Seriale cichym zwycięzcą Oscarów
Oscary uważane są za najbardziej upragnione przez gwiazdy nagrody filmowe. Pozłacana statuetka przyciąga je niczym lep na muchy. Aktorzy i aktorki w strojach słynnych projektantów, przechadzają się po czerwonym dywanie, pusząc się jak pawie, ku uciesze zebranej przed ekranami publiczności. To widowisko próżności magnetyzuje miliony widzów na całym świecie. Zwycięzcy poszczególnych kategorii traktowani są tego dnia niczym bogowie. Mimo że Oscary to nagrody filmowe, w tym roku cichym wygranym okazały się seriale. Jak to możliwe?
29.02.2012 09:54
Wystarczy rzucić okiem na listę tegorocznych nominowanych. Pod przykrywką wielkich nazwisk, kryją się dobrze znane telewizyjne produkcje. Nie było jeszcze takiej sytuacji, by wszyscy kandydaci w kategoriach najlepszy aktor pierwszo- i drugoplanowy oraz aktorka pierwszoplanowa, kojarzeni byli ze swoich występów w serialach. I tak też, francuski gwiazdor, Jean Dujardin ("Artysta"), stawiał pierwsze kroki na małym ekranie, występując w produkcjach "Farce attaque" oraz "Un gars, une fille". W tej drugiej pojawiał się przez cztery lata, rozsławiając swoje nazwisko wśród publiczności.
Nie gorsi są jego koledzy nominowani w tej samej kategorii. O ile Brad Pitt ("Moneyball") i George Clooney ("Spadkobiercy") należą do grona serialowych weteranów, to Gary Oldman ("Szpieg") miał jedynie przelotny romans z sitcomem "Przyjaciele". Demian Bichirm to nikt inny, jak Esteban Reyes z "Trawki". Dopiero udział we wspomnianej produkcji okazała się dla aktora przełomowym momentem w karierze. To wtedy otrzymał propozycję roli w filmie "Lepsze życie", dzięki której został dostrzeżony przez Akademię.
**[
]( http://teleshow.wp.pl/trawka-6029546674144385c )**
Co z pozostałymi gwiazdami? Aż trudno uwierzyć, że żaden z tegorocznych laureatów w kategoriach aktorskich nie uciekał od występów w serialach. Christopher Plummer ("Debiutanci") pojawił się kilkunastu seriach, takich jak "Counterstrike" czy znanym także polskim widzom "Bill Cosby Show". Ten wybitny aktor nigdy nie odcinał się od swoich telewizyjnych epizodów. Tą otwartością na różnorakich role zaskarbił sobie sympatię publiczności.
**[
]( http://teleshow.wp.pl/bill-cosby-show-6033649553781889c )**
Nie mniej serialowych kreacji ma na swoim koncie Octavia Spencer ("Służące"). Aktorka od początku swojej kariery pojawiała się w popularnych seriach. "Z archiwum X", "Ostry dyżur", "Teoria wielkiego podrywu" i "Brzydula Betty" to najbardziej znane tytuły z jej udziałem. Tegoroczna laureatka Oscara nigdy nie wybijała się jednak na ekranie. Widoczna zawsze w tle, gdzieś z boku i na drugim planie. W "rolach towarzyszących" doszła do perfekcji. Zostało to docenione.
**[
]( http://teleshow.wp.pl/brzydula-betty-6029541173666945c )**
Królowa jest tylko jedna i jest nią Meryl Streep ("Żelazna Dama"). Siedemnaście nominacji i trzy wygrane Oscary robią wrażenie. Zaskakuje natomiast to, że jeszcze w 2010 roku gwiazda grała Camillę Bowner w serialu "Web Therapy". Natomiast kilka lat wcześniej usłyszeć można ją było w animowanej serii "Simpsonowie". Na przykładzie Streep widać przewartościowania w postrzeganiu produkcji telewizyjnych. Ich siła, zasięg i oddziaływanie jest coraz większe. Seriale nie są zatem przeznaczone wyłącznie dla debiutantów czy odchodzących na emeryturę gwiazd kina. Gra w nich staje się coraz częściej prawdziwym aktorskim wyzwaniem.
**[
]( http://teleshow.wp.pl/terapia-w-sieci-6029244927247489c )**
W ciągu ostatnich lat amerykańskie seriale zyskują na popularności. Eksportowane do najróżniejszych części świata wpisują się w obieg kultury masowej. Potencjał drzemiący w tego typu produkcjach dostrzegły ostatnio wytwórnie filmowe. Inwestycja w telewizyjną serię jest pewniejszą formą zarobku, która wymaga mniej nakładów niż realizacja kinowego hitu. Filmowe budżety maleją, a przemysł serialowy rośnie w siłę. Tezę tę zdaje się potwierdzać lista produkcji nominowanych w kategorii najlepszy film. Na ich realizację wydano średnio od 20 do 50 mln dolarów. Najmniejszy budżet, "zaledwie" 15 mln miał obraz "Artysta", natomiast prawdziwym rekordzistą okazał się "Hugo i jego wynalazek" z niebagatelną sumą 170 mln.
