"Stawka większa niż życie": Stanisław Mikulski i jego nieznane dotąd historie
W swojej najnowszej autobiografii "Niechętnie o sobie" Stanisław Mikulski zdradza nieznane dotąd historie związane z pracą na planach filmowych i telewizyjnych. Poznajcie historie z życia polskiego Jamesa Bonda. To was może zaskoczyć!
Polski James Bond przerywa milczenie
*Stanisław Mikulski znany jest przez widzów przede wszystkim jako Hans Kloss, bohater kultowej "Stawki większej niż życie". Rola w serialu przyniosła aktorowi sławę i popularność. Sprawiła też, że przez dalszą część kariery kojarzony był niemal wyłącznie jako agent J-23. W swojej najnowszej autobiografii "Niechętnie o sobie" aktor zdradza nieznane dotąd historie związane z pracą na planach filmowych i telewizyjnych. Dowiedzieć się z niej możemy m.in. tego, że podczas zdjęć do jednej z produkcji... omal nie zginął! Przez wiele lat artysta nie wypowiadał się na temat swojego życia prywatnego. Dopiero teraz przerywa milczenie w sprawie osobistego dramatu sprzed lat. Poznajcie historie z życia Stanisława Mikulskiego, nazywanego w innych krajach polskim Jamesem Bondem. To was może zaskoczyć! KJ/KW*
Polski James Bond przerywa milczenie
Pierwszy kroki w zawodzie nie były łatwe. Początkowo Mikulski nie miał swojego lokum. Musiał sobie radzić na różne sposoby.
- Zamieszkałem w garderobie męskiej. (...) Koledzy szli do siebie, a ja rozkładałem małą kanapę i zaczynałem capstrzyk. Zasypiałem około północy; trochę to trwało, nim ostatni aktor się rozcharakteryzował, garderobiany wszystko posprzątał, a ja się oporządziłem. Wstawać musiałem rano, o ósmej; garderobiany już pukał, żeby przygotować pomieszczenia na normalny dzień pracy: "Już pan jest, tak wcześnie?". (...) Ale teatr w nocy nie jest specjalnie ciekawy. Nawet odrobinę przerażający.
Polski James Bond przerywa milczenie
Przełomowa w karierze Mikulskiego okazała się rola Hansa Klossa w serialu "Stawka większa niż życie". Po zakończeniu realizacji produkcji aktor desperacko próbował uciec od jego wizerunku. Podziwiać go można było na deskach teatrów. Jego role zbierały świetne recenzje, jednak wielu fanów serialu praktycznie o nim zapomniało. Przez kilka lat był na ustach wszystkich, z czasem nastawienie ludzi znacząco się zmieniło, o czym Mikulski boleśnie przekonał się na jednej z warszawskich ulic.
- Autobus, który za mną jechał, nie wyhamował do końca i stuknął lekko mój samochód. Nie robiłem z tego większych ceregieli; z kierowcą autobusu zjechaliśmy na przystanek, aby spisać oświadczenie do ubezpieczenia. Ale wtedy podnieśli się z siedzeń pasażerowie i wyszli z autobusu: "Czemu nie jedziemy dalej?". "Co? Takie wgniecenie? O to cała afera?". "Widzicie go, jaki ważny! Pan już przestał być idolem!". (...) Mnie tam obrażano, czułem się dotknięty.
Polski James Bond przerywa milczenie
Przez długi czas Klossa kochali nie tylko Polacy. Serial zrobił furorę w Rumunii, Bułgarii, Jugosławii, ZSRR czy NRD. Jednak dopiero na Węgrzech aktor przekonał się, jak bardzo widzowie utożsamiają go z granym przez siebie bohaterem. Podczas spotkania na jednym ze stadionów, na widok aktora kilkuset tysięczny tłum wpadł w euforię.
- Zajechaliśmy przed trybunę honorową. Postawiono mi pod usta mikrofon. "Co ja mam teraz zrobić?" - zapytałem moich węgierskich przyjaciół. "Powiedz coś do nich". "Ale w jakim języku?". Nie musiałem nawet czekać na tłumaczenie, bo po minach rozmówców wiedziałem, że uknuli tu intrygę. Ukryty w kwiatach mój filmowy dubler już zaczynał krótkie przemówienie; wystarczyło tylko otwierać usta.
Polski James Bond przerywa milczenie
"Stawka większa niż życie" okazała się też popularnym serialem w Szwecji - w pierwszym kapitalistycznym kraju, w którym pokazywano ją oficjalnie.
- Nazywany polskim Jamesem Bondem, stałem się sensacją sezonu 1970. Kapitan Kloss przebił oglądalnością transmisje z odbywających się w tym czasie mistrzostw świata w hokeju. To już był ewenement. (...) W ten sposób zasłużył sobie na tytuł "Najlepszego programu szwedzkiej telewizji w 1970". Moja postać była tam porównywana z przygodami Simona Templera, "Świętego", nawet okresowo go przewyższając w ocenach, co nadmieniam z przyczyn ambicjonalnych. O skali zainteresowania "Stawką większą niż życie" w Szwecji niech świadczy to, że tylko jednego wieczora rozdałem chyba dwa i pół tysiąca autografów!
Polski James Bond przerywa milczenie
W ciągu swojej kariery Mikulski wystąpił w kilkudziesięciu filmowych i telewizyjnych rolach. Na planie serialu "Samochodzik i templariusze" aktor przeżył mrożące krew w żyłach zdarzenie, które omal nie przypłacił życiem!
