"Rozmowy w toku" promują przemoc?
Drzyzga znów obiektem krytyki
"Rozmowy w toku" już dawno przestały być programem, za który widzowie kiedyś cenili Ewę Drzyzgę. Dziś talk show dziennikarki, w którym poruszane są coraz bardziej absurdalne tematy i występują podkoloryzowani goście, częściej jest obiektem kpin niż głosem w dyskusji na ważne tematy. Gdyby jednak postępująca śmieszność i żenujący poziom Rozmów w toku były jedynym zarzutem wobec twórczyni programu, Ewa Drzyzga nie spotkałaby się z taką krytyką, jaka płynie obecnie pod jej adresem.
"Rozmowy w toku" już dawno przestały być programem, za który widzowie kiedyś cenili Ewę Drzyzgę. Dziś talk show dziennikarki, w którym poruszane są coraz bardziej absurdalne tematy i występują podkoloryzowani goście, częściej jest obiektem kpin niż głosem w dyskusji na ważne tematy. Gdyby jednak postępująca śmieszność i żenujący poziom "Rozmów w toku" były jedynym zarzutem wobec twórczyni programu, Ewa Drzyzga nie spotkałaby się z taką krytyką, jaka płynie obecnie pod jej adresem. Problem jednak w tym, że "Rozmowy" nie tyle przypominają kabaret (i to w kiepskim wykonaniu), ale coraz częściej promują niedozwolone zachowania, takie jak np. przemoc. Dorota Zawadzka nie kryje oburzenia, pisząc na swoim blogu, jak bardzo rozczarowana jest programem Ewy Drzyzgi, a zbulwersowanych rozmowami o przemocy i nie tylko jest więcej.
KŻ/AOS