"Sługa narodu". Skopiowaliśmy ukraiński hit z Zełenskim w roli głównej. Lecą bluzgi w stronę Putina

Kadr z serialu "Sługa narodu"
Kadr z serialu "Sługa narodu"
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe
Magdalena Sawicka

04.03.2023 19:24, aktual.: 04.03.2023 20:23

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Reżyser "Świata według Kiepskich" zrobił remake ukraińskiego serialu z Wołodymyrem Zełenskim w roli nauczyciela, który zostaje prezydentem. Popisowa scena Marcina Hycnara z bluzgami na polityków i obrażanie Putina wyszły doskonale. Też bym na niego zagłosowała.

Polska adaptacja "Sługi narodu" przeleżała w szufladzie kilka lat. Zanim Wołodymyr Zełenski zaczął karierę w polityce, próbował sprzedać prawa do tej historii w naszym kraju. Rozmowy prowadził z reżyserem "Świata Według Kiepskich". Żadna stacja nie była wówczas nim zainteresowana, ale Okił Khamidow jednak go kupił. Po latach sytuacja się odwróciła.

W 2017 r., czyli dwa lata po emisji ukraińskiej komedii, Wołodymyr Zełenski zarejestrował partię Słuha narodu. Niedługo później aktor wystartował w wyborach prezydenckich. Wygrał w drugiej turze z wynikiem 73,2 proc. głosów. 21 kwietnia 2019 r. objął urząd. 24 lutego 2022 r. poszedł na front.

Fenomen, który wszyscy chcą mieć

Gdy Wołodymyr Zełenski odmawia ewakuacji z atakowanej przed Rosję Ukrainy, mówi o nim cały świat. Każdy chce wiedzieć, kim jest ten odważny człowiek. Serial "Sługa narodu" znów jest na tapecie, a jego pierwszy odcinek na YouTube bije rekordy popularności. Po jakimś czasie produkcję chcą kupić liczne stacje telewizyjne w Europie i na Bliskim Wschodzie.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Sytuacja za naszą wschodnią granicą ma również wpływ na polską adaptację "Sługi narodu". W jednym z wywiadów Okił Khamidow przyznał, że dopiero wtedy polskie stacje telewizyjne zaczęły bić się o prawa do tej produkcji. Ponoć proponowały producentom astronomiczne sumy.

Gdy iluzja staje się rzeczywistością

Prezydent, satyryk, aktor, producent telewizyjny, a z wykształcenia prawnik. Początkowo występował w kabarecie, później prowadził w telewizji różne programy. W 2006 r. zwyciężył w pierwszej ukraińskiej edycji "Tańca z gwiazdami". Jako aktor znany był głównie z komedii romantycznych i dubbingowej roli misia Paddingtona.

W 2015 r. za sprawą satyrycznego serialu "Sługa narodu", w którym wciela się w mieszkającego z rodzicami nauczyciela, Wołodymyr Zełenski zostaje gwiazdą. Grany przez niego Wasyl niespodziewanie zostaje prezydentem. Wszystko przez filmik, na którym klął jak szewc i wyzywał polityków od najgorszych.

Produkcja zyskuje ogromną popularność, a Zełenski zaskarbia sobie sympatię Ukraińców. Podobnie jak jego serialowa postać, przez wyśmiewanie absurdów władzy i polityków, sam zostaje prezydentem.

Mamy swojego "Sługę narodu" w domu

Polską adaptację ukraińskiego hitu w końcu udało się zrealizować. Reżyserowana przez Okiła Khamidowa ("Kuchnia", "Świat według Kiepskich) i Macieja Bielińskiego (("Walt Disney nie żyje", "Po co komu adres matki") produkcja zadebiutowała na platformie Polsat Box Go sobotę 4 marca 2023 r.

Już po pierwszym odcinku widać, że twórcy postanowili wiernie odtworzyć ukraiński pierwowzór. Nauczyciel historii (Marcin Hycnar) zaspał do pracy, biega po mieszkaniu i prosi każdą napotkaną kobietę o wyprasowanie koszuli. Gdy w końcu Ignacy dobija się do toalety, odwiedza go premier (Krzysztof Dracz) i oświadcza, że został prezydentem.

