Stefano Terrazzino nie wraca do "Tańca z gwiazdami". Mówi dlaczego!
Stefano Terrazzino zaistniał w telewizji dzięki słynnemu roztańczonemu show. W programie zdobył niemałą popularność i ogromną sympatię widzów. Teraz jednak mimo sentymentu nie myśli o tym, by popisywać się na parkiecie u boku kolejnej gwiazdy. Dlaczego nie wraca do "Tańca z gwiazdami"?
Stefano Terrazzino często był niekwestionowanym faworytem "Tańca z gwiazdami". Nic dziwnego, niejednokrotnie sięgał po Kryształową Kulę wraz ze znanymi partnerkami. Gwiazdy biorąc udział w show, nie kryły, że chcą tańczyć właśnie z nim, a i on sam nie mógł narzekać na brak zainteresowania ze strony widzów. Terrazzino był jednym z najbardziej lubianych tancerzy programu, a show wywindowało do pierwszej ligi celebrytów.
Teraz jednak próżno szukać go na telewizyjnym parkiecie. Co prawda produkcja regularnie stara się pokazywać zupełnie nowych tancerzy prowadzących gwiazdy w ich zmaganiach, ale widzowie domagają się znanych twarzy na ekranie. Tymczasem jak się okazuje, Stefano odpiera propozycje powrotu do show Polsatu. Mimo to pytania o jego udział powracają. Na przykład teraz kiedy pojawiły się wzmianki o jesiennej edycji.
- Jakby pojawiła się propozycja, to nie wiem - zastanawiał się w wywiadzie z Jastrząb Post, zaznaczając, że czuje, że zawodowo jest już dalej. - Już tyle razy powiedziałem, że nie, ale zawsze mnie kuszą. Jest to ukochany program, ja z tego programu pochodzę, dużo mi dał - dodał z sentymentem.
Utalentowany tancerz przyznał, że chce się rozwijać i iść dalej, nie ograniczając się do jednej dziedziny. - Muszę zebrać tę odwagę i ewentualnie iść dalej. Ja odmówiłem paru edycji, potem znowu. No zobaczymy - skwitował.
Przypomnijmy, że Terrazzino zdążył już udowodnić widzom, że jest artystą wielu talentów. Wziął udział w "Twoja twarz brzmi znajomo", gdzie zaskoczył umiejętnościami aktorskimi i wokalnymi, a ostatnio wystąpił w rozrywkowym "Mask Singer".
Wygląda na to, że chce się zaprezentować w możliwie różnych wcieleniach, udowadniając swoją wszechstronność. Trudno mu się więc dziwić, że przynajmniej na razie nie myśli o powrocie do strefy komfortu i dobrze znanego formatu.