Seriale nami zawładnęły. Na czym polega sukces Netfliksa?
W gąszczu nowych produkcji w odcinkach gubi się już niemal każdy widz. O negatywnych skutkach binge-watchingu, strategiach platform streamingowych oraz tym, dlaczego przedstawiciele mniejszości będą odgrywać w serialach coraz większą rolę WP rozmawia z Katarzyną Czajką-Kominiarczuk, autorką książki "Seriale. Do następnego odcinka".
26.02.2021 16:13
Marta Ossowska, WP: Czy przez pandemię zaczęliśmy inaczej oglądać, wybierać seriale?
Katarzyna Czajka-Kominiarczuk, blogerka, autorka książek: Nie wydaje mi się, żeby zaszła na tym polu drastyczna zmiana. Początkowo siedząc non stop w domu opanowało nas serialowe szaleństwo w postaci np. "Króla Tygrysów". Dzisiaj wydaje się, że ludzie bardziej szukają produkcji zapewniających eskapizm, czyli albo będą woleli te bardzo przyjemne, ciepłe albo takie, które pokażą alternatywny, nawet dystopijny świat, o ile nie jest on opanowany przez zarazę.
Być może nieco zmienił się nasz sposób oglądania seriali, bo spędzając całe dnie w pracy przy komputerze czy laptopie, wolimy resztę dnia spędzić przy telewizorze, żeby choć trochę zmienić swoje położenie.
Dużo uwagi w książce "Seriale. Do następnego odcinka" poświęcasz Netfliksowi, który zrewolucjonizował nasze podejście do oglądania seriali. Tylko czy patrząc obecnie na TOP 10 najchętniej oglądanych produkcji na platformie nie masz wrażenia, że królują tam schematyczne produkcje, łudząco przypominające znane telewizyjne hity? Czy Netflix nie miał nam oferować czegoś bardziej ambitnego, nowoczesnego?
Założenie, że Netflix miał tworzyć tylko ambitne treści, jest trochę na wyrost. Przepisem na sukces Netfliksa zawsze było oferowanie widzom tego, co chcieliby oglądać. Od tego wyszedł pomysł nakręcenia ich pierwszej, dużej produkcji "House of Cards"....
Bo z zestawienia oglądalności platformy wynikało, że użytkownicy najchętniej sięgają po produkcje political-fiction. Ale przecież to właśnie była produkcja o wysokich aspiracjach.
Owszem, ale wyraźnie widać, że Netflix chce produkować różnorodne seriale: młodzieżowe, komediowe, dramatyczne, jak i zarówno te o mniejszym i większym budżecie. Chodzi o to, że jeśli nowy widz przychodzi na platformę oglądać "Przyjaciół", to trzeba też w pakiecie zaoferować mu podobną produkcję, lepiej spod własnego szyldu niż zakupioną od stacji telewizyjnej.
Model biznesowy Netfliksa jest zrozumiały: przecież żadna telewizja nie produkuje wyłącznie produkcji wysoko jakościowych. Jeśli platformy streamingowe miałyby w przyszłości zastąpić telewizje, to będą musiały oferować też sitcomy i procedurale, bo zapotrzebowanie na takie seriale wciąż istnieje.
To na czym miałaby polegać przewaga platform streamingowych nad telewizjami?
Przede wszystkim na dystrybucji treści i to już się dokonało. Obecnie wiele stacji telewizyjnych tworzy własne platformy streamingowe albo sprzymierzają się z tymi już istniejącymi. Obecnie serwisy nadal są uzależnione od telewizji, bo nie są w stanie całkowicie zapełnić swoich katalogów oryginalnymi produkcjami. Z czasem zapewne będzie się to zmieniać, ale nadal będą powstawać te rodzaje seriali, które są najchętniej oglądane.
Zmieniły się też preferencje widzów. Przyzwyczailiśmy się do binge-watchingu, ale ty uważasz, że ten sposób oglądania seriali nie sprawdza się w każdym przypadku. Co tracimy połykając całe sezony w całości?
