"Stranger Things": 2 sezon idzie po twoje długie jesienne wieczory [RECENZJA]
Kto mógł się spodziewać, że historia przyjaźni grupki nastolatków w małym amerykańskim miasteczku okraszona pozaziemskimi stworami i nadprzyrodzonymi mocami może stać się takim hitem? Zanim Netflix kupił prawa do serialu braci Duffer, jego twórcy odbijali się od drzwi wielu wytwórni. A jednak! Odpowiednie granie na naszym sentymencie, mistrzowskie dobranie motywów z przeszłości i wartka akcja stworzyła serial-fenomen. A teraz wraca z drugim sezonem, w sam raz na niekończącą się polską jesień.
Lato 2016 roku, w Los Angeles trwa konferencja największych wydawców telewizyjnych z dziennikarzami z całego świata. Netflix przedstawia twórców i obsadę serialu, który kilka dni wcześniej miał swoją premierę. Dzieciaki są podekscytowane, przekrzykują się w odpowiedziach, po zakończonej konferencji biegną do swoich opiekunów. Zaledwie w ciągu tygodnia dzieci stają się gwiazdami, a Facebook i Twitter do znudzenia powtarza dwa słowa: "Stranger Things”.
Ponad rok po głośnej premierze na platformie lada dzień zostanie umieszczony cały drugi sezon produkcji.
Wracamy do losów mieszkańców Hawkins po wydarzeniach, które kilkanaście miesięcy wcześniej przewróciło ich życia do góry nogami. Chociaż trudno im się otrząsnąć po tym, co widzieli: świat po Drugiej Stronie, potwora o ogromnej sile, małą dziewczynkę z nadprzyrodzonymi zdolnościami i złych naukowców nie obawiających się przekraczać granice i wykorzystywać innych do niecnych celów. Jednak życie toczy się dalej, i nasi bohaterowie zmierzą się z kolejnym wyzwaniem: dorastaniem.
Twórcy hitu dobrze odrobili pracę domową: wiedzą, za co ludzie kochają ten serial, więc dają im więcej, ale w rozsądnych dawkach.
Czar lat 80-tych nadal jest eksploatowany, ale nie serwuje nam się teledysku czy pastiszu naszpikowanego rekwizytami. Widzimy w części kadru plakat z filmu "Szczęki”, dzieci spędzają czas w salonie gier, rodzice robią swoim pociechom zdjęcia polaroidem i nagrywają ich na kamery VHS. I motyw, który widzowie pewnie przyjmą z największym entuzjazmem: grupa przyjaciół na coroczne zbieranie cukierków podczas Halloween przebiera się za ekipę z "Pogromców Duchów”. Czy można sobie wyobrazić piękniejszy hołd dla źródła inspiracji całego „Stranger Things”?
Groza w serialu wciąż jest na bardzo wysokim poziomie. Niektóre sceny są tak bezlitośnie okrutne, że trzeba odwracać wzrok. Twórcy nie cofają się przed decyzjami, które pewnie niektórymi widzom złamią serca. Ale czy miłość do dobrego serialu kiedykolwiek była łatwa?
To, co różni drugi sezon od pierwszego, to większy ładunek emocjonalny. Teraz bohaterowie mierzą się nie tylko z siłami Zła, ale z przeciwnościami, które niesie im całkiem zwykła codzienność: przemoc, odrzucenie, inność. Twórcy nie odwracają głów na dość oczywisty fakt, że dzieci stają się nastolatkami, więc poza pierwszymi zauroczeniami, zazdrością i rozczarowaniem, mamy bunt i bezradność dorastającej nastolatki. "Stranger" jednak nie rezygnuje z tego, co jest jedną z mocniejszych stron produkcji, przesłania o sile przyjaźni. Ale uspokajam: udało się uniknąć przesunięcia ciężaru na łzawe historie, to wciąż jest serial akcji. Niecierpliwy widz może narzekać na tempo w pierwszej połowie sezonu, jednak scenarzyści spróbowali zrekompensować to humorem, którego w serii nie brakuje. Ekipa szeryfa Hoppera chwilami przypomina groteskowy klimat posterunku z pierwszego sezonu "Twin Peaks", a najwięcej gagów i zabawnych sytuacji dostarcza postać Dustina, granego przez wyrastającego na prawdziwą gwiazdę Gatena Matarazzo. Oczywiście najjaśniejszym diamentem jest Millie Bobby Brown, której powrót na plan był początkowo owiany tajemnicą. Ale dziś już można powiedzieć (bo zdradził to zwiastun i plakaty), że Eleven powraca. Teraz świadoma swojej mocy dziewczyna sięga po niezależność i poszukuje prawdy o sobie. Jej przemiana - również fizyczna - stanowi jeden z ciekawszych wątków tej serii. Nowe odcinki to także nowi bohaterowie, jednak nie każdy z nich napisany jest w pociągający sposób, a pojawienie niektórych rodzi niemały znak zapytania. Bardzo możliwe, że to tylko preludium trzeciego sezonu, o którym sam Netflix mówić nie chce, ale którego powstanie potwierdzili bracia Duffer. Być może nowe postaci pojawiły się, by dać drogę na rozwój fabuły, która zamknie się w kultowej niegdyś trylogii.
Drugi sezon był prawdziwym wyzwaniem dla twórców. Nie dość, że przy kontynuacji nie ma efektu "wow”, to oczekiwania wobec serialu są ogromne. Rok 2017 przyniósł głośne serialowe premiery: "Wielkie kłamstewka”, "Taboo”, "Opowieści Podręcznej" czy "13 powodów”, które skutecznie zwróciły na siebie uwagę krytyków i widzów. Ale Netflix wie, jak podgrzewać atmosferę. Stopniowo wypuszczał zwiastuny i kolejne plakaty, po mistrzowsku wybrał datę emisji pierwszego odcinka: 27 października, piątek przed Halloween, gdy prawdopodobnie wszyscy będą spotykać się na imprezach. A najbardziej rozchwytywanym gospodarzem imprez będzie pewnie ten, kto ma dostęp do Netfliksa.