Jest twarzą polskiej telewizji. Dostawał pocztą propozycje małżeństwa
Jego ciepły głos znają słuchacze Polskiego Radia, kinomani, fani lotnictwa, a przede wszystkim widzowie teleturnieju "Jeden z dziesięciu". Wielu uważa, że właśnie osobie prowadzącego zawdzięcza on swoją wyjątkowo długą obecność na antenie. Choć show powstał na brytyjskiej licencji, właśnie nad Wisłą jest odgrywany najdłużej. I od samego początku jego uczestnikom kibicuje Tadeusz Sznuk.
Z organizacji, do których należał, wymienia po kolei: kółko ministrantów, drużynę harcerską i aeroklub. Najmniej dumny jest z tego, że w podstawówce dołączył do Towarzystwa Przyjaźni Polsko-Radzieckiej, ale był ku temu dobry powód: jego członkowie oglądali filmy w warszawskim kinie "Aurora" za darmo. W szkole nie był prymusem. – Średnim – z fizyki, z matematyki i rachunków dobrym, gorszym z chemii, a z rysunków to już fatalnym – przyznaje.
W wieku 15 lat współpracował już z Rozgłośnią Harcerską; zaczął jako chłopak od puszczania taśm i ustawiania drucików. – Tam nie było wielkiego podziału na role, każdy robił to, co akurat mógł. Więc zacząłem czytać także teksty, potem nagrywać reportażyki – wspomina. Okazało się, że jego głos i mikrofon to zgrany duet. Mimo to, gdy przyszło do wyboru kierunku studiów, zdecydował się na elektronikę na Politechnice Warszawskiej. Przez chwilę nawet pracował w wyuczonym zawodzie, gdy do Polskiego Radia wchodziła stereofonia. Szybko jednak wrócił na antenę. – Z programu można było lepiej wyżyć, niż z pensji inżyniera w radiu – wyjaśniał.
Obejrzyj galerię i poznaj historię Tadeusza Sznuka, jednej z najważniejszych twarzy polskiej telewizji.