Dla porównania stacja HBO wydaje na część swoich seriali więcej niż wynosił koszt wyprodukowania tegorocznego najlepszego oscarowego filmu. Szacuje się, że sam pierwszy odcinek "Zakazanego imperium" kosztował 18 mln. To się jednak opłaca! Życie serialu trwa dłużej niż sukces kinowego hitu. Dana seria realizowana może być przez kilka lat, a stałe wpływy z reklam rekompensują jednorazowe wydatki związane z produkcją.
**[
]( http://teleshow.wp.pl/zakazane-imperium-6029511548818561c )**
Dodatkowym źródłem dochodu są gadżety, które trafiają do sklepów wraz z kolejnymi sezonami kultowych seriali. Czapeczki, T-shirty i naklejki z powiedzonkami ulubionych telewizyjnych bohaterów szybko znajdują osoby zainteresowane ich kupnem. Twórcy prześcigają się w wymyślaniu nowych przedmiotów, na których można by zarobić. Dobrym przykładem jest serial "Simpsonowie". Podobizny animowanych postaci kupić można chyba w każdej możliwej formie. Mamy zatem koszulki, kubeczki, maskotki, podkładki, kalendarze, talerze, otwieracze, kapcie, zegarki, magnesy, gry planszowe, skarpetki, krawaty, znaczki, deskorolki, makaron, lizaki, ser, chrupki, budziki... można tak wymieniać i wymieniać!
Oczywiście, nie oznacza to, że na realizację wszystkich seriali przeznaczane są horrendalne kwoty. Jednak zestawienie ze sobą budżetów produkcji kinowych i telewizyjnych ukazuje pewien trend, który zauważalny jest obecnie na amerykańskim rynku filmowym.
Zbyt duże ryzyko porażki produkcji sprawia, że wytwórnie sięgają po sprawdzonych i rozpoznawalnych kinowych twórców. Mają oni być gwarancją sukcesu. Większość tegorocznych nominowanych w kategorii najlepszy reżyser znanych jest publiczności na całym świecie. Jednym z faworytów w wyścigu o statuetkę był w tym roku Martin Scorsese ("Hugo i jego wynalazek"). Reżyser dobrze zdaje sobie sprawę z tego, że przemysł serialowy otwiera przed filmowcami nowe możliwości wyrazu, ale przede wszystkim... zarobku. Scorsese od dwóch lat związany jest z telewizyjnym hitem HBO "Zakazane imperium", będąc producentem wykonawczym serii. Miał on także okazję nakręcić premierowy odcinek pierwszego sezonu serialu.
**[
]( http://teleshow.wp.pl/zakazane-imperium-6029511548818561c )**
Inny z nominowanych, Alexander Payne ("Spadkobiercy"), angażował się w realizację "Wyposażonego" do czasu zakończenia emisji serii. Natomiast tegoroczny laureat, reżyser Michel Hazanavicius ("Artysta"), odpowiedzialny był za kręcenie francuskiej produkcji - "C'est pas le 20 heures".
Kto by pomyślał, że nagrodę dla najlepszego scenariusza adaptowanego otrzymają, oprócz wspomnianego wcześniej Payne`a, dwaj serialowi aktorzy - Nat Faxon i Jim Rash? Obaj znani są przede wszystkim z występów w produkcjach komediowych. Pierwszy z nich kojarzony jest z serii "Joey", "The Cleveland show" czy "Happy Hour". Natomiast Rash zagrał m.in. w "Różowych latach siedemdziesiątych", "Przyjaciołach" i "Community". Scenariusz "Spadkobierców" był dla obu pierwszym filmowym tekstem, nad którym mieli okazję
pracować. Debiut okazał się szczęśliwy.
Praca w serialowym przemyśle jest w stanie otworzyć wiele drzwi. Przekonała się o tym Agnieszka Holland ("W ciemności"). Polska reżyserka od lat zatrudniana jest przy realizacji telewizyjnych produkcji w Stanach Zjednoczonych. To ona kręciła część epizodów znanych (także w naszym kraju) serii, takich jak "Prawo ulicy", "Dowody zbrodni", "The Killing: Dochodzenie" czy "Treme". Holland chętnie zatrudniana jest przez stacje telewizyjne, które cenią jej umiejętności. I mimo że w USA pierwszy raz było głośno o polskiej reżyserce jeszcze w latach 90., dopiero teraz zaznaczyła ona swoje miejsce w tamtejszej społeczności filmowej.
**[
]( http://teleshow.wp.pl/the-killing-dochodzenie-6029248863687297c )**
Oczywiście, można by się sprzeczać, czy rozpoznawalność Holland na amerykańskim rynku rzeczywiście miała jakiś wpływ na otrzymanie przez nią nominacji do Oscara, czy też nie? Jedno jest pewne, chyba nigdy nie byliśmy tak blisko wygranej, jak w tym roku.
Przemysł filmowy przeżywa ostatnio coraz większy kryzys. Zdają się to potwierdzać wyniki oglądalności ceremonii wręczenia Oscarów, które z roku na rok znacząco spadają. By na nowo przyciągnąć przed ekrany widzów, zaprasza się aktorów znanych z seriali. I mimo że ich obecność na czerwonym dywanie może niektórych dziwić, pokazuje to jednak zmiany zachodzące na rynku medialnym. Czy chcemy tego czy nie, seriale przejmują powoli władzę nad Hollywood...