- Należało dokręcić krótką scenkę filmu - amfibia wjeżdża do wody, aby zawieźć Tomasza i resztę ekipy do skarbu templeriuszy. (...) Chłopcy wskakują do środka, wypływamy na jezioro i nagle jeden z nich mówi podenerwowany: "U nas pełno wody! Toniemy!". Nie zdążyłem nawet spojrzeć pod nogi i... samochód zatonął. Przeżyłem grozę, bo młodzież nie pływała. A pod nami trzy metry zielonkawego mazurskiego jeziora. Jednego chłopca uratowało oparcie fotela, które wypłynęło na powierzchnię. Dwóch pozostałych chwyciło się plecaka pływającego na powierzchni; rekwizytor napchał do niego, co tylko się dało - gazety, szmaty, i to dało wyporność. (...) I tak czekaliśmy na pomoc. Pamiętam to poruszenie, a nawet przerażenie, które opanowały ekipę na brzegu, gdy zobaczyli, co się dzieje.
Polski James Bond przerywa milczenie
Jak wyznaje w książce aktor, tematyka niektórych produkcji, w których wystąpił, była w pewnym stopniu bliska wydarzeniom z jego życia prywatnego. Tak było chociażby w przypadku filmu "Opętanie", przedstawiającego losy małżeństwa, które nie może mieć dzieci.
Mikulski przez dziesięć lat przeżywał osobisty dramat. Starał się utrzymać wszystko w tajemnicy. O problemach widziała tylko rodzina i przyjaciele.
- Jestem im wdzięczny za to, że zachowali dyskrecję; przerywam milczenie, aby odciążyć ich i moją pamięć. Moja żona Jadwiga zaczęła chorować właśnie wtedy, w połowie lat siedemdziesiątych. Nie mogła urodzić zdrowych dzieci. (...) O samej chorobie dowiedzieliśmy się później, łącząc ją z wydarzeniami z porodówki. Nazywała się ziarnica. Jest rzadka, częściej dopada mężczyzn, a obecnie - uleczalna. Wtedy jednak mówiono, że to kwestia trzech lat i... koniec.
Polski James Bond przerywa milczenie
- Przez większość czasu musiałem łączyć pracę z opieką nad żoną, nie mogłem inaczej. Biegłem jak najpóźniej do teatru, a po przedstawieniu jak najszybciej wracałem do domu, do niej. Czekała na mnie. Choroba postępowała, przecież to się widzi. Czasem dopadały mnie momenty słabości. Właściwie to było nie do opanowania... W garderobie, kiedy byłem sam...
Żona aktora przegrała walkę z chorobą w styczniu 1985 roku. Jak wspomina Mikulski, przez blisko rok, nie umiał znaleźć sobie miejsca. Całe dnie przesiadywał na cmentarzu.
Polski James Bond przerywa milczenie
Jadwiga nie była jednak pierwszą żoną aktora (ani ostatnią!). Mikulski rzadko wspomina o tym związku.
- Rozwód z Wandą otrzymaliśmy bez orzeczenie o winie w 1966 roku. Małżeństwo trwało oficjalnie dwanaście lat. Nie wiem, może to moja wina, może Wandy. Nie chcę w to wnikać. Tak się układają losy.
Owocem jego pierwszego małżeństwa jest syn - Piotr.
Polski James Bond przerywa milczenie
W 1988 roku Mikulski otrzymał propozycję wyjazdu do Moskwy. To tam poznał swoja trzecią ukochaną - Małgorzatę. Przyszła żona uczyła muzyki w polskiej szkole przy ambasadzie, jednocześnie samotnie wychowując trzyletnią córkę - Kasię.
- I to jest największy mój życiowy sukces. Żadne ośrodki, seriale, nic. Ona jest dla mnie nagrodą za wszelkie przykrości i nieprzyjemności, które zesłał mi los. (...) My po prostu rozumiemy się, pomimo że dzieli nas sporo. Dwadzieścia trzy lata.
Jak zdradza aktor, Kasia ma dziś 26 lat. Skończyła Wydział Grafiki na warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych i aktualnie jest tam na studiach doktoranckich.
Polski James Bond przerywa milczenie
Mimo że "Stawka większa niż życie" wielokrotnie emitowany była zarówno w polskiej, jak i zagranicznych telewizjach, Mikulski przez długi czas nie otrzymywał wynagrodzenia związanego z prawami autorskimi. Dopiero niedawno przyznano mu pieniądze z tego tytułu. Ile zarabia obecnie aktor na swojej dawnej roli?
- Różnie. Za jeden odcinek mam trzysta złotych, za inny sto dwadzieścia, za kolejny osiemdziesiąt. Z początku byłem zdumiony, skąd biorą się takie różnice. Wyjaśniono mi, że jest to uzależnione od mojego "przebywania" na ekranie.
Polski James Bond przerywa milczenie
Mikulski po latach powrócił na ekran w roli Klossa w filmie "Hans Kloss. Stawka większa niż śmierć". Mimo swojego sędziwego już wieku, aktor nie liczył na żadną taryfę ulgową podczas kręcenia zdjęć. Występ przypłacił kontuzją ramienia. Aktor nie żałuje jednak, że wystąpił w produkcji.
- Niestety, ponad osiemdziesiąt lat na karku to nie jest wiek na długie wiszenie za ręce w scenach tortur. Zagrałem tam kilka bardzo efektownych scen, które robiłem bez kaskadera i bez dublera. W kurzu, hałasie, dymie. Szkoda, że nie znalazły się w filmie, bo był to dla mnie ogromny wysiłek. (...) Miałem świadomość, że w moim przypadku tworzy się coś więcej niż tylko postać starszego pana, który w latach siedemdziesiątych zostaje wplatany w poszukiwania hitlerowskiego skarbu. Historia Klossa nabrała kolejnego, nowoczesnego wymiaru.