Renata Pałys: "Widzę Ferdków. Wielu się oburza, kiedy dokonuję takich porównań. Ale to dlatego, ze dostrzegają w tym samych siebie"

Renata Pałys, czyli serialowa żona Paździocha, opowiedziała o tym, jak od kulis wygląda praca na planie serialu "Świat według Kiepskich". Aktorka zdradziła również, dlaczego uważa, że ten sitcom jest lustrzanym odbiciem naszego kraju.

Renata Pałys: "Widzę Ferdków. Wielu się oburza, kiedy dokonuję takich porównań. Ale to dlatego, ze dostrzegają w tym samych siebie"
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe

27.02.2017 | aktual.: 27.02.2017 13:00

Zbliża się emisja nowego sezonu "Świata według Kiepskich". Czy możemy spodziewać się radykalnej metamorfozy u Heleny Paździoch? Zmieni fryzurę, styl ubierania się, a może... męża?

Renata Pałys: Aż tak radykalnie? Nie przesadzaj. Fryzura pozostanie ta sama. Wałki na głowie są nadal obowiązującym trendem w modzie (śmiech). Chociaż muszę przyznać, że ja sama bardzo często zmieniam fryzurę. Wbrew pozorom. Skracam włosy, bo lubię kiedy są krótsze. Z kolei charakteryzatorka naszego serialu już niekoniecznie. Toczymy w garderobie długie dyskusje na temat fryzury. Ale zawsze dochodzimy do kompromisu i ustalamy, że długość włosów musi być taka, aby można było na nich zakręcić wałki.

*Musimy jednak zaspokoić ciekawość widzów. Co zatem będzie tą niespodzianką w serialowym życiorysie Heleny? *
Jest pewien wątek, który mnie osobiście bardzo się spodobał i z ciekawością go zagrałam. Dotyczy mojej bohaterki i głowy rodziny Kiepskich, Ferdynanda. Otóż Helena wejdzie z nim w swego rodzaju komitywę. Połączą ich pewne tematy...
Ta bliższa relacja będzie miała drugie dno. Helena i Ferdek wypiją razem, przysłowiowego "jednego". A może i więcej?

Więcej niż jednego? Czy połączy ich coś jeszcze?
Na to drugie, myślę, nie ma szans. Ale miłość bywa ślepa. Mam jednak swoją teorię na temat Heleny. Traktuję ją jako osobę niezdolną do jakichkolwiek uczuć wyższych. Niestety, może jestem wobec niej niesprawiedliwa, ale tak właśnie myślę.

Jesteś bezlitosna. Każdy potrafi kochać i ma w sobie choć odrobinę tej miękkości w sercu.
Ona ją również posiada, ale przede wszystkim w stosunku do pieniędzy. A to uznaję za uczucie niższe. Ma bardzo mocny instynkt przetrwania, który w naszych czasach przekłada się na: gromadzenie, posiadanie, kupowanie. Kiedyś nasi pra pra pra chodzili polować. My również wyruszamy na łowy. Tylko teraz polujemy na kasę. Helena jest w tym bardzo dobra. Tym bardziej więc byłam zaskoczona tym, że moja bohaterka zaprasza Ferdka na tzw. "wódkę". Stawia mu butelkę. W ich relacjach to przełom. Widzowie i fani muszą uzbroić się w cierpliwość i poczekać na ten odcinek. Dowiedzą się wtedy dokładnie, czym takie właśnie zachowanie Heleny było spowodowane.

To także pokłosie tego, że w nowej serii odcinków "Świata według Kiepskich" twoja bohaterka będzie pojawiać się dużo częściej niż do tej pory. Miałaś więcej scen, tekstu do nauczenia, dłużej pozostawałaś na planie?
Dni zdjęciowych miałam tyle samo, co zawsze. Były one jednak o wiele bardziej wypełnione i intensywne. Siedziałam czasami od samego rana do wieczora na planie. Częściej musiałam się przebierać.

Obraz
© Materiały prasowe

A padł rekord pod względem liczby scen, które nagrałaś jednego dnia?
Zdarzyło się, że zagrałam w 17 z 21, jakie zaplanowano. Zdarzyło mi się to po raz pierwszy. Ale nie będę ani się użalać, ani narzekać. Tym bardziej, kiedy pomyślę na przykład o Andrzeju Grabowskim - on gra niemal w każdej scenie.

