"Sprawa dla reportera". Matka chorego chłopca szukała pomocy w TVP. Usłyszała, że lepsza byłaby aborcja
W "Sprawie dla reportera" wyemitowanej 9 grudnia (odcinek 831) doszło do skandalu. Rodzice ciężko chorego chłopca usłyszeli przed kamerami od zaproszonej prawniczki sugestię, że dla ich dziecka lepsza byłaby aborcja niż walka z nieuleczalną chorobą. Matka zareagowała bardzo emocjonalnie, w studiu zawrzało. W rozmowie z Wirtualną Polską prawniczka komentuje swoje słowa.
15.12.2021 16:05
Gośćmi programu było małżeństwo Polaków mieszkających w Anglii i wychowujących kilkuletniego chłopca z poważną, wrodzoną wadą serca. W studiu obecna była też mecenas Maria Wentlandt-Walkiewicz, która często komentuje pod kątem prawnym materiały emitowane w "Sprawie dla reportera". To ona wypowiedziała zdanie o aborcji, które wywołało skandal i ostrą wymianę zdań z matką walczącą o życie 8-letniego synka.
Przemek Gulda: Czemu powiedziała pani na antenie do matki dziecka z niepełnosprawnością, że być może lepsza byłaby aborcja?
Maria Wentlandt-Walkiewicz: Żeby zachować precyzję: powiedziałam raczej, co ja, prawdopodobnie, zrobiłabym, gdybym znalazła się w takiej sytuacji. Stojąc przed takim wyborem, nie wiem, czy miałabym odwagę i siłę, aby znieść cierpienie dziecka, któremu medycyna nie jest w stanie pomóc. Muszę jeszcze dodać, że w tej konkretnej sprawie ogromnie przejmujące dla mnie były reakcje mamy Eryka, jej zachowanie i kategoryczna postawa wobec dotychczas udzielonej Erykowi pomocy medycznej przez lekarzy z Polski.
Co ma pani na myśli?
Dużo się mówi zawsze w takiej sytuacji o cierpieniu dziecka, ale trzeba też zwrócić uwagę, jakie piętno na matce pozostawia choroba dziecka. Chciałabym przypomnieć całą sytuację, bo to istotne dla oceny postępowania uczestniczki programu i całego kontekstu. Uczestniczka programu rodziła w Polsce, a polscy lekarze natychmiast zaczęli w niemal heroiczny sposób ratować to dziecko.
Rodziła w Polsce, choć mieszkała już w Anglii. Dlaczego wróciła na czas porodu? Bo angielscy lekarze powiedzieli jej wprost: nie będziemy ratować tego dziecka, ono ma za małe szanse na przeżycie, jeśli zdecyduje się pani rodzić, pomożemy, ale potem puścimy panią do domu, nie wiadomo, jak długo dziecko przeżyje. Tyle możemy zrobić.
Więc przyjechała do Polski, gdzie lekarze z wiodącego, referencyjnego ośrodka zrobili wszystko, co było możliwe, aby podjąć się skomplikowanego leczenia. Pomimo tego po jakimś czasie naszej bohaterce nie spodobało się również podejście tutejszej służby zdrowia. W konsekwencji znów szuka pomocy za granicą. Mimo wspaniałego postępu medycyny obiektywnie wszyscy zdajemy sobie przecież sprawę, że nie każda choroba może zostać uleczona. Matka Eryka nie przyjmuje tego do wiadomości i obwinia lekarzy. Nie spodobała mi się taka postawa.
Matce najwyraźniej nie spodobała się pani opinia. Po tym, co pani powiedziała, dostała na antenie czegoś, co niektórzy opisywali wręcz jako atak paniki.
Nie chcę tego komentować, ani oceniać jej zachowania. Z pewnością pani Ewelina wiele w życiu przeszła, każdy ma prawo do własnych emocji. Chcę jednak powiedzieć, że moim zdaniem nie było powodów, aby tak się zachować. Mama Eryka niewłaściwie odczytała moje intencje. Mam przecież prawo powiedzieć, co myślę.
