Rozrywka"Rolnik szuka żony": finał przewidywalny do granic możliwości. Historia lubi się powtarzać

"Rolnik szuka żony": finał przewidywalny do granic możliwości. Historia lubi się powtarzać

"Rolnik szuka żony": finał przewidywalny do granic możliwości. Historia lubi się powtarzać
Źródło zdjęć: © Youtube.com

03.12.2018 10:38, aktual.: 03.12.2018 11:44

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

To było do przewidzenia. Po raz piąty najstarszy uczestnik "Rolnik szuka żony" kończy udział w programie jako singiel. Klątwa? A może żaden z bohaterów nie potrafi porzucić kawalerskiego życia? Idąc tym tropem, możemy śmiało stwierdzić, że jeśli do TVP znów zgłoszą się emeryci, w 6. sezonie czeka nas powtórka z rozrywki.

Kolejna edycja "Rolnik szuka żony" przeszła do historii. Oglądając ostatni odcinek 5. sezonu na myśl przychodzi tylko jedno stwierdzenie: "gdzieś to już widzieliśmy". I wcale nie chodzi o łzy odrzuconych kandydatek, dramatyczne zwroty akcji, którymi przeważnie naszpikowany jest finał, i romantyczne wyznania, które rzucają w stronę wybranek zakochani uczestnicy. Tym razem "gwiazdą wieczoru" okazał się Jan Widuliński.

Nawet zaciekła awantura Pauliny i Łukasza na oczach kamer oraz ponowna obecność Jessiki nie zdołała przyćmić zachowania 58-letniego farmera z Brzezin. Przypomnijmy, że Jan bez chwili namysłu i z całym przekonaniem powiedział Marcie Manowskiej, że z jego wybranką łączy go jedynie... przyjaźń.

Obraz
© Facebook.com

Nie byłoby w tym może nic dziwnego, gdyby nie fakt, że siedząca za ścianą Małgorzata właśnie dowiedziała się, że została przyjaciółką swojego ukochanego. Jeszcze chwilę wcześniej opowiadała koleżankom z programu, Marii i Eli, że wprowadziła się do rolnika tuż po zakończeniu nagrań i wiodą wspólnie szczęśliwe życie.

Zawiłe tłumaczenia i sprzeczne teorie

Oboje zaczęli tajemniczo i wymijająco tłumaczyć się z zaistniałej sytuacji. W pewnym momencie było jednak widać, że Małgonia, jak lubił pieszczotliwie nazywać ją rolnik, nie potrafiła ukryć łez. Jan z kolei, zamiast przestać brnąć w kolejne enigmatyczne wyznania, niespodziewanie poprosił Marię (jedną z odrzuconych kandydatek) o jej numer telefonu. Zapowiedział, że nie wszystko stracone i chętnie odnowi z nią kontakt. Zdumiona rozwojem sytuacji prowadząca nie wierzyła w to, co słyszy. Widzowie również, gdy tylko otrząsnęli się z szoku, zaczęli zachodzić w głowę, na czym polegało show 58-latka i co tak naprawdę łączy go z Małgorzatą.

Na rozwiązanie tej zagadki być może przyjdzie nam poczekać aż do świątecznego odcinka "Rolnik szuka żony", który TVP1 wyemituje 25 grudnia. Natomiast znacznie bardziej zastanawiające jest coś zupełnie innego. Dlaczego po raz piąty żaden z najstarszych uczestników programu nie jest w stanie ułożyć sobie życia z poznaną przed kamerami kobietą? Niektórzy, co prawda dużo młodsi, pokazali przecież, że można nie tylko się zakochać, ale też stworzyć trwały i szczęśliwy związek.

Stanisław Kot z 1. edycji

Co ciekawe, przypadek Jana nie jest odosobniony. W każdej edycji to właśnie "emerytowany" rolnik powtarza jego scenariusz. Wystarczy przypomnieć Stanisława Kota z 1. serii, którego widzowie nazwali uroczo naczelnym poetą i filozofem programu. Jego wypowiedzi były nieraz tak kuriozalne, że trzeba było się nieźle nagłowić, aby zrozumieć, co "autor miał na myśli".

