Sąd nie kupił jego tłumaczeń. Świerzyński ostro komentuje wyrok
- Mam na to papiery. Uważam, że nie mam za co przepraszać - tak Sławomir Świerzyński komentuje niekorzystny dla siebie wyrok. Sąd orzekł, że przez 25 lat zespół Bayer Full miał bezprawnie wykonywać nie swój utwór i łamać prawa autorskie.
08.01.2021 | aktual.: 03.03.2022 04:08
Sąd Okręgowy w Płocku uznał, że zespół Sławomira Świerzyńskiego naruszył prawa autorskie Grzegorza Bukały. Współzałożyciel zespołu Wały Jagiellońskie napisał piosenkę "Tawerna Pod Pijaną Zgrają", która została obwołana hitem turystycznym 1975 r. Kilka lat temu ze zdumieniem odkrył, że "Tawernę" wykonuje Świerzyński z zespołem. Mało tego, piosenka znalazła się na płycie Bayer Full.
Od 2004 r. "Tawerna pod Pijaną Zgrają" jest zarejestrowana w Stowarzyszeniu Autorów Zaiks. Oznacza, że m.in. przynosi tantiemy na rzecz autora i jest chroniona prawami autorskimi. Jeśli ktoś je naruszy, autor może dochodzić swoich roszczeń na drodze sądowej.
Kłopot w tym, że zdaniem Świerzyńskiego autorem kawałka nie jest Bukała, a niejaki B. Marcinkowicz (później podpisywany jako Marcinkiewicz).
Bukała dwa lata temu wysłał pismo z wezwaniem do zaprzestania wykonywania "Tawerny". Lider Bayer Full nie odpowiedział, więc sprawa trafiła do sądu. Na mocy nieprawomocnego wyroku Świerzyński ma przeprosić Bukałę oraz zniszczyć nośniki z zarejestrowanym utworem.
"Gazeta Wyborcza", która jako pierwsza napisała o sprawie, podaje, że muzyk już odwołał się od wyroku. Z kolei "Super Express" opublikował komentarz Sławomira Świerzyńskiego.
Lider jednego z najstarszych zespołów disco polo nie czuje się winny i nie ma sobie nic do zarzucenia.
- Podpisałem umowę ponad 25 lat temu, dostałem licencję z ZAiKS, który potwierdził autorów, zapłaciłem wszystkie tantiemy i nagle po 25 latach zgłasza się człowiek i mówi, że to jest jego. Sąd nie bierze pod uwagę moich umów, tantiem, płatności, które przedłożyłem w tej sprawie. I każe go przepraszać. Za co się pytam? – oburza się muzyk, przy okazji dementując niektóre doniesienia.
- Sprawa wciąż jest w toku. Informacje, jakoby pan Bukała rościł sobie ode mnie roszczenia finansowe, są wyssane z palca. Nie ma takich żądań. Chciał tylko uznać, że utwór jest jego. Ja tego mu nie mogę potwierdzić, bo nie wiem, czyje to jest. W ZAiKS widniało inne nazwisko. Mam na to papiery. Uważam, że nie mam za co przepraszać, bo jestem w posiadaniu legalnie podpisanej umowy na wykorzystanie utworu. Niech sobie skarży ZAiKS – mówi muzyk.