Rosyjskie media nawet się z tym nie kryją. Taki jest plan wobec USA
Kremlowska propaganda już rozpoczęła przygotowania, by osłabić swojego największego wroga: Stany Zjednoczone. W rosyjskiej telewizji wprost się mówi o rozwiązaniach, które pozwolą namieszać w amerykańskim społeczeństwie. Wyznawcy Władimira Putina wierzą także w powrót Donalda Trumpa.
W zeszłym tygodniu agencja AP News podała, że amerykański wywiad dopuszcza scenariusz, w którym Władimir Putin może wykorzystać wsparcie administracji Joego Bidena dla Ukrainy jako pretekst do zaingerowania w następne wybory prezydenckie w USA. Te odbędą się niebawem, bo w 2024 r. Chociaż AP poinformowała, że nie jest jeszcze jasne, których kandydatów Rosja zamierza promować, ani jakich metod może użyć, rosyjskie media są zgodne w przekazie – prezydent Donald Trump cały czas cieszy się wielką sympatią Kremla.
To sprawia, że rosyjska propaganda działa bardzo aktywnie, by przedstawić Trumpa jako wielkiego przyjaciela Putina. W czwartkowym wydaniu programu Władimira Sołowjowa na kanale Rossija 1 "eksperci" przedstawili plany na 2024 r.
Politolog Malek Dudakow zasugerował, że ingerencja Rosji w nadchodzące wybory jest wciąż na wczesnym etapie. Więcej uda im się zrobić dopiero po zakończeniu wojny z Ukrainą i ewentualnym ociepleniu stosunków z Ameryką. – Kiedy sytuacja się rozmrozi, a wyścig prezydencki w 2024 r. ruszy na dobre, pojawią się chwile, które będziemy mogli wykorzystać – rzucił. – Najprostsze podejście, jakie przychodzi mi do głowy, to zaproszenie Trumpa - zanim ogłosi, że kandyduje na prezydenta - na jakiś przyszły szczyt w wyzwolonym Mariupolu – dodał.
Inny amerykanista, Dmitri Drobnitski, wspomniał o tym, że dobrze byłoby zaprosić także Tulsi Gabbard, byłą polityczkę z ramienia Demokratów, która dała się poznać m.in. z wrogiej postawy wobec społeczności LGBT. Kobieta została nawet określona w kremlowskiej telewizji jako "rosyjska agentka".
Serwis "The Daily Beast" nie ma wątpliwości. Rosyjska telewizja wyraźnie sygnalizuje, że Putin zamierza zaszkodzić Ameryce jako całości. Wystarczy przytoczyć słowa Dudakowa: – W przypadku Europy wojny gospodarcze powinny być priorytetem. W Ameryce powinniśmy pracować nad wzmocnieniem podziałów i - w świetle naszych ograniczonych możliwości - pogłębieniem polaryzacji amerykańskiego społeczeństwa – stwierdził Dudakow.
– W Stanach Zjednoczonych jest bardzo poważny konflikt między Demokratami a Republikanami, który wciąż się zaostrza. Ameryka jest umierającym imperium. Większość imperiów nie została podbita, została zniszczona od wewnątrz. Ten sam los prawdopodobnie czeka USA w najbliższej dekadzie. Dlatego, gdy wszystkie procesy zostaną rozmrożone, Rosja może to wykorzystać – dodał Dudakow.
Swoje trzy grosze do dyskusji dorzucił także Sołowjow, najwierniejszy z Putinowskich propagandzistów. Przedstawił własne pomysły, jak wpłynąć na amerykańskich wyborców bez pomocy stacji RT America, która z początkiem marca zakończyła działalność.
"Działałbym przez różne diaspory. Na przykład pracowałbym z mediami hiszpańskojęzycznymi z racji co raz większego wpływu Ameryki Łacińskiej w USA. Wykorzystałbym ich prasę. (…) Choć nie możemy bezpośrednio współpracować z amerykańskimi mediami, to mamy wiele możliwości, z których do tej pory nie korzystaliśmy – oznajmił.
W programie była też mowa o tym, że zerwanie relacji dyplomatycznych z USA w szczególności uderzyłoby w Bidena. Rosyjskie media chcą, by ludzie wierzyli, że amerykański prezydent dąży do wojny nuklearnej. Jak widać wniosek jest oczywisty. Rosja już teraz zaczyna koncentrować swoje wysiłki, by odwrócić uwagę Ameryki od polityki zagranicznej, grożąc ingerencją w jej wewnętrzne sprawy.