"Siedem światów, jedna planeta": Wzruszająca opowieść o partnerstwie małych... drzewołazów

Miliony lat temu niewyobrażalne siły rozerwały skorupę Ziemi dając początek siedmiu nadzwyczajnym kontynentom. Seria "Siedem światów, jedna planeta”, z narracją Sir Davida Attenborough, ukazuje jak na obszarze każdego z nich kształtowały się niepowtarzalne formy życia.

"Siedem światów, jedna planeta": Wzruszająca opowieść o partnerstwie małych... drzewołazów
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe

07.11.2019 12:30

Siedem światów, jedna planeta”

Program ujawnia niezwykłe, nieznane dotąd zachowania zwierzęcych mieszkańców wszystkich kontynentów, od spalonych słońcem równin Afryki po skute lodem wody otaczające Antarktydę. W Azji, największym ze wszystkich kontynentów, przyjrzymy się jak wygląda życie w skrajnych warunkach klimatycznych, podczas gdy w Europie przedstawimy zaskakujące zjawiska przyrodnicze, które dzieją się tuż obok nas.

Seria jest hołdem dla różnorodności form życia na każdym z kontynentów, ale ma także na celu ukazanie wielu wyzwań stojących przed zwierzętami we współczesnym świecie zdominowanym przez człowieka. Opowiadając te nieznane i niespodziewane historie z życia zwierząt, pragniemy ujawnić fundamentalną prawdę o tym, co sprawia, że każdy z naszych siedmiu światów jest całkowicie wyjątkowy.

Zobacz wideo:

Trzeci odcinek programu zostanie wyemitowany 17 listopada o godz. 11:00 na kanale BBC Earth. A już teraz prezentujemy wywiad z Chaddenem Hunterem, producentem trzeciego odcinka o Ameryce Południowej.**

Opowiedz nam o Ameryce Południowej i zwierzętach, które tam napotkaliście.

"Siedem światów, jedna planeta” to seria poświęcona bioróżnorodności, a przecież nigdzie nie jest ona większa niż w Ameryce Południowej. To kontynent, na który składa się tylko 12% lądu na Ziemi, a mimo to żyje tu 40% wszystkich gatunków zwierząt. Na tym stosunkowo małym kontynencie znajduje się najdłuższe pasmo górskie na świecie i największy na świecie las deszczowy, pustynie, pokrywy lodowe i wszelkiego rodzaju stworzenia.

Jest to skrzynia pełna skarbów dla filmowca zajmującego się przyrodą, a ponieważ chcieliśmy złożyć hołd tej różnorodności, oznaczało to, że musieliśmy dotrzeć do wszystkich zakątków kontynentu. Udajemy się więc na daleki południowy kraniec Patagonii, do Amazonii, w Andy. Oprócz różnorodności geograficznej chcieliśmy ukazać również bogactwo gatunków zwierząt. Wiele ich typów musiało się wyspecjalizować, aby przetrwać w tym zatłoczonym świecie. Nasze pytanie brzmiało więc: co trzeba zrobić, aby zapewnić sobie własną niszę lub znaleźć swój sposób na przetrwanie?

Jedna z opowieści ukazanych w odcinku poświęcona jest trującemu płazowi zwanemu drzewołazem. Jest to malutka żabka, rozmiaru zaledwie paznokcia twego kciuka, a mimo to, aby odnaleźć własną niszę w lesie deszczowym, przyszło jej wypracować najbardziej oryginalne strategie rodzicielstwa. Tata przenosi pojedyncze kijanki "na barana” i wpuszcza każdą z osobna do "pucharków” z wodą znajdujących się wśród liści w całym lesie deszczowym. Musi także zapamiętać, gdzie każdą z nich umieścił, odwiedzać je i sprawdzać czy wszystko z nimi w porządku. Chociaż jest tak maleńki, musi wdrapywać się na ogromne drzewa. Nie potrafi jednak sam nakarmić kijanek. Zamiast tego musi zawołać swoją partnerkę i wskazać jej drogę do każdej z nich. To niezwykle wzruszająca opowieść o partnerstwie i rodzicielstwie. Amazonia jest niezwykle bogatym, najbardziej zróżnicowanym biologicznie lasem na Ziemi, a jednak każde tutejsze stworzenie dokonuje czegoś zupełnie niesamowitego, stara się być wyjątkowe, żeby przetrwać.

