"Ślepnąc od świateł": liczy się tylko kokaina [RECENZJA]

Długo wyczekiwany serial HBO na podstawie powieści "Ślepnąc od świateł" Jakuba Żulczyka wreszcie trafi do widzów. Widzieliśmy już pierwsze trzy odcinki. Czy mamy apetyt na więcej?

"Ślepnąc od świateł": liczy się tylko kokaina [RECENZJA]
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe | HBO Polska
Karolina Stankiewicz

16.10.2018 | aktual.: 16.10.2018 15:05

Gdy w 2016 roku pojawiła się informacja o tym, że Jakub Żulczyk i Krzysztof Skonieczny pracują nad serialową adaptacją "Ślepnąc od świateł", fani książki w napięciu czekali na kolejne wieści. Ale te się nie pojawiały. I nagle w sierpniu tego roku dostali zwiastun serialu, którego premiera planowana jest na koniec października. Dodajmy, że zwiastun pierwszorzędnie zrealizowany, który momentalnie podbił oczekiwania. Zwłaszcza, że trudno sobie wyobrazić lepszy duet niż autor książki i jeden z najciekawszych młodych polskich reżyserów. Do tego plejada gwiazd i powieść, która aż prosi się o ekranizację.

"Ślepnąc od świateł" to historia Kuby – o nim, przez niego opowiadana, przefiltrowana przez jego oczy. Kuba jest tajemniczy i małomówny. Ale zna wszystkich, bo wszyscy go potrzebują. Jest dilerem. Jeździ nocą po mieście rozwożąc towar od drzwi do drzwi. Albo ściągając długi. Ale Kuba jest już zmęczony. Dlatego planuje urlop – chce wyjechać do Buenos Aires. Z tym, że przestępczy półświatek, w który jest uwikłany, oraz miasto, które nigdy nie śpi, mogą nigdy go na wakacje nie puścić.

Kuba oprowadza widzów po swoim świecie – nocnej Warszawie, w której wieczna impreza łączy się z przemocą. Tu liczą się tylko pieniądze i kokaina. Wciągają wszyscy, których na nią stać - dzieciaki bogatych rodziców, zestresowani politycy, kury domowe i celebryci. Kuba modli się w myślach: "Niech pada. Niech to wszystko zaleje woda, czarna, brudna, zimna". Nie lubi swojej pracy, ale gardzi zwykłym życiem. Jest dobry w tym, co robi. Dokładny, dyskretny i pozornie pozbawiony uczuć. Ale ma swoich ulubionych klientów, jedną przyjaciółkę i słabość do pewnej kobiety. A do tego dręczą go koszmary.

Narracja w "Ślepnąc od świateł" rozwija się niespiesznie. Najpierw poznajemy układy, relacje i miejsca. A dopiero potem historia wdziera się w uporządkowane życie Kuby – przychodzi z zewnątrz, niczym intruz, by zburzyć spokój. Może trochę zbyt powolnie, by zostawić widza z nieposkromionym apetytem na kolejny odcinek. Ale ciekawość wzbudza.

Obraz
© Materiały prasowe | HBO Polska

W roli Kuby debiutuje Kamil Nożyński. To znany w hip-hopowym środowisku Saful ze składu Dixon37. Jak wypada w serialu? Przez kilka pierwszych odcinków jest bardzo powściągliwy. Tajemniczy. Jego twarz nie zdradza żadnych emocji. A nieco puste spojrzenie jest jak zwierciadło dla przeglądającej się w nim Warszawy.

Za to na drugim planie przewija się wiele znanych twarzy. Jest znakomity Robert Więckiewicz w roli szefa Kuby, Jacka – dobrego wujka-gangstera, który karierę zaczął robić w latach 90., jest Janusz Chabior jako szef grupki lokalnych przestępców, podlegający pod Jacka, ale z apetytem na własny interes na boku. Jest Jan Frycz – wychodzący właśnie z więzienia recydywista, któremu nie spodoba się Kuba. Jest też Cezary Pazura w swojej najlepszej roli od lat – celebryty, który najbardziej na świecie kocha kokainę. Cały drugi plan kipi od emocji. Jest nieco przerysowany – ale to zamierzona przesada. Bo serialowy świat jest jak ze snu głównego bohatera. A może raczej jak z koszmaru.

Obraz
© Materiały prasowe

Wszystko w "Ślepnąc od świateł" wydaje się być dokładnie przemyślane. To serial, w którym nie ma przypadkowych scen. Skonieczny i Żulczyk są skrupulatni niczym Kuba z precyzją odmierzający miligramy kokainy. Być może przez to ich produkcja wydaje się momentami zbyt wykoncypowana. Ale nie zmienia to faktu, że "Ślepnąc od świateł" to najciekawszy do tej pory polski serial tego roku. Nie przegapcie go.

ślepnąc od światełhbokrzysztof skonieczny
Zobacz także
Komentarze (9)