Pozbawiamy się możliwości wyczekiwania na kolejny odcinek ze znajomymi, komentowania, zastanawiania się, co będzie się działo, czyli w dużej mierze wymiaru społecznego seriali. Pamiętam, że gdy dawniej oglądałam moje ulubione seriale i czekałam tydzień na kolejny odcinek to fantazjowałam o dalszej akcji, wymyślałam różne scenariusze. Teraz, gdy po 10 sekundach od zakończenia odcinka włączamy drugi, ten element fantazji znika.
Poza tym, jak wynika z badań, gorzej pamiętamy szczegóły fabuły pochłaniając cały serial na raz. Przeżywamy bardzo szybko wiele emocji i umykają nam informacje na temat bohaterów. Gdy po roku pojawia się nowy sezon, trudniej odtworzyć z pamięci, co działo się w poprzednim.
Model pracy twórców również musiał ulec zmianie?
Formuła seriali również musiała dostosować się do zmiany dystrybucji. Na przykład cliffhanger, który zwykle pojawiał się w połowie sezonu, nie ma już racji bytu czy takiej siły działania przy pozbawieniu widza możliwości oczekiwania na kolejny odcinek.
Zmieniła się też liczba odcinków w sezonie - 10 czy 13 części można pochłonąć w dwa wieczory, a ci najbardziej zagorzali widzowie poświęcą na to nawet jeden dzień. Z 22 odcinkami - bo tyle dawniej miała typowa amerykańska produkcja - binge-watching jest już sporym wyzwaniem.
Straciły też na tej zmianie czołówki seriali, które na platformach streamingowych zwykle przeskakujemy, bo niepotrzebne nam co odcinek przypomnienie, kto gra w serialu, który właśnie pochłaniamy w całości.
We współpracy z wydawnictwem WAB zachęcamy do udziału w serialowym quizie!
Choć sięgamy po seriale dla rozrywki coraz częściej wymagamy od nich realizmu, przystawania do dzisiejszych norm. Czy jest coś, czego nie byłabyś w stanie wybaczyć twórcom seriali, co automatycznie odrzuca cię od fabuły?
Wymagania wobec seriali są bardzo różne, myślę, że nie wszyscy oczekują wysokiej jakości i naturalizmu. Jestem w stanie uwierzyć we wszystko, co zaoferują mi scenarzyści, pod warunkiem, że z ich pomysłów wykreowany zostanie spójny świat. Jednak gdy serial aspiruje do produkcji opartej na faktach czy realistycznej, a później okazuje się, że pokazuje się widzom utarte klisze, a nawet przekłamania, to wtedy zastanawiam się, po co to powstało i czemu to służy?
Twierdzisz, że najważniejszymi serialami w naszym życiu są produkcje młodzieżowe. Które ze współczesnych opowieści dla młodych chciałabyś zobaczyć, gdy byłaś w wieku bohaterów, a co zamiast tego oglądałaś jako nastolatka?
Gdy byłam nastolatką, zupełnie nie oglądałam seriali. Zaczęłam je odkrywać na przełomie liceum i studiów, więc wszystkie produkcje młodzieżowe nadrobiłam już jako osoba dorosła. Fajnie byłoby obejrzeć "Stranger Things" będąc w zbliżonym wieku do bohaterów lub norweskie "SKAM", które traktuje o prawdziwych problemach nastolatków i ma moim zdaniem mocny wymiar edukacyjno-terapeutyczny.
Zgadzasz się z opinią, że polskie seriale są nudne? I praktycznie nie wiedząc, czyja to produkcja rozpoznaliśmy schematy największych telewizji na naszym rynku?
Rzeczywiście, estetyki poszczególnych stacji są charakterystyczne i jesteśmy w stanie je odróżnić. Np. seriale TVN pokazują polską rzeczywistość w sposób dość wyretuszowany: wszystko jest ładne, kolorowe, meble z IKEI, stylowe ubrania i zaczyna brakować w tym realizmu. Widzowie mocno to wyczuwają.
