Robert ze "Ślubu od pierwszego wejrzenia" nie brał udziału w programie na poważnie. Naprawdę mu się poszczęściło
Uczestniczy kontrowersyjnego eksperymentu powinni przynajmniej teoretycznie być naprawdę gotowi do małżeństwa, zdecydowani na zaangażowanie. Dla Roberta jednak wszystko było... żartem.
26.09.2022 | aktual.: 26.09.2022 09:49
"Ślub od pierwszego wejrzenia" to eksperyment społeczny, który ma sprawdzić, czy eksperci są w stanie dobrać do siebie dwójkę ludzi tylko pod względem ich osobowości i oczekiwań wobec życia. Polska edycja ma fatalne wyniki, jeśli idzie o stałość zawartych w telewizji małżeństw.
Ekspertka Magdalena Chorzewska w jednym z wywiadów mówiła o osobach, które "odrzuca" się już na etapie wstępnych castingów. Są to ludzie, którzy nałogowo biorą udział w różnych show i widocznie szukają jedynie rozgłosu. Najważniejszym warunkiem udziału w "Ślubie" powinna być szczera chęć znalezienia drugiej połówki i gotowość, by dać z siebie wszystko w tej relacji. Niestety, niektórzy uczestnicy mają to za nic.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Robert z szóstej edycji programu w rozmowie z Party.pl bez ogródek przyznał, że wcale nie myślał na poważnie o ślubie. - Podchodziłem do całego eksperymentu z dystansem, żartem - powiedział, nie czując wcale żenady.
Jaki był zatem prawdziwy powód wzięcia w tym udziału?
- Bardziej byłem ciekawy, jak to się wszystko odbywa technicznie.
Robert musi zatem mówić o prawdziwym szczęściu. Podszedł do eksperymentu jak do żartu, nie myślał na poważnie o konsekwencjach swojej decyzji i... trafiła mu się kobieta, w której się zakochał. Aneta i Robert nadal są małżeństwem, a zaledwie po kilku miesiącach znajomości zdecydowali się na dziecko.