Sprawdziliśmy efekty "Kuchennych Rewolucji". Poznańska knajpa już nie tonie w długach
Restauracja pani Doroty "Czerwony Kapturek" miała być miejscem jak z bajki, jednak okazała się przypominać prawdziwy horror. Tonąca w długach rodzina zgłosiła się po pomoc do Magdy Gessler. Postanowiliśmy sprawdzić, jak po interwencji gwiazdy funkcjonuje "Kotlet Bistro".
25.05.2018 | aktual.: 26.05.2018 15:15
Niepozorna knajpa w Poznaniu, przy ul. Świętego Czesława 12, miała być przykładem na to, że nie każda bajka kończy się dobrze. W październiku ubiegłego roku, Magda Gessler odwiedziła "Czerwonego Kapturka" i przemianowała go na "Kotlet Bistro". Nie trudno zgadnąć, co jest specjalnością lokalu.
Poszliśmy w ślady znanej restauratorki i postanowiliśmy sprawdzić, jak dzisiaj prosperuje knajpa. Jej początki nie należały do najłatwiejszych. Interesem zarządza pani Dorota. "Czerwonego Kapturka" otworzyła za namową syna.
To rodzinny biznes, który oznaczać miał koniec problemów finansowych. Samuel – partner właścicielki, wyjeżdżał za granicę po to, żeby każdego miesiąca do "Czerwonego Kapturka" dokładać ok. 8 tys. złotych. Miejsce, które miało być azylem, okazało się rodzinnym koszmarem. Miesiąc gonił miesiąc, a nic nie wskazywało na to, że restauracja zacznie przynosić zyski i satysfakcję całej załodze.
Mimo wszelkich niepowodzeń, pani Dorota zawsze wydawała się być pełna nadziei. "Czerwonego Kapturka" nie odwiedzał prawnie nikt. Pustą przestrzeń wypełniał za to charakterystyczny śmiech właścicielki - nawet wtedy, gdy w końcu przy jednym ze stolików zasiadła Magda Gessler. Wystarczyło jednak kilkanaście minut, żeby pani Dorota skończyła dzień z płaczem. Był to jedyny moment, kiedy nikomu nie było do śmiechu.
Nostalgia zawładnęła "Czerwonym Kapturkiem" zaledwie na chwilę, bo pani Dorota zebrała się w sobie i wraz z Magdą Gessler rozpoczęły rewolucję. Wytykany jej brak organizacji czasem i ludźmi przekuwała w dobry humor i pozytywne nastawienie. I tak w "Kotlet Bistro" jest do dzisiaj.
Restauracja otwarta jest od godziny 13. Byliśmy tam chwilę wcześniej - razem z innymi ludźmi, którzy niecierpliwie wyczekiwali otwarcia. I choć od emisji odcinka "Kuchennych Rewolucji" minęły już ponad dwa miesiące, miejsce nadal wzbudza zainteresowanie przechodniów, którzy decydują się na schabowego z prawdziwego zdarzenia.
W rozmowie z WP, pani Dorota, która sposobem bycia rozkochała w sobie telewidzów, opowiedziała nam, jak dzisiaj ma się "Kotlet Bistro".
- Jeszcze trochę dokładamy do interesu, ale nie tak dużo jak wcześniej. Wszystko się kręci, zarabiamy. Chciałabym otworzyć jeszcze jednego "Czerwonego Kapturka". Tym razem nad morzem. A następnym krokiem byłoby otworzenie filii w Niemczech. Samuel będzie na swoim gruncie, więc zajmie się wszystkim... Już teraz od A do Z wiemy jak zrobić restaurację - tłumaczy pani Dorota.
Zobacz także
Jaka jest Magda Gessler, kiedy gasną światła kamer?
- Ciągle jest na łączach z ludźmi i "dziabie" w telefonie. W międzyczasie mówi, co ugotować, co kupić, albo co komu dolega. Ciągle ktoś jej włosy poprawia, albo makijaż. Przychodzi i jest "picobello", od A do Z zrobiona. Super jest - wspomina ze śmiechem restauratorka.
Ale trzeba przyznać, że Gessler od A do Z zadbała nie tyllko o swój wizerunek, ale także o wystrój knajpy. Teraz jest po domowemu, a menu opiewa w kotlety pod każdą postacią. Atmosfera w restauracji także uległa zmianie. Pani Dorota z Samuelem nie kłócą się już tak często.
"Naszą bazą jest tradycyjna kuchnia polska i wariacje na jej temat, aczkolwiek słyniemy z kotletów w różnych odsłonach, o czym wielu z Państwa już mogło się przekonać" - chwali się na FB "Kotlet Bistro".
Po restauracji widać, że Magda Gessler zaprowadziła tam porządek. Proste, ale smaczne menu naprawdę jest godne polecenia. To jedyne takie miejsce, gdzie schabowego zjemy prawie pod każdą postacią. Oprócz tego lokal nadal wypełniony jest śmiechem pani Doroty, która zaraża pozytywną energią.