Sama mam dwójkę dzieci, straciłam jedną ciążę, mam wnuki, niedługo urodzi się następne, więc doskonale wiem, co to znaczy czekać na dziecko i cieszyć się na jego pojawienie się na świecie. I dlatego mam prawo twierdzić, że w przypadku pozostawienia mi wyboru brałabym pod rozwagę także inną decyzję. Zresztą nawet nasze prawo - choć bardzo w Polsce restrykcyjne w tej kwestii - pozwalałoby na terminację ciąży.
Uważa pani, że polskie prawo jest za bardzo ostre w sprawie aborcji?
Uważam, że ta sprawa w ogóle nie powinna być regulowana prawem. To kwestia, w której najważniejszy jest głos kobiety. Są osoby, które nie są w stanie wziąć na siebie odpowiedzialności za dziecko z ciężką niepełnosprawnością. Prawo nie może ich zmuszać do ich rodzenia. To nieludzkie i niehumanitarne. I mówię to jako osoba bardzo głęboko wierząca. Ale aborcja to sprawa sumienia, a nie prawa. Każda kobieta powinna móc podjąć decyzję, której konsekwencje będą ewentualnie obciążały jej sumienie, a nie sumienie ustawodawcy.
To bardzo mocne słowa...
Tak. I chętnie je powtórzę. To jest sprawa, o której trzeba mówić. Obecne przepisy obowiązujące w Polsce przyczyniają się do wielu ludzkich tragedii. Urodzenie dziecka z jakąś poważną wadą to dramat, trauma, konieczność całkowitego poświęcenia się, zaniedbywania innych dzieci i reszty rodziny, zmaganie się przez matkę z depresją, zaburzeniami lękowymi itp. Systemy opieki zdrowotnej i społecznej są w Polsce zupełnie niewydolne w takich przypadkach, ojciec dziecka się często gdzieś ulatnia, a kobieta zostaje sama z ogromnym problemem, często na wiele lat, czasem wręcz do końca życia.
Nie można prawnie obciążać kobiet takim ciężarem. To najgorsze, co może spotkać matkę: patrzeć, jak cierpi jej dziecko. To jest podwójne cierpienie. Dlatego jeszcze raz powiem: uważam, że w przypadku wykrytych poważnych wad płodu terminacja ciąży powinna być dostępna, kobieta powinna mieć wybór.
Z jaką reakcją spotkała się pani po programie? Dotknął panią hejt?
Szczerze mówiąc, naprawdę nie mam czasu zajmować się takimi sprawami. Nie siedziałam przy komputerze, czytając komentarze. A reakcje, które doszły do mnie bezpośrednio, były wyłącznie pozytywne. Słyszałam nie tylko słowa wsparcia, ale wręcz wyrazy podziwu, że odważyłam się głośno powiedzieć to, co powiedziałam.
Chciałabym, aby społeczeństwo w Polsce było otwarte na dyskusję o problemie aborcji, aby przestało się mówić o tej sprawie jednowymiarowo, aby dostrzeżono liczne zagadnienia, które się wiążą z tą kwestią. Nie chciałbym również, aby mi odbierano prawo do wyrażenia własnych przekonań w tej kwestii.
A reakcja ze strony telewizji?
Nie było żadnych negatywnych komentarzy ani następstw. To moim zdaniem mocny dowód na to, że również w TVP jest miejsce na różne zdania, takie jak moje. Szanuję decydentów telewizji, że zdecydowali się wyemitować ten fragment programu.
Będzie pani nadal zapraszana do programu?
Tak, ta sprawa zupełnie nie wpłynęła na moje relacje z telewizją. Byłam już zaproszona do kolejnego wydania, jest już nagrane, niedługo emisja.