"Rolnik szuka żony": Uczestnicy znów skupili się głównie na wyglądzie. To Tinder na wsi
"Rolnik szuka żony" powrócił i od razu namieszał w sieci. Widzowie są oburzeni tym, w jaki sposób uczestnicy wybierają swoje przyszłe żony. Nie mogą uwierzyć, że farmerzy przekreślają szanse dziewczyny, gdy ta nie odpowiada im pod względem wieku i wyglądu. Ale chwileczkę, czy aby tego samego nie robimy np. na Tinderze?
"Rolnik szuka żony" ruszył z kopyta. Za nami długo oczekiwany pierwszy odcinek 6. edycji. Widzowie z jeszcze większym rozemocjonowaniem zasiedli przed telewizorami, bowiem twórcy wzięli sobie do serca sugestie widzów, aby ograniczyć udział emerytów w show. Szansę na znalezienie drugiej połówki dostali zatem ci młodsi, którzy, przynajmniej teoretycznie, wiedzą, po co przyszli do programu.
Premierowy odcinek zawsze wygląda tak samo: oficjalne przedstawienie uczestników, spotkanie z Martą Manowską i wspólne czytanie listów od kandydatek. Każdy z rolników opowiada o tym, jak bardzo chce się prawdziwie zakochać i stanąć z lubą przed ołtarzem. Można się rozpłynąć z tej słodyczy.
Jednak po kilku minutach programu wydarzyło się coś, czego do tej pory nie było. Nasi nadwiślańscy farmerzy w końcu przestali udawać.
O ile w poprzedniej edycji byli jeszcze ostrożni i próbowali zachować grzeczne pozory, o tyle w tej nie zamierzali się ukrywać. Zabrakło już rzewnych wyznań, dźwięku kościelnych dzwonów w tle i wmawiania widzom, że liczy się przede wszystkim charakter kandydatek. Rolnicy postawili na wygląd przyszłych żon. I nie ma się czemu dziwić.
Panie dołączają do kopert pliki swoich zdjęć: z wakacji na działce, z balkonu wśród kwiatów, a te odważniejsze: sesje w bikini i seksowne selfie. I gdy tylko w ręce farmera wpadła fotka, na której kuso odziana, za to z wachlarzem sztucznych rzęs, dziewczyna krzyczy do rolnika "wybierz mnie", list idzie w odstawkę. To samo dzieje się, gdy kandydatka na żonę nie jest co najmniej 10 lat młodsza od rolnika i, nie daj Boże, jest po miłosnych przejściach.
- Małgorzata, 52 lata. Idzie na "nie". Czemu? Wiek - powiedział 46-letni Waldemar.
- 38 lat? Nie, nie czytam. Następna 37 lat. Za duża różnica wieku. "Mam na imię Kasia, mam 36 lat". No nie - stwierdził 28-letni Adrian, przeglądając koperty.
Byli też oczywiście i tacy, którzy pokusili się o przeczytanie listów. Mało tego, byli nawet żywo zainteresowani tym, co reprezentuje sobą kandydatka. Gdy jednak sięgali do koperty i spoglądali na zdjęcie, czar pryskał. Te dziewczyny, które teoretycznie perfekcyjnie wpisywały się w ideał rolnika, ale nie mogły poszczycić się wyglądem i wymiarami perfekcyjnej modelki, nie miały żadnych szans.
- "Mam na imię Kamila, mam 30 lat, pochodzę z Warmii i Mazur. Mam 167 cm wzrostu, zielone oczy i czarne włosy. Jestem farmaceutką, pracuję w aptece". Teoretycznie ideał - czytał Adrian. Złożył list, spojrzał na zdjęcie i dodał: "Nie poznamy się".
Nie trzeba było długo czekać na reakcje oburzonych widzów. Na facebookowym i instagramowym profilu programu z prędkością światła przybywało komentarzy. Zbulwersowani internauci zaczęli krytykować zachowanie rolników, irytując się, że znów wygląd dziewczyn zamotał uczestnikom w głowach. Szkoda tylko, że nie spojrzeli na siebie. Bo czy aby na pewno jesteśmy wszyscy tacy święci?
W czasach, gdy media społecznościowe zastępują nam bezpośrednie kontakty z ludźmi, trudno znaleźć osobę, która nie ma konta na Facebooku czy Instagramie. Coraz popularniejsze stają się też różne aplikacje randkowe, dzięki którym już nawet nie musimy wychodzić z domu, aby poznać miłość swojego życia.
Jeśli nie korzystaliście z takiego cudu techniki jak Tinder, na pewno macie kogoś takiego w gronie swoich znajomych. Szacuje się bowiem, że korzysta z niego ok. 50 mln użytkowników na całym świecie. Jak działa? W skrócie: Tinder pokaże nam zdjęcia osób, które wpisują się w nasze "wymagania" (płeć, wiek, miejsce zamieszkania).
Klikając ikonkę serduszka bądź przeciągając palcem w prawą stronę, dajemy tej osobie znak, że nam się podoba. Jeżeli proponowany profil nie przypadnie nam do gustu, wówczas klikamy krzyżyk bądź przeciągamy palcem w lewo. Dopiero gdy zainteresowanie będzie obopólne, dostajemy możliwość skontaktowania się z wybranką/wybrankiem.
Na etapie przeglądania zdjęć nikt nikogo nie pyta (bo i nie ma takiej opcji), jakie studia skończył, jakie wartości najbardziej ceni w życiu i o czym marzy. Liczy się tylko nasz gust i wygląd potencjalnego partnera.
Przeglądając Instagram, również oceniamy to, co widzimy na obrazku. Mało tego, często na mocno upiększonym obrazku. Opisy schodzą na drugi plan. O ile w ogóle nasz wzrok tam padnie. I nikt nie widzi w tym niczego złego. Dlaczego zatem uczestnicy "Rolnik szuka żony" mają wybierać wyłącznie na podstawie listów i, w domyśle, charakteru dziewczyn?
Zamiast krytykować i atakować innych, spójrzmy najpierw na siebie. I przestańmy udawać, że "liczy się tylko charakter". Te czasy już dawno minęły. Czy nam się to podoba, czy nie.