Sensacyjny zwycięzca "1 z 10" to teleturniejowy wyjadacz. Gra od 30 lat. "Podchodzę do tego na spokojnie"
Kilka dni temu cała Polska śledziła z wypiekami na twarzy wyczyny mistrza wiedzy w teleturnieju "1 z 10". Arkadiusz Kopeć, zawodnik, który przyjechał do studia z Sosnowca, szedł jak burza przez kolejne etapy. Potknął się tylko na jednej kwestii, która dotyczyła europejskiego muzeum. Ale nie przeszkodziło mu to w żaden sposób wygrać odcinek z bardzo wysoką, bliską rekordu, liczbą punktów.
02.04.2024 | aktual.: 02.04.2024 10:15
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Teraz przed nim uczestnictwo w finale, który będzie nagrywany lada dzień. Wirtualnej Polsce udało się dotrzeć do zwycięzcy i porozmawiać z nim o jego bogatym teleturniejowym dorobku i o sposobach na wygraną.
Przemysław Gulda, dziennikarz Wirtualnej Polski: Jak pan się czuł podczas ostatniego odcinka "1 z 10", w którym odniósł pan taki sukces?
Arkadiusz Kopeć, zwycięzca teleturnieju "1 z 10": To był odcinek, powiedziałbym, niezwykle spokojny. Pytania bardzo mi odpowiadały, w zasadzie nie było żadnego, które spowodowałoby, żebym się zdenerwował. A wtedy jest najlepsza zabawa. W zasadzie tylko raz zadrżałem - kiedy padło pytanie dotyczące powieści Guntera Grassa "Kot i mysz". Gdybym je wylosował, ten wywiad nie byłby ze mną, ale z moim przeciwnikiem. Na szczęście sprawy potoczyły się inaczej.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Miał pan jakąś strategię?
Po drugim etapie byłem już bardzo spokojny, wiedząc, że jestem w finale. Kluczowe były oczywiście trzy pierwsze pytania. Dzięki nim można wyprzedzić przeciwnika. Skupiłem się więc na nich, a potem było już dość gładko. Dobrze się bawiłem.
Mówi pan jak stary wyjadacz. I rzeczywiście pan nim jest...
To prawda. Biorę udział w teleturniejach już od dawna. Na ekranie pierwszy raz pojawiłem się trzydzieści lat temu, a w eliminacjach biorę udział jeszcze dużo dłużej. Najpierw była "Wielka Gra", zdecydowanie mój ulubiony i najważniejszy teleturniej. Pierwszy raz wziąłem udział w eliminacjach w 1984 roku.
Tematem były wojny polsko-krzyżackie, a że mocno interesowałem się i nadal interesuję historią, postanowiłem spróbować. Udało się, przeszedłem wstępny etap. Ale na zaproszenie do programu czekałem aż... cztery lata. Pojechałem do Warszawy, ale okazało się, że byłem w parze rezerwowej, która koniec końców nie uczestniczyła w nagraniach. Temat powrócił w "Wielkiej Grze" kilka lat później i znów mnie zaprosili.
Jak poszło?
Słabo. To był mój debiut przed kamerą i nerwy nie wytrzymały. "Padłem" na bardzo prostym pytaniu. Nie skupiłem się, nie usłyszałem dokładnie i wypaliłem jakąś bzdurę, choć znałem prawidłową odpowiedź. Byłem na siebie strasznie zły i postanowiłem się odegrać. I tak odgrywam się do dziś.
Potem był jeszcze w "Wielkiej Grze" temat dotyczący Tadeusza Kościuszki. Jadąc do studia, byłem przekonany, że znów będę w rezerwie, ale tym razem okazało się, że biorę udział w teleturnieju. Wtedy poszło mi bardzo dobrze - wygrałem i do dziś bardzo się cieszę. Uważam, że to mój największy teleturniejowy sukces.
W jakich teleturniejach pan do tej pory uczestniczył?
Było ich sporo. Wracałem do "Wielkiej Gry", ale w telewizyjnym dorobku mam też "Miliard w rozumie", "Gigantów historii" i specjalny teleturniej o Juliuszu Słowackim, który prowadził Krzysztof Kolberger. Ten program, zdaje się, pojawił się tylko jednorazowo i potem już nie wracał. Lubiłem zwłaszcza tematy historyczne - miałem taki czas, że jeździłem na wszystkie eliminacje z tematów historycznych do "Wielkiej Gry". Kilka razy udało mi się je przejść. Przez pewien czas unikałem tematów z literatury klasycznej, ale z czasem bardzo je polubiłem.
Ma pan jakieś specjalne sposoby przygotowywania się do teleturniejów?
Na co dzień sposób jest bardzo prosty i mówi o nim wielu innych uczestników i uczestniczek: trzeba oglądać teleturnieje, zwracać uwagę na pytania, na które nie zna się odpowiedzi i sprawdzać w źródłach. Jeśli się do tego przyłożyć, szybko widzi się postępy - kiedy dziś oglądam teleturniej, coraz rzadziej trafiają się pytania, co do których nie mam pojęcia, jaka może być odpowiedź. Kiedy byłem znacznie młodszy, bardzo lubiłem rozwiązywać krzyżówki. Myślę, że to miało kluczowy wpływ na kształtowanie się mojej pamięci kontekstowej. Bo tej tzw. fotograficznej nie mam do dziś. To bardzo pomaga w przygotowaniach do teleturniejów.
Czeka pan na finałowe nagranie?
Czekam bardzo spokojnie, zobaczymy, jak pójdzie.
Przemek Gulda, dziennikarz Wirtualnej Polski
W 52. odcinku podcastu "Clickbait" rozwiązujemy "Problem trzech ciał" Netfliksa, zachwycamy się "Szogunem" na Disney+ i wspominamy najlepsze seriale 2023 roku nagrodzone na gali Top Seriale 2024. Znajdź nas na Spotify, Apple Podcasts, YouTube, w Audiotece czy Open FM. Możesz też posłuchać poniżej: