"Sukcesja" to najlepszy serial dekady. I właśnie wraca z trzecim sezonem
Wyczekującym wartkiej akcji już na wstępie powiem, że w trzecim sezonie "Sukcesji" bohaterowie spędzają na rozmowach jeszcze więcej czasu niż w poprzednich dwóch. Szkoda. Mogliby więcej, bo ogląda się to lepiej niż niejeden thriller Hitchcocka.
14.10.2021 13:53
Serial HBO to zaiste fenomen. W czasach, kiedy widzowie stają się coraz mniej wymagający, a w schlebianiu gustom bezkształtnej masy, na którą składa się większość widzów zasiadających przed ekranami, twórcom pomagają częściej algorytmy niż wypracowany przez lata kunszt, istnieje produkcja, która w praktyce nie powinna rezonować nawet z tymi najbardziej wymagającymi.
Tymczasem tych 20 jak dotąd odcinków, opartych w dużej mierze na jeżdżeniu, lataniu i gadaniu wymieszanym z ubliżaniem, zgarnęło już dziewięć nagród Emmy i błyskawicznie trafiło na listę 100 najwyżej ocenianych seriali w historii. Warto tu dodać, że w samych Stanach Zjednoczonych rocznie produkuje się ich już grubo ponad 500 (!), więc przebicie się i zaistnienie w świadomości widzów bez gigantycznych nakładów na promocję nie należy do rzeczy łatwych.
"Sukcesji" udało się jednak nie tylko to. Jego twórca, Jesse Armstrong, sprawił, iż w świecie, w którym coraz większą niechęcią gawiedź darzy obrzydliwie bogatych, ta sama gawiedź może śledzić makiaweliczne rozgrywki pomiędzy bezwstydnie podłymi i odpychającymi członkami fikcyjnej rodziny Royów niczym zmagania piłkarskie równie bogatych klubów piłkarskich w Lidze Mistrzów. Wraz z nimi przeżywając wzloty, a jeszcze częściej upadki w starciach z przeciwnikami, z którymi de facto wygrać nie można.
Właśnie od echa jednego z takich starć rozpoczyna się długo oczekiwany, a opóźniony przez pandemię koronawirusa sezon trzeci. Widzimy tu obie strony niekończącego się konfliktu zaledwie kilka chwil po wydarzeniach z ostatniego, wyemitowanego jeszcze w 2019 roku, odcinka. Obie jednakowo oszołomione. Jedna - zaskakującą woltą drugiej; druga - tym, co sama przed momentem zrobiła, z trudem próbująca się po wszystkim uspokoić. I znowu, zgodnie z tym, do czego nas "Sukcesja" przyzwyczaiła, śledzimy próby zawiązywania aliansów czy podbierania sojuszników, skąpane jak zawsze w dwulicowości, zawiści, a nawet sadyzmie graniczącym z agresją.
Już dwa pierwsze odcinki, z dziewięciu, na które będzie składać się sezon trzeci, udowadniają, że oto w całkowicie niezmienionej, absolutnie fenomenalnej formie powrócił serial, na którym jedni widzowie będą się śmiać, drudzy z kolei wściekać. Jeszcze inni zaś budzić się kolejnego poranka do pracy w "korpo" totalnie zagubieni i wystraszeni niczym kuzyn Greg, tak jak on kompletnie nie rozumiejąc, co się wokół nich dzieje, za to w każdej chwili spodziewając się najgorszego. Bo jedno, czego "Sukcesja" widzów bawiąc, nauczyła, to fakt, że nawet w chwili największego triumfu człowiek nie może czuć się bezpiecznie.
Z drugiej strony, najgorsze co może spotkać brawurowo odgrywaną przez wszystkich aktorów produkcję, to wpadnięcie w powtarzalność, które wydarzenia z końca drugiego odcinka najnowszej jej odsłony niebezpiecznie zdają się sugerować. Wszystkim fanom serialu życzę więc, by tegoroczne zwroty akcji serwowane nam przez scenarzystów nie tylko dorównały poziomem tym z lat poprzednich, ale też pokazały, że bohaterów "Sukcesji" ostatecznie może czekać też coś dobrego. Ale czy wtedy to wciąż będzie jeszcze "Sukcesja"?
Recenzja powstała po seansie dwóch z siedmiu odcinków udostępnionych przedpremierowo przez HBO. Polska premiera 9-odcinkowego trzeciego sezonu "Sukcesji" zaplanowana jest na 18 października.