Spowiedź Myszki Miki

To oczywiście nie jest prawdziwa Myszka Miki - prawnicy Walta Disneya oskubaliby Koslowskiego za wykorzystanie imienia najsłynniejszego bohatera filmów animowanych. Tak jak sfrustrowany kogut nie jest Kurakiem Leghornem, dystyngowany Buxter "Buggy" nie ma nic wspólnego z Bugsem, a jąkająca się świnka Portki to nie Prosiak Porky. Ale czy na pewno?

Spowiedź Myszki Miki
Źródło zdjęć: © komiks.wp.pl

05.07.2011 | aktual.: 29.10.2013 16:49

W świecie wykreowanym przez Koslowskiego animki żyją pośród ludzi. Są dyskryminowaną mniejszością zamkniętą w oddzielnych dzielnicach. Klepią biedę, nie mają perspektyw, a biała, ludzka większość wyzyskuje je na każdym kroku. Nie przeszkadza to jednak Desmondowi "Zawrotkowi" Waltersowi, początkującemu hollywoodzkiemu producentowi, rozpocząć współpracy z Rickey'em, utalentowaną animowaną myszą o trzech palcach (i kciuku). Sukces pierwszych produkcji z nowym aktorem jest niesamowity, a mysz szybko znajduje swoich naśladowców. Problem w tym, że produkowane taśmowo filmy z kolejnymi animowanymi gwiazdami nie odnoszą już takiego sukcesu. Tak powstaje plotka, że Rickey swój sukces zawdzięcza tajemniczemu rytuałowi...

"Trzy palce" to udawany dokument, mockumentary. Wykorzystujący narzędzie zarezerwowane zazwyczaj dla prawdziwych świadectw przedstawia fikcyjne wydarzenia. Koslowski posługuje się przede wszystkim wywiadami - jego bohaterowie siadają nieruchomo przed kamerą (artystą) i odpowiadają na pytania. Nie ma w tym akcji, cały dramat dzieje się na twarzach rysowanych postaci. Dużo jest też realistycznych rysunków udających fotografie - przyćmione, czarno-białe kadry, sprawiają wrażenie jakby wygrzebanych z domowego archiwum, a złudzenie realności pogłębiają jeszcze pojawiające się gdzieniegdzie postacie historyczne (Marylin Monroe, Martin Luther King, John F. Kennedy) i czcionka wprost z maszyny do pisania.

Ale w swojej mistyfikacji artysta idzie dalej - wszystkie animowane postacie mają swoje odpowiedniki w naszym świecie, "Zawrotek" Walters to oczywiste nawiązanie do Walta Disneya, a przesłuchania przed komisją senacką przywodzą na myśl co najmniej kilka afer (z działalnością komisji McCarthy'ego na czele). Zgadzają się także wydarzenia historyczne - w tle opowieści o ciężkim losie amerykańskich animek słyszymy chociażby o tajemniczej śmierci Marylin Monroe. Koslowski podsuwa zresztą własne wytłumaczenie tej tajemniczej tragedii.

Wszystko to by opowiedzieć o mechanizmach rządzących Hollywood. Z nielicznymi wyjątkami, bohaterami "Trzech palców" są utalentowani biedacy pragnący za wszelką cenę zrobić karierę. Gotowi do największych wyrzeczeń, by osiągnąć sukces. Ich desperację cynicznie wykorzystują producenci. Nie rozwiewają plotek, nie odmawiają współpracy z okaleczającymi się aktorami. Na szczęście Koslowski cynizm Hollywood demaskuje bez neofickiej pasji, wie, że wielu było przed nim. "Trzy palce" nie są więc oskarżeniem, to raczej opowieść o rozczarowaniu. O Hollywood, mającym być spełnieniem amerykańskiego snu, które wykorzystuje ludzi, poniża swojego gwiazdy i promuje szkodliwe wzorce. I o zmęczonych sławach - zdradzonych nie tylko przez decydentów z wytwórni, ale także przez widzów, wielbiących tylko te gwiazdy, które same się okaleczą.

Majstersztyk.

Źródło artykułu:WP Kobieta
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)