"Rolnik szuka żony": Jessica odpadła z programu. I bardzo dobrze!
Najbarwniejsza i najzabawniejsza uczestniczka piątej edycji show TVP została odesłana z kwitkiem. Rolnik Krzysztof stwierdził, że nie pasują do siebie i podziękował jej za udział w programie. Internauci są w rozpaczy, a niepotrzebnie, bo to najlepsze, co mogło przytrafić się temu programowi.
"Na co były te traktory i randki, żeby teraz odesłał mnie do domu?" - mówiła do kamery Jessica, gdy dowiedziała się, że piknik, na który zaprosił ją Krzysztof, jest tylko okazją, by dać jej kosza. Nie omieszkała też wyrzucić mu tego, że specjalnie się ogoliła i nałożyła maseczkę przed randką, więc cały jej zachód poszedł na marne. Widzowie już grzmią w komentarzach, że przestaną oglądać program bez ukochanej "Jess". Ale czy rzeczywiście stała się rzecz aż tak straszna?
Od początku pojawienie się dziewczyny w programie na kilometr "śmierdziało" zwykłym szwindlem. Nawet jeśli Jessica rzeczywiście napisała list do Krzysztofa, to musiałby stracić rozum, żeby uwierzyć, że jest kandydatką na żonę dla rolnika. Kolorowy ptak tego programu był barwnym przerywnikiem wśród cichych i nieśmiałych uczestniczek. Mimo, że "Rolnik" ma fantastyczną oglądalność i nie potrzebował takich atrakcji, widocznie ktoś zdecydował inaczej. I tak co tydzień mogliśmy oglądać gafy i wpadki Jessici, która nie przejmowała się tym, jak bardzo nie pasuje do gospodarstwa.
Co najważniejsze, nie przejmowała się także samym Krzysztofem. Zatem, gdy odprawił ją z kwitkiem, nie rozpaczała, tylko z typowym dla siebie humorem wyraziła oburzenie do kamery. Bo to z kamerą Jess rozmawiała częściej niż z tym nieciekawym kawalerem.
Największą wartością "Rolnik szuka żony" i tym, co sprawiło, że przegrał z nim zapomniany format TVN "Kto poślubi mojego syna?", jest autentyczność jego uczestników. Zazwyczaj to są ludzie nieobyci nie tylko z kamerą ale z sytuacjami damsko-męskimi w ogóle. Dlatego te chwile, gdy nagle gospodarz ma zająć czymś trzy zaproszone dziewczyny, są tak interesujące. Produkcja dwoi się i troi udając, że to rolnik wymyślił piknik, ping ponga, ognisko... podczas gdy oni jedyne, co mogą wymyślić to mycie okien (produktami sponsora programu). I w chwilach, gdy oni siadają już na tych piknikowych kocykach, wychodzi z nich nieśmiałość, ich autentyczne marzenia, jakaś nieporadność. Jednocześnie stacja rzadko żeruje na ich potknięciach, dzięki którym widzowie jednak trzymają kciuki za happy end.