"Ślepnąc od świateł": Jakub Żulczyk o najlepszym polskim serialu od lat

- Ludzie widzą zwiastun i mówią: "kurde, to jest w końcu jak na Zachodzie". A moim zdaniem nie, to jest w końcu, po raz pierwszy od bardzo dawna, jak w Polsce - mówi Jakub Żulczyk, autor książki "Ślepnąc od świateł" i współscenarzysta opartego na niej serialu, który został okrzyknięty "najlepszym polskim serialem od lat".

"Ślepnąc od świateł": Jakub Żulczyk o najlepszym polskim serialu od lat
Źródło zdjęć: © Archiwum prywatne | Zuza Krajewska

07.11.2018 | aktual.: 07.11.2018 11:41

Karolina Stankiewicz: Warszawa w "Ślepnąc od świateł" jest straszna. Czy tak ją widzisz? Taką ją znasz?

*Jakub Żulczyk: *Nie, absolutnie nie. Rzeczywistość jest różnorodna. I dobra, i zła, i szara, i kolorowa. Wymyka się dogmatom. Poza tym, "Ślepnąc od świateł" to już nie jest tylko moja historia. To już jest również historia Krzysztofa Skoniecznego i Izabeli Łopuch, HBO, aktorów, Michała Englerta itd. I ta opowieść, najpierw książka, teraz serial, moim zdaniem nie ma w sobie publicystycznego zadęcia, jakiejś pewności siebie, że teraz my wam powiemy prawdę, której wy nie znacie. Ja nigdy nie uważałem "Ślepnąc od świateł", ani żadnej z moich książek za historie demaskatorskie. Mnie interesują ludzkie przypadki, jakieś pytanie o kondycję. "Ślepnąc od świateł" jest przede wszystkim historią o ludziach, która, pomimo tego, że dzieje się w środowisku hermetycznym, przestępczym, w nocnym życiu Warszawy, to każdy może się tak naprawdę z nią utożsamić - z samotnością, kłamstwami, nadziejami. Przynajmniej mam taką nadzieję.

Twój bohater kojarzy mi się z postacią z westernów...

Bardzo dobrze, westerny to świetne filmy.

Też tak uważam. Ale wróćmy do Kuby. To postać, która kieruje się w życiu kodeksem moralnym, ale jednocześnie jest dilerem narkotykowym. Skąd pomysł na takie połączenie?
Chciałem stworzyć książkę opisującą nocne życie Warszawy. Dopiero potem ten świat zaczęli zaludniać ludzie, bo oni nie mogą funkcjonować w próżni. Tak więc, u mnie najpierw była Warszawa i bardzo długo brakowało mi bohatera. Zależało mi na kimś, kto przeprowadzi czytelnika przez taką "wystawę okropieństw", będzie swego rodzaju kustoszem. Oczywiście musiało minąć kilka miesięcy, zanim wpadłem na to, że to powinien być diler kokainy. Bo on ma dostęp do największej liczby miejsc, największej ilości warstw w świecie.

Mówisz, że ta historia już nie jest twoja, ale cały czas brałeś udział w procesie przekładania jej na język serialu. Jak się wracało do tego świata, do ponownej, długiej pracy nad nim? Czy było to męczące?
Wcale nie. Prawa do tej książki były sprzedane jeszcze zanim ją ukończyłem, więc dosłownie skończyłem ją pisać w piątek, a w poniedziałek już z Krzyśkiem zaczęliśmy pisać scenariusz. Kiedy masz perspektywę, że z twojej książki będzie serial dla HBO, kiedy samemu robisz w serialach i jarasz się nimi, to raczej nie czujesz zmęczenia, tylko jesteś super podekscytowany. Zwłaszcza że dostajesz świetne warunki do pracy. Możesz czuć zmęczenie fizyczne, jeśli masz po 5 spotkań trwających 10 godzin w tygodniu i siedzisz otoczony kartonami po pizzy – bo tak to wyglądało. A jak nie pracowaliśmy, to oglądaliśmy filmy. Trochę po to, aby poszukać inspiracji, a trochę po to, by nie zapomnieć, że istnieją jakieś inne, poza naszym.

Od jak dawna znacie się z Krzysztofem?
Zobaczyłem "Hardkor Disco" i oglądając ten film miałem głębokie poczucie, że muszę z nim współpracować. To była jakaś intuicja. Gdy siedziałem w kinie na tym filmie, nie mogłem wytrzymać do końca, żebym mógł do niego zadzwonić i powiedzieć, że musi przeczytać książkę, nad którą właśnie pracuję. Nie miałem jego numeru, ale kilka dni potem spotkaliśmy się na imprezie. I tak się zaczęło.

Na ile serial pokrywa się z twoją wizją?

To jest w stu procentach moja i Krzysztofa wspólna wizja. Ustaliliśmy na pierwszym spotkaniu, co to ma być, on mi coś obiecał i spełnił tę obietnicę w stu procentach.

Jaki jest twój ulubiony serial?
Obecnie "Ślepnąc od świateł" (śmiech).

A poza tym?

Pracuję w serialach i oglądam ich mnóstwo, więc trudno mi wskazać jeden ulubiony. Ale serialem wszechczasów jest dla mnie chyba "The Wire". A z ostatnich lat największe wrażenie zrobiły na mnie trzeci sezon "Twin Peaks", "Leftovers" i "Mindhunter". Ale bardzo lubię też stare polskie seriale. Uważam, że mamy zapomnianą szkołę telewizji: "Jan Serce", "Boża podszewka", "Zmiennicy", "Dekalog"… mamy genialną tradycję filmu telewizyjnego. I mam nadzieję, że "Ślepnąc od świateł" nie nawiązuje tylko do zagranicznych produkcji. Zrobiliśmy rzecz, która nawiązuje też do polskiej tradycji serialu i do polskiego kina – do Żuławskiego, Wajdy, Polańskiego, Hasa. Ludzie widzą zwiastun i mówią: "kurde, to jest w końcu jak na Zachodzie". A moim zdaniem nie, to jest w końcu, po raz pierwszy od bardzo dawna, jak w Polsce.

Komentarze (165)