Mam mieszane odczucia do polskich seriali, bo z jednej strony znacznie odbiegają one od produkcji amerykańskich czy brytyjskich, ale tu dochodzi kwestia budżetu i możliwości technicznych. Natomiast z drugiej widać wyraźnie próby tworzenia jakościowych treści: są one mniej lub bardziej udane, ale cały czas coś się dzieje. Uważam, że pierwszy sezon "Rojsta" był bardzo udany …
Tylko on właśnie powstawał dla platformy Showmax, która zniknęła już z polskiego rynku…
Tak, ale kolejny sezon tego tytułu powstaje już dla telewizji, więc warto przyglądać się, jak im to wyjdzie. Również "Wataha" od HBO czy oryginalne produkcje Canal+ Polska, a nawet franczyzy jak "Bez tajemnic", są interesującymi propozycjami jakościowych seriali.
Poza tym trzeba pamiętać, że zagraniczne ramówki np. amerykańskiej stacji CBS są przepełnione produkcjami przeróżnymi produkcjami, nie tylko tymi z najwyższej półki i nie ma w tym nic złego.
Produkcje Netfliksa wzbudzają kontrowersje wśród np. polskich polityków i biskupów. Rażą ich czarnoskórzy bohaterowie w serialach kostiumowych, przedstawiciele LGBT i mniejszości etnicznych. Po co Netflix to robi i dlaczego mimo oporu garstki widzów nie zmienią swojej strategii?
To efekt zmian preferencji widzów, którzy nie chcą już ciągle oglądać tych samych historii o białych mężczyznach i kobietach z klasy średniej. Ludzi interesują różne perspektywy, a Netflix nie myśli tylko o zadowoleniu polskich widzów, a o międzynarodowym rynku, gdzie rozmowy o prawach człowieka, historii i stosunkach rasowych są bardzo żywe i poruszające młodych odbiorców.
Wciąż najwięcej produkcji opowiada o heteroseksualnych, białych postaciach i to oni mają najwięcej kwestii dialogowych. Nie da się jednak zapomnieć o tym, że obecne społeczeństwa są wielorasowe, wielonarodowe, zróżnicowane pod względem orientacji seksualnych, więc nic dziwnego, że ich reprezentanci pojawiają się w serialach.
Co do seriali historycznych, to doceniam próbę przełamania tego, czy o historii możemy rozmawiać obsadzając wszystkich tylko białymi aktorami i mówiąc, że przecież w przeszłości musiało być tak, a nie inaczej. Tyle, że one wcale nie mają być wierne faktom, a odpowiadać na nasze współczesne potrzeby i opowiadać o nas. "Bridgertonowie" to nie jest produkcja historyczna, tylko fantazja. A skoro jesteśmy w świecie fantazji to dlaczego nie miałby on obejmować zarówno fantazji o byciu angielską klasą wyższą, jak i o tym, że czarnoskóra postać może pojawić się w tej historii nie tylko w roli służącego.
Wysnuwasz tezę, że era sympatii wobec antybohaterów odchodzi do lamusa w czasach populizmu. Można już zaobserwować tego następstwa?
Wydaje mi się, że obecnie powstaje coraz więcej produkcji z sympatycznymi bohaterami np. "Ted Lasso" od Apple+ TV. Podobnie jest z rosnącą popularnością seriali superbohaterskich, w których chodzi przecież o ratowanie świata, a główny bohater poświęca się dla ludzkości. Widać zmęczenie antybohaterami, bo coś co kiedyś wydawało się przełamaniem schematu, teraz samo staje się męczącym schematem. Mam poczucie, że zaczynamy w serialach poszukiwać więcej szlachetności oraz pragniemy postaci, którym nie trzeba kibicować mimo wszystko.