"Czy serce od duszy nastraja się czy odwrotnie?", "Dobry posiłek o poranku jest podstawą do dalszego nastroju pozytywnego" czy "Przyjaźń to jest największa forma uczuciowa" - oto część z cytatów, którymi Stanisław zarzucał swoje kandydatki. Na pytanie, czy istnieje miłość od pierwszego wejrzenia, odpowiedział bez zastanowienia, że owszem, ale jedynie... na Titanicu.

Obraz
© Youtube.com

W jednym z ostatnich odcinków Stanisław wybrał Grażynkę. Widzowie, choć nie do końca wierzyli, że 58-letni kawaler potrafi i przede wszystkim chce zmienić swoje dotychczasowe życie oraz nawyki, kibicowali mu z całego serca. Niestety, gdy tylko nadarzyła się okazja, rolnik porzucił wybrankę. Za powód rozstania z Grażyną podał niezgodność charakterów i temperamentów.

- Z punktu widzenia mojej osoby można byłoby tego dokonać. Jeżeli jednak była już rozbieżność w charakterach, gustach i sposobie bycia, myślenia, co było widać po obu stronach, to uważałem, że to nie będzie pożyteczne dla Grażyny - wyjaśnił zawile.

Pod koniec zapewnił jednak, że wciąż poszukuje idealnej kandydatki na żonę. Sporo problemów sprawiło mu natomiast opisanie, kogo tak naprawdę widziałby u swojego boku.

- To jest bardzo trudne pytanie i trudna odpowiedź. Po prostu kobiety. Wrażliwej, skromnej, inteligentnej i odpowiedzialnej za swoje słowa i czyny - przyznał po długim namyśle.

Eugeniusz Rudzki z 2. edycji

W jego ślady, niestety, podążył 75-letni Eugeniusz Rudzki. Podglądanie poczynań kolegów w poprzedniej edycji na nic się zdało. Nie wyciągnął dla siebie żadnych lekcji. Choć początkowo zapewniał, że zgłosił się do programu po żonę i z żoną u boku go zakończy, do dziś na próżno szukać na jego palcu obrączki.

Początkowo sympatyczny i oczytany dżentelmen z miejscowości Studzieniec w woj. mazowieckim oczarował widzów i kandydatki. Przeprowadzał bardzo dokładną selekcję wśród kobiet, które zapragnęły stanąć z nim na ślubnym kobiercu. Panie musiały mu zaimponować urodą, kulturą osobistą, wiedzą, elegancją i klasą.

Obraz
© Youtube.com

- Kobieta musi być przy sobie, ale bez zwisów tu i ówdzie. Mam mapę Polski kobiet. Kobiety ze Śląska odpadną, Kaszubki, warszawianki i Góralki również. Wiem, jakie te panie maja system wartości, ale nie powiem, czy to dobrze, czy źle - wymieniał.

Tą, która ostatecznie przeszła ostrą selekcję, była Lilianna. W ostatnim odcinku wyszło jednak na jaw, że związek uroczej emerytki z Eugeniuszem szybko przeszedł do historii. Kobieta wyznała, że nie czuła się w żaden sposób wyróżniona ani adorowana przez rolnika. Farmer miał na to tylko jedno wytłumaczenie.

- To jest program "Rolnik szuka żony", a tego rolnictwa to za wiele nie było. (...) Nie wiem, czy związek w tym wieku jest potrzebny. To musi się rozwinąć tak jak kwiat, a my musimy go pielęgnować. A ja nic nikomu nigdy nie obiecywałem, więc mam czyste serduszko - podsumował spotkanie.