Czy w odcinku o Ameryce Południowej są jakieś wyjątkowe historie dotyczące różnorodności biologicznej?

Usłyszeliśmy o pewnej wyjątkowej ćmie w czarno-pomarańczowe paski, występującej tylko na jednym małym obszarze lasu w Peru, a która nawet nie jest pod ochroną. Kiedy las zostanie wycięty, będzie po wszystkim – gatunek zniknie z powierzchni Ziemi. Mieliśmy poczucie, że to najwyższy czas, aby ją sfilmować nim będzie za późno.

Jak ważna jest w waszej pracy najnowsza technologia?

Ponieważ obecnie używa się bardzo rozbudowanych czujników, aby nadążyć za wielkimi produkcjami Hollywood, stwarza to poważne wyzwania dla naszych obiektywów, kiedy kręcimy materiał w terenie. W przypadku fotografii makro mamy teraz do czynienia z tak zwanymi lunetami czy też celownikami optycznymi lub lufami, które czasem mogą mieć długość metra i wyglądać jak tekturowy pojemnik na rolki toaletowe. Ma to związek z optyką – dążymy do tego, żeby umieścić obiektyw w jak najbliższej odległości od stworzenia wielkości paznokcia, a zarazem uzyskać wystarczającą ilość światła, aby je rozłożyć na cały czujnik. W lesie deszczowym jest to prawdziwe wyzwanie.

Co w czasie nagrań odcinka było największym wyzwaniem dla filmujących?

Chcieliśmy sfilmować góry zwane Tepui w Wenezueli. To te góry o płaskich wierzchołkach, które stały się inspiracją dla scenerii "Podniebnych Źródeł” w filmie "Odlot”. Wodospad Salto Angel spada z ich szczytu, jest to najwyższy wodospad na świecie. Nikt nie kręcił tam filmów od jakichś 15 lat,
a w Wenezueli jest teraz dość burzliwa atmosfera. Marzyliśmy o tym, by wykorzystać te góry jako mikrokosmos przyrodniczego bogactwa i wyjątkowości Ameryki Południowej, pokazując, że jedna płaska góra może być domem dla większej liczby gatunków roślin i zwierząt niż cała Wielka Brytania... a sąsiednia góra może być z kolei domem dla zupełnie innych roślin i zwierząt.

Wyruszyliśmy pod sam koniec pory deszczowej, kiedy wokół miały jeszcze krążyć chmury, a w wodospadach miało być jeszcze dużo wody, jednak oznaczało to, że warunki do latania naprawdę będą nam jeżyć włosy na głowie – chmury pod nami, nad nami, obok nas. Mieliśmy na szczęście niesamowitego pilota helikoptera. Przebijamy się przez jedną ścianę z chmur – a nad nami ogromne wodospady. Wynurzamy się z innej chmury, a przed nami kaniony, iglice i ciemne skały ociekające wodą z lasów deszczowych.

Zupełnie jak w filmie science fiction: mieliśmy niemal wrażenie, że zaraz zobaczymy dinozaury. Zależało mi na ujęciu, w którym oglądamy wodospady i opuszczamy się tak jak woda, gdy helikopter gwałtownie opadł. Zaczęło nami miotać na wszystkie strony, bo wiatr dmący z wierzchołka Tepui jest naprawdę niebezpieczny. Ale rezultaty są tego warte – mamy wspaniałe ujęcia tych pięknych, mistycznych światów.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1)