Takie dni "dają w kość"?
Jestem długodystansowcem. Odporna na zmęczenie i zaprawiona. Od wielu lat codziennie biegam i ćwiczę na siłowni. Półtorej godziny. Więc dla mnie, praca na planie przez na przykład 12 godzin nie jest niczym straszliwym. Jestem typem "stachanowca". Ciężko mi zrozumieć, kiedy ktoś mówi, że czuje się zmęczony. Ale to szanuję. Ma prawo, przecież każdy z nas jest inny. Nawet, kiedy oglądam czasami transmisję jakichś zawodów sportowych w telewizji, nie mogę pojąć dlaczego, w ostatniej chwili, zawodnik, który ma 20 metrów do przekroczenia mety, nagle się zatrzymuje i nie jest stanie zrobić pół kroku. "Przecież powinien wziąć się w garść, ogarnąć i pokonać blokadę" - mówię do męża. Bo ja tak zawsze robię.

A ciebie naprawdę nikt ani nic nie złamie?
Do niedawna byłam przekonana, że tak jest. Ale to się zmieniło po mojej wyprawie do Kambodży. Byłam tam w kwietniu - w okresie największych upałów. Wybraliśmy się na wycieczkę do słynnego Angkor Wat - miejsca, gdzie znajdują się starożytne, potężne świątynie. Postanowiłam wejść na górę, pokonując monumentalne, wysokie schody. Dodam, że akurat tamten dzień należał do jednych z najgorętszych w historii tego kraju. Temperatura sięgała 36 stopni w cieniu. Idę dziarsko pod górę. Nagle czuję, że muszę się zatrzymać. Przerwa. W myśl mojej zasady bycia niezłomną, wdrapuję się dalej. Jednak pokonałam może 10 schodów i znowu przerwa. Czuję, że nie mogę iść dalej. Nawet stopnień po stopniu. Koniec. Nie byłam w stanie podnieść nogi wyżej. Usiadłam. Zbliża się do mnie Japonka, która podobnie ja ja, robi przerwę. Wymieniamy opinie, że gorąco, że ciężko. A ona dodaje: "Przed nami jest moja 80-letnia mama. Doszła na szczyt". Obie zaczęłyśmy się śmiać. Później już okazało się, że najzwyczajniej w świecie odwodniłam organizm. Butelka z wodą była schowana w plecaku, którego nie chciało się ściągać za każdym razem. Wodę należy mieć podczas takich wypraw na wyciągnięcie ręki.

Obraz
© Materiały prasowe

Czy Helena zmienia się wraz otaczającą rzeczywistością albo tym, jak ty się zmieniasz? Jak ją dzisiaj odbierasz?
Muszę przyznać, z ręką na sercu, że w swoim życiu nigdy nie spotkałam takiej kobiety, jaką jest serialowa Paździochowa. Być może dlatego, że przebywam w dosyć określonym i zamkniętym środowisku. Rzadko bywam w centrum rodzinnego Wrocławia. Mieszkam na peryferiach miasta i zdarza się, że potrafię przez kilka miesięcy nie pojechać do śródmieścia, na rynek itd. To nie znaczy, że od początku do końca wymyśliłam ją sobie wyłącznie na podstawie tego, co napisali o niej scenarzyści. Na samym starcie realizacji serialu była ona bardziej jako epizodyczna postać - pojawiała się na chwilę, pokrzyczała i nic więcej. Kiedyś usłyszałam od Kasi Sobiszewskiej, współscenarzystki serialu, że te początki, cechy jakie sama nadałam bohaterce, były inspiracją dla piszących. A oni, stopniowo, rozbudowywali moją postać.

A jak ją tworzyłaś?
Starałam się wpasować pod wszystkie inne postacie, które były już w pełni ukształtowane. Znaleźć się między serialowym mężem, Ferdkiem i Haliną. Obecność Heleny ograniczała się na początku do kwestii: "Marian do domu!" - którą wypowiadałam, wrzeszcząc oczywiście. I zbuduj z tego rolę! Ciężko, prawda. Kiedy więc dostawałam dodatkowe sytuacje do zagrania, starałam się wycisnąć z nich maksymalnie. Zazwyczaj to ja musiałam grać pod kogoś. A teraz jestem w miejscu, w którym znajduje się Helena wobec reszty opowieści. Już nie postać epizodyczna, ale całkiem spora i znacząca dla serialu.

