to skala jest podobna. Przecież nie jest tak, e wszyscy przyjechali tam tylko i wyłącznie po to, by bawić się z TVP. Telewizja publiczna nie zrobiła nagle z Zakopanego atrakcji sylwestrowej nocy. Odkąd pamiętam to miasto cieszyło się ogromną popularnością w ostatnią noc roku.

Wybrałbyś się ze znajomymi na takiego Sylwestra w 2018 roku?

Nie. Po pierwsze poziom artystyczny tej imprezy mnie nie przekonuje, po drugie skala i masowość tego wydarzenia sprawiły, że 30 kilometrów pokonywałem w 2,5 godziny samochodem. Szkoda mi na to czasu.

Komentarze (15)