"Sługa narodu"
"Sługa narodu"© Materiały prasowe

W tym momencie reżyser zabiera nas na retrospektywną wycieczkę i wyjaśnia, jak doszło do tego, że pechowy belfer robi karierę w polityce. Dokładnie w ten sam sposób rozwiązano to w ukraińskim pierwowzorze.

Przenosimy się do szkoły, w której uczy Ignacy Konieczny. Do klasy wchodzi bezpardonowo napakowany wuefista (Tomasz Oświeciński) i wyjaśnia, że przerywa zajęcia i zabiera uczniów, aby przygotować aulę na wybory. Wyprowadzony z równowagi nauczyciel historii zaczyna bluzgać.

- Rzygam już tym wszystkim, tymi wyborami, kampaniami, obietnicami, ch*je muje bez pokrycia. Zawsze jest tylko jeden pie*rzony gnojek, kontra drugi. A później ch*j d*pa i kamieni kupa. I tak jest od zawsze, od 30. ku*wa lat! Nic się nie zmienia i nie zmieni! I po tych wyborach będzie tak samo, bo znowu wybierzemy jednego z nich. Ty, ja, mój ojciec, ku*wa wszyscy! Bo od zawsze wmawiamy sobie, że wprawdzie obaj kandydaci są ch*jowi, ale ten jeden jakby trochę mniej [...] - wykrzykuje Konieczny.

  • Marcin Hycnar jako Ignacy Konieczny
  • "Sługa narodu"
  • Scena z serialu
[1/3] Marcin Hycnar jako Ignacy KoniecznyŹródło zdjęć: © Materiały prasowe

Jego tyradę na temat polityki nagrywa jeden z uczniów. Umieszczony w sieci filmik staje się wiralem. Wkrótce nauczyciel historii dowiaduje się, że jego wściekły wybuch podoba się ludziom i oni z chęcią by na niego zagłosowali, gdyby zechciał zostać prezydentem.

W tym samym czasie dowiadujemy się, jak w pierwszym dniu nowej pracy Ignacy Konieczny pracuje nad nowym wizerunkiem. W pałacu prezydenckim wybiera garnitur i absurdalne buty ze skór zagrożonych gatunków zwierząt. Ogląda też zegarki. Dowiaduje się, że taki sam model ma prezydent Rosji. Wówczas z ust nauczyciela-prezydenta elekta pada "Putin palant".

Pośmiejemy się, ale trochę ze wstydem

Twórcy polskiego "Sługi narodu" właściwie skopiowali ukraiński pierwowzór z Wołodymyrem Zełenskim w roli głównej. Scena po scenie, nawet żarty i dialogi. Jednak ciężko mieć o to pretensje. W ten sam sposób często robi się remake. Podobnie został przeniesiony na grunt polki francuski serial "Gdzie jest mój agent?" Netfliksa, za którego wziął się Player ("Mój agent").

Widać, że polsatowski "Sługa narodu" został zrealizowany z rozmachem. Wiarygodne lokacje, scenografia i kostiumy. Jednak sam montaż i scenariusz to raczej telenowela niż produkcja na poziomie HBO. Świadczy o tym chociażby długość odcinków - 22 minuty.

Zatrudniono znanych i dobrych warsztatowo aktorów. Wrażenie robi głównie popisowa scena Marcina Hycnara, gdy traci panowanie nad sobą i mówi o polskiej scenie politycznej dokładnie to, co myśli większość polaków. Jednak po niektórych dowcipach niby się śmiejesz, ale jednak ze wstydem i uczuciem żenady.

Magdalena Sawicka - dziennikarka Wirtualnej Polski

W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" znęcamy się nad ofertą SkyShowtime (ale chwalimy "Yellowstone"), podziwiamy Brendana Frasera w "Wielorybie" i nabijamy się z polskich propozycji na Eurowizję. Możesz nas słuchać na Spotify, w Google Podcasts, Open FM oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach.

Źródło artykułu:WP Teleshow
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Zobacz także