Zbigniew Pyda z 3. edycji

Do trzech razy sztuka? Nie w tym przypadku. Kolejna edycja "Rolnik szuka żony" przyniosła kolejnego niezdecydowanego uczestnika. 57-letni Zbigniew Pyda, choć zachwycał się każdą z zaproszonych pań (wszystkie usłyszały, że są "pięknymi laseczkami" i że mają "ładne sukieneczki"), zdecydował się pójść przez życie u boku energicznej Ireny.

- Najlepiej czuję się z Irenką. Z Bogusią to by mi było bardzo ciężko. Ona chciałaby zawładnąć wszystkim i sterować, a ja sobie na to nie pozwolę. Mogę powiedzieć, że jestem trochę zakochany - mówił przed kamerami.

Obraz
© Facebook.com

I gdy widzowie odetchnęli z ulgą, że wreszcie będą świadkami przełomowego zachowania najstarszego uczestnika, wszystko prysło w ostatnim odcinku. Zarówno rolnik, jak i jego wybranka, zgodnie oświadczyli, że hucznie zapowiadanego ślubu nie będzie.

- Myślę, że sytuacja pomiędzy nami powoli zmierza do zakończenia związku. Spodziewałam się tego. Zbigniew nie jest ostatnim mężczyzną na świecie - zadeklarowała Irena.

- Dla nas to było za mało czasu... Kandydatki były świetne, podobały mi się, ale żeby tak związać się na stałe, na dobre i na złe, to nie jest takie proste. To nie jest taka łatwa sprawa - tłumaczył później Zbyszek.

Mikołaj Korol z 4. edycji

Następnym razem miało być inaczej. Cała nadzieja spoczęła w 72-letnim Mikołaju. Widzowie mieli nadzieję, że być może jemu uda się odczarować wizerunek emerytów w programie. Nic bardziej mylnego... Znów powtórzył się ten sam scenariusz. Majętny rolnik, który mógł pochwalić się ogromnym gospodarstwem, szukał partnerki na resztę życia. Flirciarz, bajerant, z każdą potrafił znaleźć wspólny język, chętnie okazywał uczucia swoim kandydatkom i przed każdą panią roztaczał wizje wspólnej bajkowej przyszłości.

Kłopoty zaczęły się, gdy rolnik musiał dokonać ostatecznego wyboru. Renata, która od początku była ponoć jego faworytką, postanowiła ułatwić mu to zadanie i po krótkim wyjaśnieniu spakowała swoją walizkę i opuściła jego gospodarstwo. Zaskoczony takim rozwojem sytuacji Mikołaj zdecydował, że żadna z dam nie zawróciła mu w głowie na tyle, by chciał stworzyć z nią trwały związek. Tym sposobem pozostałe w programie Janina i Teresa zostały odesłane do domu.

Obraz
© Youtube.com

Choć wszystkie czuły się zawiedzione, na pożegnanie życzyły mu szczęścia. Janina przyznała jedynie w finałowym odcinku, że gdyby Mikołaj bardziej się postarał i powalczył o jej uczucie, wróciłaby do niego. Sympatia okazała się jednostronna.

- Nie zwiążę się z Janeczką. Nie zaiskrzyło - wyznał rolnik.

- On szuka ideału. Życzę mu, żeby się zakochał - podsumowała gorzko Renata.

Choć ostatecznie Mikołaj stanął na ślubnym kobiercu, nie składał przysięgi żadnej kobiecie z programu. Jego wybranką okazała się sąsiadka, 40-letnia Marta Wakuluk.

TVP powinna zmienić regulamin

Choć trudno im to przed samym sobą przyznać, to wyraźnie widać, że najstarszym bohaterom programu po prostu odpowiada kawalerskie życie. I chyba nie ma co tego na siłę zmieniać. Być może w nowej produkcji Marty Manowskiej "Sanatorium miłości" znajdzie się szansa dla tych, którzy pierwszą młodość i miłość mają już za sobą. W "Rolnik szuka żony" dajmy szansę młodszym.

Komentarze (19)