Powiedział ci ktoś kiedyś: "Znam taką Helenę. Ona istnieje naprawdę”?
Mój mąż! "Scenarzyści muszą cię bardzo dobrze znać" - powtarza za każdym razem (śmiech). Od znajomych tego nie słyszałam. Tym bardziej, że rzadko rozmawiamy o mojej pracy. Bardzo często zdarza się natomiast, że kobiety, które oglądają serial, zaczepiają mnie na ulicy i mówią, że chciałaby mieć tę, co Paździochowa, odwagę. "A jak pani tak już krzyczy na tego męża, to niech mu pani jeszcze przyleje" - dodają. Ciekawą sytuację przeżyłam pewnego razu w banku. Człowiek, który mnie przyjmował i pomagał załatwić jakieś sprawy, powiedział w pewnym momencie: "Niestety, ale żebyśmy mogli podpisać ten dokument, musi pani przyjść do nas z mężem. Tylko prawdziwym" - dodał. Ja spojrzałam i powiedziałam: "Oczywiście. No bo jakim?". "Nie z Marianem" - powiedział. Byłam zaskoczona, że dyrektor banku - bo teraz już mogę to powiedzieć - ogląda nasz serial.

*"Świat według Kiepskich" był przedmiotem poważnych tekstów oraz prac naukowych. Uznawany jest za fenomen. To jest serial - lustro dla tego kraju? *
Kiedy rozpoczęliśmy pracę na planie, 18 lat temu, byłam przekonana, że scenarzyści przesadzają. Przerysowują bohaterów, język itd. Ale dzisiaj mogę powiedzieć, że niestety, coraz częściej spotykam takich właśnie ludzi. Widzę Ferdków. Wielu się oburza, kiedy dokonuję takich porównań. Ale to dlatego, ze dostrzegają w tym samych siebie.

"Świat według Kiepskich" w 2017 roku skończy 18 lat.
Patryk Yoka, reżyser serialu, powiedział w związku z tym, że padają zarzuty o to, że Ferdek już nie jest takim klaunem, jakim był na samym początku. Jednak do tamtego Kiepskiego nie ma już powrotu. Bo on dojrzał, poprzez to, co się dzieje w jego życiorysie - nie tylko serialowym. Rzeczywistość także ma w tym swój udział. I z klauna zmienił się w Stańczyka.

Czy ten serial można porównać do innych? Kamienica, w której mieszkają Kiepscy, międzysąsiedzkie relacje, zależności, niesnaski. Podobnie było kiedyś chociażby w legendarnym ",Domu".
Coś w tym jest. Na pewno wpisujemy się w pewną tradycję, chociaż gatunek w jakim powstaje "Świat według Kiepskich", sitcom, wtedy - kiedy realizowano "Dom", nie był znany. A sąsiedzkość o której mówimy, kojarzy mi się również z filmem "Sami swoi". Relacja Kargula i Pawlaka była przede wszystkim sąsiedzka, a później zmieniła się w rodzinną. Wszystko przed nami (śmiech). W naszej produkcji bardzo trafnie opisywana jest oraz komentowana aktualna sytuacja polityczna, jaka panuje w Polsce. Gdybyśmy obejrzeli, chronologicznie, odcinek po odcinku, to moglibyśmy prześledzić historię tego kraju od 1999 roku. Pod względem społecznym, socjologicznym, politycznym.

Rozmawiamy, wyjątkowo, w Warszawie. Ta obecność coś zapowiada?
Nie wiem jeszcze. Mamy przerwę w zdjęciach. Dopiero w maju wchodzimy na plan i będziemy nagrywać kolejne odcinki. Postanowiłam więc odpocząć od Wrocławia. Mieszka tutaj wielu moich przyjaciół, spędzam sympatycznie czas.
Poza tym, w leżącym nieopodal Serocku, z którego pochodził mój ojciec, odnalazłam niedawno rodzinę. Przypadkiem. We wrześniu zeszłego roku organizowałam tam wystawę prac taty, który był artystą plastykiem. Podczas spotkania z mieszkańcami Serocka opowiadałam, że jako mała dziewczynka przyjeżdżałam do tego miasta. Żyła wtedy ciocia, bawiłam się z kuzynką. I po tych słowach wstała jedna z słuchających mnie kobiet, mówiąc: "Reniu, to ja jestem tą kuzynką". Byłam zaskoczona i wzruszona, bo kontakt z rodziną urwał się już wiele wiele lat temu. Wyjaśniło się również wiele rzeczy z mojej osobistej historii. Bo każda rodzina ma jakieś tajemnice. A jak się okazało, nasza również.

Czy podróż do Warszawy oznacza także zawodowe zmiany. Chciałabyś coś sprowokować?
Mam nadzieję, że coś się wydarzy (śmiech). Umówiłam się na kilka spotkań związanych z tym, czy mogłabym spróbować zagrać gdzieś poza serialem "Świat według Kiepskich". Ale nie mam oczekiwań i nie czuję presji. Jestem realistką. Jeśli do tej pory nie udało mi się dostać Oscara, to pewnie już go nie dostanę. Ale jakiś ciekawy epizod może się wydarzyć.

Obraz
© Materiały prasowe
Źródło artykułu:WP Teleshow
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (260)