Sandra Kubicka w kuchni uczy i radzi. Internauci nie zostawili na niej suchej nitki
Sandra Kubicka prowadzi na Instagramie profil, który jest obserwowany przez ponad 600 tys. ludzi. Uczestniczka "Tańca z Gwiazdami" dla wielu jest wzorem do naśladowania, ale nie każdy podchodzi bezkrytycznie do treści promowanych przez celebrytkę. Widać to po ostatniej aferze z przepisem na carbonarę.
12.11.2022 | aktual.: 12.11.2022 18:31
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
"Zmiana nawyków żywieniowych nie znaczy odpuszczenie waszych ulubionych dań. Carbonara po mojemu! Zrobiłam to pierwszy raz i totalnie improwizowałam. Wyszła przepyyyyszna" - napisała Sandra Kubicka pod filmikiem na Instagramie.
Dla Włochów carbonary nie można zrobić bez makaronu, jaj, odpowiedniego mięsa, sera i czarnego pieprzu. Kubicka postanowiła jednak poeksperymentować, żeby włoski przysmak mięsożerców cieszył także podniebienia wegetarian nietolerujących glutenu i laktozy. Tym sposobem połączyła makaron, jajka, śmietanę bez laktozy, parmezan, białko roślinne, a wszystko to usmażyła na oleju z awokado.
"Proszę, nie nazywaj tego carbonarą" - to jeden z najłagodniejszych komentarzy, które pojawiły się pod filmikiem. Kubicka została ostro skrytykowana nie tylko za kulinarne herezje w stylu dodania śmietany do carbonary ("To przestępstwo we Włoszech" - stwierdziła jedna z fanek), ale przede wszystkim za totalną ignorancję.
Celebrytka wykłócała się z fanami, że dietetycy zalecają smażenie na oleju z awokado, bo "oliwy z oliwek nie powinno się podgrzewać", co nie jest prawdą. Inni łapali się za głowę, że influencerka promuje przepis jako wegetariański, choć użyła parmezanu. Sera, który co prawda nie zawiera laktozy (albo niewielkie ilości), ale do jego produkcji wykorzystuje się podpuszczkę, czyli enzym trawienny pozyskiwany z żołądków cieląt.
"Jak z parmezanem, to nie jest to danie wegetariańskie ", "Kiedy za bardzo przejmiesz się influencerowaniem i nie umiesz poprawnie przeczytać etykiet na produktach", "Przestańcie wierzyć infulenserom - oni za miesiąc będą twierdzić inaczej, a jak ktoś zapłaci za reklamę, to nawet powiedzą, że testują od kilku miesięcy" - piszą wzburzeni internauci.