Robert El Gendy kilka razy otarł się o śmierć. Wierzy, że dostaje znaki od Boga
Robert El Gendy to jeden z najpopularniejszych prezenterów TVP, który wrócił do prowadzenia "Pytania na śniadanie" po interwencji oburzonych widzów. Prezenter wierzy, że ma też inne, niebiańskie wsparcie, które uchroniło go przed niejedną tragedią.
28.04.2021 10:05
Robert El Gendy urodził się w Olsztynie, ale jako syn Egipcjanina i Polki nie miał łatwego życia w Polsce czasu przemian. Jako rocznik 1978 odczuł na własnej skórze nienawiść ze strony skinheadów. - Dzisiaj jest większa tolerancja w społeczeństwie, choć ze średniego syna nabijają się w szkole, że jest terrorystą – wyznał w rozmowie z magazynem "Made in Warmia & Mazury".
Jako dziennikarz telewizyjny zrobił karierę w redakcjach sportowych, a od 2018 r. był jednym z prowadzących "Pytanie na śniadanie". Choć cieszył się popularnością widzów, nie zagrzał tam długo miejsca. El Gendy stracił posadę i dopiero po naciskach ze strony widzów TVP postanowiło przywrócić go do programu.
El Gendy jest wdzięczny za każde wsparcie, ale nie narzeka na swoją sytuację. Mimo że wiele w życiu przeszedł i nie raz otarł się o śmierć. - Jeśli ktokolwiek może mieć dla nas jakiś plan, jest to wyłącznie Pan Bóg - mówił w wywiadzie dla "Dobrego Tygodnia“.
El Gendy nie ukrywa, że jest gorliwym katolikiem, który odczytuje różne "sygnały od Boga i anioła stróża". Prezenter pierwszy raz otarł się o śmierć w 2001 r. Był w wtedy studentem na wymianie w Nowym Jorku. Na początku września wybrał się do World Trade Center, gdzie kilka dni później zginęło ponad 3 tys. osób.
W 2018 r. upadł na kamienną posadzkę w studiu telewizyjnym i stracił przytomność. Po przewiezieniu na SOR stwierdzono, że ma pękniętą czaszkę. Lekarze nie wiedzieli, dlaczego mężczyzna tracił w szpitalu przytomność co kilka minut.
Jakby tego było mało, jakiś czas po wypadku w telewizji El Gendy miał lecieć do Austrii samolotem, który kilka minut przed startem stanął w płomieniach.
- Wierzę, że wszyscy jesteśmy w jakiś sposób prowadzeni, chronieni. Osoby wierzące powiedzą, że Bóg ich prowadzi. Potrzebujemy aniołów, które nas prowadzą i nie dadzą nam zejść z tej właściwej drogi – mówił w "Vivie".
- Myślę, że to zasługa Anioła Stróża. On czuwa i odzywa się, kiedy jest to potrzebne. Nie wiemy, co czeka nas jutro. Drogę wyznacza nam Bóg, tylko On wie, co nas spotka – dodał w innym wywiadzie.